UFC Personal Trainer - Konrad idzie na siłkę
Jeden człowiek. Jeden Kinect. 30 dni aby uratować świat.
Do redakcji trafił egzemplarz UFC Personal Trainer, programu treningowego na Kinecta. W odróżnianiu do kilku poprzednich, ten kierowany jest wyraźnie do facetów, którzy średnio czuli się w pastelowym świecie Your Shape i wolą sobie wyobrażać, że stają się zawodnikami MMA.
Jak zobaczycie na zwiastunie, to Poważna Sprawa:
Za sprawą przypadku, czy też starannie zaaranżowanego splotu wydarzeń, okazało się, że redakcyjny Kinect jest aktualnie w moim posiadaniu, więc program do testów dostałem właśnie ja. Razem z Fantastic Pets, ale o tym kiedy indziej.
Tak też, zaczynam testować. Przez następne 30 dni będę w poniższej notce informował o postępach, dolach, niedolach i innych rzeczach związanych z UFCPT, bo tylko tak będę mógł się przekonać, czy program się do czegokolwiek nadaje. Jeżeli po tym czasie będę czuł poprawę kondycji, a także i przede wszystkim: miał ochotę ćwiczyć dalej, to będzie to znak, że warto się tym tytułem zainteresować. Chyba.
Dzień pierwszy PT oferuje szereg minigier, serii ćwiczeń, ale mnie interesuje pakiet maksimum, czyli 30 dniowy (okej, można wybrać także 90 dniowy) program treningowy z jednej z trzech kategorii: nabrania siły, zrzucenia wagi i wzmocnienia wytrzymałości. Ciężarów nosić nie potrzebuję, chudnąć nie zamierzam w żadnym wypadku, wybieram więc wytrzymałość, mając nadzieję, że będą to po prostu najbardziej ogólne ćwiczenia na rozciągnięcie i rozgrzanie organizmu.
Dziennie przewidziano kilkanaście ćwiczeń, które łącznie powinny zająć około pół godziny: pompki, wypady, wymachy, a także machanie pięściami w sparing partnera. Wirtualny trener pokazuje w jaki sposób wykonywać ćwiczenia, zagrzewa do walki, jednakże w żaden sposób nie reaguje na to co się dzieje przed Kinectem. Gdy po 10 pompkach miałem dość i ległem na dywanie (obwąchiwany przez zaniepokojonego psa), licznik nadal odmierzał czas, a trener niezrażony pokrzykiwał "świetnie! tak właśnie się to robi! jeszcze jedna!". Na dodatek, zestaw jego odzywek jest mocno ograniczony i szybko zaczął się powtarzać.
Program na początku pytał się o mój wiek, wagę i wzrost, a także przeczołgał przez zestaw podstawowych ćwiczeń, aby stwierdzić, jak najbardziej słusznie, że jestem początkującym. Na tej podstawie dostosował liczbę powtórzeń w danych cyklach i rzeczywiście, rzadko kiedy jest to więcej niż byłbym w stanie wykonać.
Rano nie zdążyłem wykonać dziennego programu w całości, mam nadzieję nadrobić wieczorem. A tymczasem:
Dzień drugi Uf, udało się, cała przewidziana na dzisiaj seria zrobiona. Wstałem rano i zgodnie z radami użytkownika nocomment zjadłem coś, odczekałem grając w ostatni dodatek do LA Noire i zabrałem się do roboty. Dieta nie jest jeszcze idealna, ale jutro powinienem zgromadzić odpowiednie żarcie.
Dzisiaj w programie były: pompki, przysiady, wypady w przód i na boki, skłony i coś co gra określa mianem "Arnold press". Wybaczcie, że nie znam odpowiedniego żargonu. Ze śmiesznych rzeczy, aby program zliczył pompki nie trzeba nic robić, najwyrażniej po prostu cyklicznie sprawdza, czy głowa gracza jest w odpowiednim miejscu. Pompki to moja zmora, nie ma drugiego ćwiczenia, które tak bardzo by mnie wyczerpywało, dlatego gdy po skończeniu serii dziesięciu, siedzę na dywanie i sapie, głupio, że PT zlicza mi następne i twierdzi, że zrobiłem 13. Resztę ćwiczeń zlicza już normalnie.
Problemy z Kinectem jak na razie są dwa: ma trudności z zarejestrowaniem ruchu moich ramion w górę, nawet jeśli stanę w znacznej odległości, a także, nawet po kilku próbach kalibracji, nie radzi sobie z dopatrzeniem się mnie gdy leżę na dywanie i wykonuje końcowe ćwiczenia rozciągające. Jest to o tyle wkurzające, że w sytuacji, gdy traci on gracza z oczu, po prostu zatrzymuje program i domaga się powrotu przed kamerę. Trochę boję się jutra, bo jak zdążyłem podpatrzeć, piątkowe ćwiczenia będą się składały głównie z różnych brzuszków i rowerków.
Inną wkurzającą sprawą jest nieprzemyślany interfejs, który wymaga, aby co chwila coś potwierdzać i ustawiać. Na przykład program nie jest w stanie zapamiętać, że używam kilogramowych hantli i przed każdym ćwiczeniem prosi o potwierdzenie wagi ciężarków i tego, czy w ogóle będę z nich korzystał. To po prostu wybija z rytmu.
Tak czy inaczej, dałem radę. Mam ochotę huknąć "siła!", ale trochę tej siły nie mam.
Dzień trzeci Dzisiejszy zestaw ćwiczeń był zupełnie inny od poprzednich. Głównie różnego rodzaju brzuszki, skakanie na niewidocznej skakance, a potem kilka serii walenia w niewidzialny worek treningowy. Na miejscu THQ wydałbym specjalny kontroler do Kinecta: worek treningowy. Trochę jak ponton w zeszłym roku.
Zamiast 30 minut cały zestaw zajął tylko 20, więc nie czuję się tak zmordowany jak wcześniej. Wbrew obawom Kinect, po przestawieniu kilkadziesiąt centymetrów niżej bez większych problemów łapał wszystkie ćwiczenia, które wykonywałem leżąc.
PT ma wbudowane opcje łączenia z różnymi serwisami społecznościowymi, ale aktualnie twierdzi, że nie może się z nimi połączyć. Trudno. Tymczasem naprzód, po biały ser z rodzynkami.
Dzień czwarty Ten sam zestaw ćwiczeń co w czwartek, ale zrobiony na spokojnie w sobotnie popołudnie. Cisza, spokój.
Dzień piąty W treningowym kalendarzu - wolne!
Dzień szósty Z powodu zwariowanego poniedziałkowego harmonogramu, zagrać, to znaczy poćwiczyć, mogłem dopiero wieczorem. Z śmiesznych rzeczy:
- gra dwa razy na amen zawiesiła konsole na początku ćwiczenia z przerzucaniem nieistniejącej opony od traktora (świetny pomysł na kontroler dodatkowy do Kinecta, tak swoją drogą)
- Kinect raz uznał, że stojące obok krzesło jest bardziej ludzkie niż ja i nie chciał mnie uznać z prawowity kontroler
Życie.
Konrad Hildebrand