Ubisoft z kolejnymi problemami. Michel Ancel odszedł za karę?
Skandalu w Ubisofcie ciąg dalszy. Tym razem na świecznik trafił Michael Ancel, twórca "Raymana" czy "Beyond Good and Evil".
Michel Ancel odchodzi od branży po ponad trzydziestu latach, by pracować w rezerwacie przyrody – pisała tydzień temu Klaudia.
Sam zainteresowany tłumaczył wtedy, że to dla niego wyjątkowy dzień.
- Po ponad 30 latach postanowiłem przestać pracować nad grami wideo i całkowicie skupić się na mojej drugiej pasji: dzikiej przyrodzie – napisał Ancel. – Mój nowy projekt ma miejsce w prawdziwym świecie i zamierzam skupić się na stworzeniu miejsca dla miłośników dzikiej przyrody i bezpiecznego dla zwierząt.
A więc klasyczne: rzucam korpo, idę w dzicz. Brzmi wspaniale. Ale może się okazać, że Ancel nie odszedł, tylko został grzecznie z Ubisoftu wyproszony. Powód? Niekończąca się burza wokół firmy.
Pisaliśmy o tym tutaj, tutaj i jeszcze trochę tutaj. W skrócie: ciągnąca się przez wszystkie szczeble historia nadużyć, oskarżeń o masturbację podczas służbowych podróży, toksycznych zachowań i molestowań. Yves Guillemot, prezes Ubisoftu nie miał wyboru i podjął radykalne kroki. Obiecał duże zmiany, zatrudnienie firmy konsultingowej i finalnie szczegółowy audyt oraz przegląd polityki kadrowej.
Efektem tego przeglądu ma być odejście Ancela. Teorię potwierdza francuski dziennik Liberation. W rozmowie z gazetą twórca "Raymana" miał sam przyznać, że śledztwo wewnątrz korporacji obejmowało również jego. Szczegółów jednak nie zdradził.
Bardziej skorzy do rozmowy byli jego współpracownicy. Z ich doniesień wynika, że Ancel miał charakteryzować się "toksycznym zarządzeniem" zespołem. Czyżby siedem lat pracy nad "Beyond Good & Evil 2" dały o sobie znać?
W relacjach przewijają się również "publiczne zniewagi", wahania nastrojów czy całomiesięczne milczenie względem jednego z pracowników. Podobno Ubisoft próbowało temu przeciwdziałać zatrudniając dodatkowych menadżerów tylko po to, by ograniczyć kontakt Ancela z podwładnymi.
Początkowo twórca próbował tłumaczyć się na łamach Liberation. Mówił, że nie zdawał sobie sprawy z wpływu jego słów na koleżanki i kolegów, a sam też miał problemy z presją podczas prac nad wysokobudżetowym i tak wyczekiwanym tytułem.
Z czasem komunikaty Ancela zmieniły się. Zaczął mówić o fake newsach ze strony gazety oraz o "zazdrości i złości pojedynczych osób". Swoje wytłumaczenia, bardzo szczegółowe, opublikował m.in. na Instagramie.
Prawdę - o ile w ogóle - poznamy dopiero po zakończonym dochodzeniu i audytu wewnątrz Ubisoftu. O ile oczywiście Yves Guillemot postanowi je upublicznić.