Uncharted: Złota Otchłań - recenzja
Posiadacze PlayStation Portable nie doczekali się nigdy przenośnej odsłony Uncharted. Z PS Vita jest zupełnie inaczej, bowiem „Złota Otchłań" to tytuł startowy nowej konsoli. Czy udany? Przekonajmy się.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Powodów takiego stanu rzeczy na pewno było kilka. Przede wszystkim Ucharted zawsze pokazywało moc graficzną PlayStation 3, przez co w przypadku PSP trzeba by było iść na spore ustępstwa, a to mogłoby zwyczajnie się nie udać. Mogłoby, bo przecież kieszonkowy God of War zachwycił i rzucił nas na kolana. Jakoś dałoby się również rozwiązać problem jednego analoga. No właśnie - jakoś. Ale skoro mamy nową, naprawdę mocną konsolę, to po co iść na kompromisy? Zdało sobie z tego sprawę również odpowiedzialne za „Złotą Otchłań" Bend Studios i o żadnych ustępstwach nie mogło być mowy.
Jest pięknie Powiedzmy to sobie szczerze już na samym początku. „Uncharted: Złota Otchłań” to najładniejsza przenośna gra, jaką do tej pory widziałem. Nie wiem, na ile ten tytuł wykorzystuje możliwości graficzne Vity, ale jestem pod ogromnym wrażeniem. Gra wygląda jak początkowe tytuły z PS3, a lepszej rekomendacji chyba nie można wystawić. Obłędnie przedstawia się kolorystyka - barwy są nasycone, mienią się dziesiątkami odcieni. Wykorzystano całą masę filtrów i efektów, dodając świetne oświetlenie. Do tego bardzo dopracowane postacie, urzekające animacje i momentami zapierające dech w piersiach tła. Tak, w kwestii oprawy graficznej korona królowej mobilnej rozrywki wróciła do konsol przenośnych. Producenci tabletów, macie kogo gonić.
Jak większość gier Sony, „Uncharted: Złota Otchłań” doczekało się pełnej polonizacji. A to oznacza, że poczytamy polskie napisy, poklikamy w polskim menu, ale przede wszystkim posłuchamy polskich aktorów. Jarosław Boberek w roli Nathana Drake'a sprawdza się jak zwykle bardzo dobrze. Chase, czyli jego towarzyszka, mogłaby okazać więcej emocji, ale dała radę. Najwyraźniej śliczną Dorotę Gardias lepiej się ogląda, niż jej słucha - wybaczam. Standardowo pierwsze skrzypce gra tu „cholera” i raczej nie usłyszycie przekleństw, a jeśli już, to naprawdę delikatne. Jeśli kiedykolwiek graliście w tytuły polonizowane przez Sony, wiecie, czego się spodziewać. Dla miłośników oryginalnych dźwięków pozostawiono oczywiście możliwość wyboru innego języka.
Każdy, kto kiedykolwiek grał w którąś z części Ucharted, doskonale wie, że oprawa muzyczna stoi w niej na bardzo wysokim poziomie. Nie inaczej jest i tym razem - znany i lubiany motyw przewodni rozbrzmiewa już w menu. Podczas przygody usłyszycie mnóstwo świetnych kompozycji, które bardzo dobrze pasują do tego, co dzieje się na ekranie. Słuchawki na uszach (lub w uszach) obowiązkowe.
Co ja gram: Uncharted: Złota Otchłań [PL] (gameplay z PS Vita z komentarzem) HD
Dobrodziejstwa Vity Sony postanowiło „napakować” Vitę różnej maści systemami i rozwiązaniami - jednak od twórców gier zależy, ile z nich i w jakim stopniu wykorzystają. Bend Studios postanowiło nie oszczędzać, dzięki czemu już przy okazji jednej z premierowych gier przyjdzie nam zapoznać się z dobrodziejstwami nowej przenośnej konsoli Sony. Skakanie nie musi się wiązać z klasycznym sterowaniem - można przeciągnąć palec po ekranie dotykowym, wskazując półki, po których Nate ma przejść. Konsola zrobi resztę. Wspinając się po linie, można użyć tylnego panelu, wystarczy pionowo go „posmyrać”. Co jakiś czas traficie również na układanki (puzzle), w których poszczególne części przesuwamy palcem po ekranie dotykowym. Fajnie wygląda również na przykład wiosłowanie.
Leżącą w lokacjach broń podnosimy, dotykając jej symbolu na ekranie dotykowym. W podobny sposób można sprzęt przeładować, wystarczy stuknąć w znajdującą się w lewym górnym rogu ekranu ikonę. Dotyk przyda się również podczas walki wręcz. Odpalają się wtedy krótkie sekwencje QTE, w których trzeba w ekran stukać lub go smyrać, oglądając dobrze zrobione animacje. Świetnie prezentuje się obrysowywanie węglem znalezionych przedmiotów. Na ekranie pojawia się czysta kartka, a my musimy dotykać ją palcem w taki sposób, jak byśmy robili to naprawdę. Raz pojawi się również zupełnie inne wykorzystanie dodatkowego sterowania - nie zdradzę jednak szczegółów, ale zbierałem szczękę z podłogi.
Standardowe sterowanie sprawdza się bardzo dobrze. Analogi są czułe, przyzwyczajenie się do nich zajmuje rapem kilka chwil. Kamera działa świetnie, dzięki czemu przypadkiem spadłem w przepaść tylko dwa albo trzy razy przez całą przygodę. Nieźle sprawdza się system osłon oraz przeskakiwanie między nimi.
Dla każdego coś miłego Bend Studios starało się jak najlepiej wyważyć poszczególne elementy gry. Udało się, sporo tu strzelania, ale nie czujemy się nim zmęczeni, ponieważ wprowadzono odpowiednio wiele wspinaczki i zwiedzania. Pociąganie za spust jest urozmaicone - dużo tu fragmentów z wykorzystaniem karabinu snajperskiego, znalazło się też kilka momentów, w których zabijamy przeciwników, wisząc na linie lub trzymając się skalnej półki. Wygląda to naprawdę efektownie. Kilka razy staniemy również za opancerzonym działkiem, w takim przypadku przeciwnicy nie mają najmniejszych szans.
Wrogów jest kilka rodzajów i nie z każdymi przyjdzie nam stoczyć krótki, prosty pojedynek. Kilku opancerzonych typów trzyma w dłoniach bardzo skuteczne strzelby, inni obrotowe działko, które sieje postrach również z dalekiej odległości. Ponadto nie każdego da się zaatakować gołymi pięściami. Pamiętajcie też o fragmentach składankowych, czasami naprawdę lepiej zlikwidować przeciwników bezszelestnie, niż narazić się na atak większej grupy wrogów.
Nie sposób nie wspomnieć o zagadkach, których jest tu cała masa. Niestety żadna z nich nie stanowi naprawdę trudnego wyzwania, więc nie powinniście mieć najmniejszych problemów z ich rozwiązaniem. Będziemy układać puzzle, przestawiać posągi lub obrysowywać węglem kształty na znalezionych przedmiotach. Nie znudzicie się, to pewne.
Czegoś brakuje Chodzi o tryb wieloosobowy. Po pierwsze, gra aż prosi się o kooperację, ponieważ przez praktycznie całą przygodę ktoś nam towarzyszy. Po drugie, sieciowe zmagania. Fani Uncharted lubią czasem postrzelać stadnie na PS3 i taki tryb bardzo by się w „Złotej Otchłani” przydał. Sony poinformowało na szczęście, że przygotowuje odpowiednią łatkę, pozostaje więc mieć nadzieję, że będzie ona dotyczyć obu wymienionych wyżej kwestii. PS Vita ma duży sieciowy potencjał, w końcu wiele osób zdecyduje się na wersję z 3G, która pozwoli bawić się w internecie również w podróży. Ci, którzy kupią konsolę tylko z WiFi, też nie powinni z takiego rozwiązania rezygnować - w końcu większość smartfonów ma opcję udostępniania połączenia z siecią.
No właśnie, fabuła Pewnie od samego początku zastanawialiście się, czemu nie zacząłem recenzji od opisania fabuły. Powód jest prosty - to najsłabszy element „Złotej Otchłani”. Paradoksalnie - tego typu przygodowy tytuł powinien opowiadać fascynującą historię. Tak niestety nie jest i dostrzeżecie to szczególnie jeśli graliście w drugą i trzecią część przygód Nate'a. Akcja rzuca nas w czas przed „Uncharted: Drake's Fortune” - Nathan namówiony przez swojego dawnego znajomego, Jasona Dante, bierze udział w wyjeździe mającym odkryć tajemnicę masakry na hiszpańskiej ekspedycji sprzed 400 lat. Historia zapowiada się ciekawie, jednak im dłużej grałem, tym mniej zwracałem na nią uwagę. W pewnym momencie stajemy pośrodku nie do końca potrzebnego konfliktu zbrojnego, który wydaje się jedynie wymówką do fragmentów, w których palec nie schodzi ze spustu.
Gra jest długa, składa się z 34 rozdziałów, których przejście na normalnym poziomie trudności zajęło mi 10 godzin. Na dobrą sprawę powinienem zagrać jeszcze raz, starając się znaleźć jak najwięcej przedmiotów i rozwiązując jak najwięcej dodatkowych zagadek. A tych jest tu naprawdę dużo - koniecznie co jakiś czas sprawdzajcie dziennik.
Na pewno kojarzycie serię Uncharted z tak zwanych „momentów” - jak chociażby akcja z pociągiem w dwójce albo pustynia w trzeciej części. Tu takich scen nie ma i choć gra nie pozwala się nudzić, to zbyt dużo w niej powtarzalności, a zbyt mało zapierających dech w piersiach akcji. Wielka szkoda, bo właśnie nie do końca trafiona fabuła, jak również brak „momentów” nie najlepiej wpływają na odbiór gry.
Werdykt 3DS miał kiepski start i naprawdę słaby zestaw gier na premierę. PS Vita już samym Uncharted miecie premierowe tytuły z konsoli wielkiego N. „Złota Otchłań” to w tej chwili najładniejsza mobilna gra dostępna na rynku. To również pewien przełom, pokazujący, jak blisko jest już przenośnym grom do stacjonarnej rozrywki. Przez całe 10 godzin czułem się jak przed dużą konsolą, dwa analogi dawały swobodę, nie odczuwałem żadnego skrępowania i zupełnie zapomniałem o tym, że gram na przenośnym sprzęcie. Świetnie wykorzystano większość atrybutów Vity, w związku z czym nikt nie ma prawa mówić o skoku na kasę czy żerowaniu na znanej marce. Gdyby tylko większą uwagę przyłożono do fabuły i dodano kilka zapadających w pamięć momentów... Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli planujecie zakup Vity, „Złota Otchłań” jest wydatkiem obowiązkowym.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Data premiery: 22.02.2012 Deweloper: Bend Studios Wydawca: SCE Dystrybutor: SCEP PEGI: 16
Egzemplarz do recenzji udostępnił dystrybutor.
Paweł Winiarski