UFC Undisputed 3 - recenzja
Na trzecią odsłonę „UFC Undisputed” Yuke's i THQ kazało nam czekać dwa lata. Czy przerwa zrobiła serii dobrze? Czy wirtualny pot i łzy wylane na matę oktagonu dadzą tyle samo frajdy, co wcześniej? Przygotujcie wirtualne ręczniki, maść na siniaki i środki przeciwbólowe, bo będzie bolało.
04.03.2012 | aktual.: 30.12.2015 13:28
Ocena: 4/5 - Warto Solidna kontynuacja świetnej serii, która nie tylko usprawnia sprawdzone mechanizmy, ale dodaje również kilka ciekawych nowości.
„UFC 2009 Undisputed” było strzałem w dziesiątkę. Do dziś nie rozumiem, dlatego kilka lat temu EA odrzuciło propozycję stworzenia gry traktującej o mieszanych sztukach walki, mogąc uzyskać licencję największego giganta branży. Kolejna odsłona ugruntowała pozycję sportowego tytułu od Yuke's, a THQ z uśmiechem na ustach liczyło zyski. Od tamtego czasu minęły dwa lata, a „UFC Undisputed 3” wydaje się jeszcze lepsze i bardziej dopracowane. Ale czy rewolucyjne?
Od czegoś trzeba zacząć Tryb kariery to nieodłączny element tego typu gier i w „UFC Undisputed 3” nie mogło go zabraknąć. Zaczynamy standardowo i raczej nie spodziewajcie się rewolucji mającej zmienić gry walki. Najpierw wypada stworzyć swojego zawodnika, a następnie rozpocząć walki w najniższej kategorii, na galach WFA. Pomiędzy starciami na ringu odbywamy treningi. Możemy podejść do nich poważnie i samemu bawić się minigierkami podnoszącymi nasze statystyki, albo pozwolić konsoli przygotowywać naszego zawodnika. Oczywiście z czasem odblokowujemy nowe programy treningowe oraz lepszych sparingpartnerów, także jeśli postawiliście na samodzielne przygotowywanie się do walk, nie powinniście poczuć nudy. Niektórzy zapewne wkręcą się na tyle, że zaczną czerpać prawdziwą przyjemność z przenoszenia wielkiego koła od traktora czy miarowego uderzania w worek treningowy.
UFC Undisputed 3 Gameplay: Brock Lesnar Vs. Bob Sapp
Poza karierą warto zwrócić uwagę na Title Mode, czyli tryb bardzo zbliżony do typowego arcade w klasycznych bijatykach. Nie ma tu miejsca na treningi, wybieramy zawodnika i pniemy się nim po schodkach prowadzących do mistrzowskiego pasa. Emocji dodaje fakt, że jeśli trzykrotnie przegramy, organizatorzy nam podziękują i odeślą do domu.
Wspomniałem o edytorze postaci, warto więc poświęcić mu chwilę uwagi. Jest rozbudowany, w związku z czym prędzej czy później traficie w sieci na prawie idealne kopie prawdziwych zawodników, którzy nie znaleźli się w podstawowym zestawie (na przykład Mariusz Pudzianowski). Mam tu jednak pewne zastrzeżenie. Może wynika to z mojego braku umiejętności plastycznych, ale zauważyłem, że niezależnie od wyboru i majstrowania przy edytorze, tworzeni przeze mnie zawodnicy mają bardzo podobne twarze. Ot, taki drobiazg, na który nie każdy musi zwrócić uwagę.
Klimat przez duże K Atmosferę, jaką udało się zbudować Yuke's, docenią przede wszystkim fani MMA i samej federacji UFC. Choć nie śledzę gal i daleko mi do rzucania na prawo i lewo nazwiskami najpopularniejszych zawodników, to uwierzyłem, że tak właśnie wygląda przygoda z mieszanymi sztukami walki. Jeśli przegracie pierwszą walkę, będziecie mogli obejrzeć filmik, w którym jeden z zawodników opowiada o swoim niezbyt udanym debiucie. Jeśli natomiast wyjdziecie z tego starcia zwycięsko, ktoś inny przytoczy swoją, bardzo podobną historię. Takich smaczków jest tu sporo, a jeśli dodacie do nich wywiady z zawodnikami, to wpadniecie w atmosferę jak śliwka w kompot. Kto wie, może będzie to właśnie pierwszy krok to zainteresowania się prawdziwym UFC?
Ultimate Fighting Championship to w tej chwili największa i najpopularniejsza federacja, dlatego nie mogło zabraknąć licencjonowanych zawodników. Mamy tu naprawdę rozbudowane zestawienie sportowców, których pogrupowano w siedem kategorii wagowych. Wcielimy się w grubo ponad stu wojowników, w tym w takie sławy jak Brock Lesnar, Frank Mir czy Anderson Silva. Praktycznie każdy z zawodników dysponuje własnym zestawem ciosów, a sterując nim, trzeba przyjąć indywidualną strategię. Co ważne, nie będziecie mieć problemów z ich rozpoznaniem - Yuke's starało się jak najlepiej odwzorować zarówno ich twarze, jak i budowę ciała (wraz ze szczegółami, takimi jak tatuaże).
PRIDE Nowością w „UFC Undisputed 3” jest możliwość prowadzenia walk w nieistniejącej już federacji PRIDE, którą powinien znać każdy miłośnik MMA. To japońska federacja, która istniała w latach 1997-2007. Walka w tym trybie różni się trochę od tej w UFC. Po pierwsze, inaczej wygląda długość rund - pierwsza trwa 10 minut, dwie kolejne 5. Po drugie, zdecydowanie mniejszą wagę przywiązuje się do fauli, dzięki czemu walka jest dużo brutalniejsza - kolano w parterze i „soccer kick” nadają zabawię smaczku. Dodatkowo dostajemy znane z PRIDE miejscówki - warto ponadto wspomnieć, że ring jest bardziej klasyczny i przypomina te znane z gal bokserskich i wrestlingowych. Usłyszymy komentujący duet - Bass Rutten i Stephen Quadros, dzięki czemu osobom, które oglądały swego czasu gale PRIDE, zakręci się łezka w oku. Możliwość walki w tym trybie wiąże się również z nowymi, znanymi z PRIDE zawodnikami, dzięki czemu i tak już bogate zestawienie sportowców uległo powiększeniu. Co ciekawe - jeśli któryś z zawodników z zestawienia UFC walczył kiedyś w PRIDE, będzie wyglądał tak, jak za czasów swojej przygody z japońską federacją. Dostanie również swoją własną wejściówkę z muzyką i światłami.
System walki Yuke's przyjęło pewien sposób prowadzenia rozgrywki i konsekwentnie go udoskonala. Jeśli więc mieliście styczność z poprzednimi odsłonami, poczujecie się jak w domu. Pamiętajcie tylko, żeby wybrać profesjonalny sposób sterowania - wtedy znów staniecie przed koniecznością szybkiego i precyzyjnego kręcenia gałkami pada w parterze. Jeśli jednak tamto rozwiązanie nie przypadło Wam do gustu, możecie wybrać system uproszczony. W takim przypadku w klinczu i parterze wystarczy poruszać gałkami do góry i do dołu. Jest to zdecydowanie prostsze rozwiązanie, ale całkowicie burzy równowagę w walkach sieciowych (o czym za chwilę). Zdecydowanie łatwiej również prezentuje się system zakładania dźwigni i uwalniania się z nich. Nagle na ekranie pojawia się oktagon i dwie ikonki symbolizujące obu zawodników. Ofiara ucieka, oprawca próbuje ją dogonić i jak najdłużej przytrzymać swoją ikonkę na ikonce przeciwnika. Jeśli to Wam zakładana jest dźwignia, wcielacie się w uciekającego. Wygląda to dość zabawnie, jest jednak proste i wygodne. Ma natomiast jeden zasadniczy mankament - psuje dynamikę walki i wytrąca z rytmu. Yuke's musi jeszcze nad tym popracować.
Niezależnie od wybranego sposobu sterowania bezmyślne wciskanie przycisków na wiele się nie zda. Niezależnie od tego, czy walka odbywa się w stójce, klinczu czy parterze, musicie doskonale wiedzieć, co robicie. Czasem jedna niepodniesiona garda może oznaczać przyjęcie na szczękę tak mocnego ciosu, że Wasz otumaniony zawodnik zostanie zaatakowany jeszcze kilkakrotnie i padnie bez sił na matę. Warto kontrolować zmęczenie, ponieważ zbyt wyczerpujący atak, który spotka się z blokami przeciwnika, mocno Was osłabi, a wtedy będziecie dużo bardziej podatni na kontrę.
Frajdy ze stania w oktagonie (i ringu PRIDE) jest naprawdę dużo. Trudno mi w tej chwili wyobrazić sobie lepsze przeniesienie MMA do wirtualnego świata. Walki są dynamiczne i emocjonujące, niezależnie od klasy wagowej. Sporo tu krwi, rozciętych łuków brwiowych i siniaków, choć mam dziwne wrażenie, że poprzednie odsłony były odrobinę brutalniejsze. Każde starcie jest inne, konsola inaczej reaguje na te same ataki, co wymusza opracowanie przynajmniej kilku zapasowych strategii. Na tym właśnie polega stworzenie świetnej gry sportowej, która starczy na długie tygodnie, a opanowanie jej do perfekcji zajmie przynajmniej kilka miesięcy ciężkich wirtualnych treningów.
Walka w sieci O przetestowanie trybów sieciowych w „UFC Undisputed 3” poprosiliśmy kogoś, kto nie tylko zjadł zęby na dwóch poprzednich odsłonach serii, ale również od wielu lat interesuje się federacją UFC. Kasjan Kańduła ograł najnowszą część produkcji Yuke's na 360.
Tryb online, który był bolączką poprzednich części, głównie ze względu na koszmarne lagi, tym razem wyszedł obronną ręka. Jednak nie obyło się bez zgrzytów. Lagi niestety wciąż się zdarzają, jednak większość meczów rozegrałem bez problemów. Kolejny mankament to sterowanie - możemy wybrać albo profesjonalne, albo amatorskie. Jak łatwo się domyślić, większość graczy używa uproszczonego, by mieć przewagę, głównie w parterze. Spotkało się to z krytyką fanów, którzy domagają się łatki wnoszącej podział ze względu na wybrane sterowanie. Poza standardowym trybem jeden na jednego mamy także możliwość stworzenia własnego obozu, do którego mogą dołączyć inni gracze. Z nowych opcji doszła możliwość nagrywania własnych walk i dzielenia się nimi w sieci. Ponadto można ściągać grafiki, jak również stworzonych przez graczy zawodników, wśród których nie zabrakło nawet „Pudziana”. Reasumując, tryb online jest wreszcie dopracowany i można bez większych problemów udowodnić, kto zasługuje na pas niekwestionowanego mistrza. Ci piękni faceci „UFC Undisputed 3” wygląda bardzo dobrze, choć do poziomu odwzorowania sportowców znanego z ostatniej odsłony serii Fight Night jeszcze trochę brakuje. W porównaniu z poprzednią edycją widać lekkie wizualne szlify, lecz to wciąż ten rodzaj oprawy, do którego przyzwyczaiło nas już Yuke's. Animacje wydają się bardziej dopracowane, napotkacie jednak dziwne i nienaturalne zachowania modeli zawodników podczas powtórek. Menu jest tym razem bardziej czytelne, mniej tu statystyk, a więcej intuicyjnych zakładek.
UFC 3: 7 Sec Knockout!!! (17 In-Game)
W tle przygrywa fajna gitarowa muzyka, choć to wciąż bardzo ugrzecznione dźwięki. Jeśli mieliście przyjemność grać w pierwszą odsłonę „UFC Undisputed”, wiecie, o czym mówię. MMA to ostra, męska jazda bez trzymanki i chciałbym usłyszeć tu trochę więcej brutalniejszych dźwięków. Wiem, że niektórzy mogą ich nie przetrawić, ale ugrzecznianie oprawy muzycznej to zła droga.
Werdykt „Undisputed” to najlepsza i najbardziej dopracowana odsłona serii. Nie można jednak mówić o żadnej rewolucji. Yuke's doskonale wie, że stworzyło świetny system walki, teraz go tylko udoskonala. Firma po raz kolejny rzuciła konkurencji rękawicę i pozostaje czekać na odpowiedź EA, choć śmiem twierdzić, że „Undisputed” już tak mocno ugruntowało swoją pozycję na poletku gier traktujących o MMA, że nikt nie ma szans odebrać im korony. Walki online wreszcie działają tak, jak powinny, co powinno przedłużyć życie tej odsłony. I choć to tak naprawdę tylko rozbudowana i ulepszona wersja hitu sprzed dwóch lat, to warto postawić ją na półce obok dwóch płyt z poprzednimi odsłonami. Bardzo dobra kontynuacja, która konsekwentnie rozwija pomysły poprzedniczek. Tylko tyle i aż tyle.
Ocena: 4/5 - Warto (Ocenę 4 otrzymują gry, które sprawiają sporą frajdę, ale brakuje im ostatecznych szlifów).
Data premiery: 17.02.2012 Deweloper: Yuke's Wydawca: THQ Dystrybutor: CD Projekt PEGI: 16
Egzemplarz do recenzji udostępnił dystrybutor.
Paweł Winiarski
UFC: Undisputed 3 (X360)
- Gatunek: bijatyka
- Kategoria wiekowa: od 16 lat