Ubisoft Digital Days 2013 - cyfrowa dystrybucja staje się naprawdę istotna
W ostatnich dniach pojawiło się na Polygamii sporo zapowiedzi nowych gier Ubisoftu, które łączy jedno - pojawią się w cyfrowej dystrybucji. Ale to nie wszystko, co można było zobaczyć na tegorocznych Digital Days.
Digital Days to coroczny pokaz dla przedstawicieli mediów, gdzie przedstawiane są gry tylko i wyłącznie z cyfrowej dystrybucji. Odbyły się dwie takie imprezy: w USA, w San Francisco oraz w Europie, w Paryżu i na tej drugiej mieliśmy okazję być.
Ładny był widok na Paryż
Po co robić osobną imprezę z grami chwilę po Gamescomie, PAX-ie czy chwilę przed Eurogamer Expo? Alain Corre, dyrektor Ubisoft France witając przybyłych na DD odpowiedział dobitnie - by takie gry nie zaginęły w tłoku i zamęcie targów. Jego zdaniem cyfrowa dystrybucja nadal postrzegana jest przez ogół jako „mała” i nieznacząca. Tymczasem zaznaczył, że zyski Ubisoftu z cyfrowych tytułów podwoiły się w ciągu ostatniego roku. A tytuły takie jak Far Cry: Blood Dragon, czy polski Call of Juarez: Gunslinger pokazały, że w cyfrowej dystrybucji tkwi potencjał. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy dobrze zaplanowana data wypuszczenia informacji, ale w tym roku Digital Days zostały o jeden dzień poprzedzone wiadomością o sprzedaniu ponad miliona kopii Far Cry: Blood Dragon. Corre dodał też, że Trials z XBLA ściągnięto 1,3 miliona razy i wyprzedza je tylko Minecraft, a w grze free2play Spartacus zarejestrowały się 4 miliony graczy w 2 miesiące. Pewnie sporo zrobiło to z ciekawości, jak wypadnie gra z darmowym dostępem na konsolach, część pewne już do niej nie wróci, ale wynik i tak robi wrażenie. Liczb padało więcej, ale wniosek jest jeden: Ubisoft wierzy w potencjał cyfrowej dystrybucji. Nic dziwnego, że zapowiedzieli wprowadzenie sklepu Uplay na konsole PlayStation 4 i Xbox One oraz wersję 4.0 na PC z rozbudowanymi funkcjami społecznościowymi i integracją z Twitch.tv.
Wybierz kartę w Duel of the Champions
A same gry cyfrowe w rozumieniu Ubisoftu są bardzo różne: przeglądarkowe free2play, mobilne premium i freemium, czy po prostu zwykłe gry, tylko ciut mniejsze od tych „dużych”.
Myślałem, że największa kolejka chętnych i zainteresowanych ustawi się do Assassin's Creed Liberations HD przeniesionej z PlayStation Vita na PC i konsole domowe. W końcu to seria o Asasynach, flagowy tytuł Ubisoftu, markę znaną na całym świecie i popularną wśród graczy. Ale nie...
Scenarzysta opowiada o Assassin's Creed: Pirates Dominikowi z gry.wp.pl
Nie mniejszego tłumu, z tych samych powodów spodziewałbym się przy Assassin's Creed Pirates, bo choć to gra mobilna, to żadne tam free2play, a płatny pełnoprawny nowy tytuł uzupełniający bogatą historię świata z tej serii gier. Jednak nie, bo choć te gry też całkiem tłumnie oglądali zainteresowani, to show ukradła inna produkcja.
Za czym ta kolejka?
Child of Light. Kolejka do „namiotu” z grą ustawiła się o 9:30 rano, gdy impreza się rozpoczęła i nie znikała do 17, gdy musiałem to miejsce opuścić. Nic dziwnego - Child of Light to pastelowa grafika, bajkowa historia - trudno się nie zakochać. Atmosferę tajemniczości dopełniał ten dziwny namiot - może twórcy chcieli, byśmy mogli spokojnie obcować z grą i nikt nie zerkał nam przez ramię? W końcu i tak musieli zacząć prezentować grę 2-3 osobom naraz, bo inaczej kolejka stałaby tam do rana dnia następnego. Ale to chyba dobry dowód na to, że nic tak nie wzbudza zainteresowania jak świeże tytuły.
Szkoda tylko, że trafił mi się wyjątkowo mało wygadany prezentujący - nie jestem pewien, czy nie chciał za dużo zdradzić, czy po prostu za wiele nie wiedział, ale poza wskazaniem co gdzie i jak, nie odpowiedział właściwie na żadne pytanie o fabułę czy proces tworzenia gry.
Prezentujący Valiant Hearts zarażali entuzjazmem
Nieco mniejszy tylko tłumek zgromadził się przy Valiant Hearts: The Great War - wyglądającej jak komiks historii o pierwszej wojnie światowej. Dwóch twórców opowiadało o niej z taką pasją i tak cierpliwie odpowiadało na pytania, że przestałem tam całą jedną prezentację i jeszcze kawałek drugiej. Kusiło, by podebrać pada i zagrać samemu, ale cóż, nie dali.
Obydwie te gry pokazywały, jak duży potencjał ma UbiArt Framework - silnik do tworzenia dwuwymiarowych gier, który pozwala łatwo umieścić na planszy obiekty - nieważne, czy to modele 3D, rysunki czy wypalone z gliny kształty. Zresztą, sami zobaczcie:
Podobny problem jak przy Child of Light miałem zresztą przy The Crew, w którym musiałem rozeznać się sam. Mogłem sobie stuningować Dodge Chargera przy pomocy leżącego obok tabletu i pojeździć nim po słonecznym Miami. Do wyboru były tam najróżniejsze zadania - próbowałem np. zatrzymać transport narkotyków olbrzymim Hummerem używając do tego zmodyfikowanej, terenowej wersji mojego samochodu. Wraz ze mną robił to gracz obok, w trybie kooperacji. Pewnie szłoby mi łatwiej, gdyby nie maksymalnie zręcznościowy model jazdy i fizyka, która sprawiała, że strasznie rzucało mną po drodze. Z drugiej strony - jazda na oślep przez miasto, taranowanie barierek i śmietników i wrogiego samochodu dają całkiem sporo frajdy, acz nie spodziewałbym się po The Crew nic specjalnie oryginalnego. Zdaje się być odpowiedzią na Need for Speed Rivals od Electronic Arts. Nie wiem też, do czego jeszcze można będzie wykorzystać tablet, ale malowanie i tuning samochodu to nie jest czynność, do której byłoby mi potrzebne dodatkowe urządzenie.
EndWar Online
Prezentacja EndWar Online była jedną z najbardziej profesjonalnie przeprowadzonych - dzięki prostemu trickowi. Sześciu graczy dostawało headsety i mogli słuchać prowadzącego odcięci od lekkiego gwaru Sali i spokojnie skupić się na grze. A ja zupełnie zapomniałem, że na imprezie jest też Ubisoft Szanghaj i nieźle zaskoczyło mnie, gdy pracujący tam Michał Madej znienacka przywitał mnie po polsku.
Zmęczony wirtualną wojną złapałem za tablet z Rayman: Fiesta Run, by nieco się zrelaksować. Mam mocno mieszane uczucia - wiem, że Paweł Winiarski zagrywał się w Jungle Run i był zachwycony. Ale mnie w Fiesta Run irytowało, że postać biegnie sama w prawo, ja tylko skaczę i atakuję, nie mogę jej zawrócić i jeśli coś przegapię, to powinienem w sumie zacząć poziom od początku. Gra jest śliczna, brzmi i wygląda uroczo, aż się prosi o więcej swobody. I w sumie to przesiedziałem z tym tabletem dobre 20 minut, próbując wymaksować jedną planszę. Magia Raymana, tak to sobie tłumaczę. Albo Kórlików, bo gra o nich - Rabbids Big Bang - broni się głównie tymi sympatycznymi postaciami. Nie zrozumcie mnie źle, jest całkiem przyjemna, jeśli odpowiada Wam model rozgrywki pt. „Doleć jak najdalej”
Postacie z Trials Frontier i Watch Dogs
Lepsze wrażenie miałem przy Trials Frontier - choć sterowanie jest dotykowe, to prawie identyczne jak na Xboksie i całkiem skuteczne. Gra jest o dziwo wymagająca, choć nie łamie palców jak na konsoli, to przykuwa. Nieco upierdliwe są dodane do wersji tabletowo-smartfonowej zadania, które trzeba wykonywać dla postaci z wioski, by odblokować trasę i zarabiać pieniądze. Wymagają nie tylko ukończenia wyścigu, ale i szczęścia, by potem wylosować przedmiot, którego potrzebuje mieszkaniec. Nie wylosowałeś? Cóż, ścigaj się jeszcze raz albo zapłać diamencik (opłacany prawdziwymi pieniędzmi) za kolejne losowanie. Ale poza tym to stary dobry Trials, tylko trzeba się przekonać jak na dłuższą metę zadziała system free2play.
Wspomniałem, że przy The Crew, że korzystanie z tabletu jako dodatkowej platformy do gry nie miało tam dla mnie sensu. Okazuje się, że można jednak zrobić dobrą aplikację towarzyszącą, o czym przekonałem się grając w Watch Dogs. Aplikacja będzie tam darmowa i niezależna od gry, a pozwala grającemu wcielić się w operatora systemu miejskiego CTOS pracującego dla korporacji BLUME. Może rzucać wyzwania znajomym graczom wcielającym się w tym samym czasie w Aidena Pearce'a w normalnej grze Watch Dogs. Jednym z nich jest pościg, gdy bohater próbuje dotrzeć do określonych punktów na mapie, a osoba z tabletem próbuje mu w tym przeszkodzić, wykorzystując mapę miasta, policyjny helikopter, radiowozy, ale przede wszystkim elementy tkanki miejskiej - drzwi garaży, otwierane blokady ulic, wybuchające studzienki, zwodzone mosty itp.
Watch Dogs
Żeby nie było za łatwo, działania gracza w Watch Dogs nieco wyprzedzają to, co widać na tablecie, więc konieczne jest planowanie naprzód. Wciągające, zwłaszcza jeśli macie kogoś, kto często przygląda się jak gracie i chciałby czasem dołączyć. Zwłaszcza że doświadczenie i pieniądze zdobyte w wyścigach z kolegą od tabletowej aplikacji można zainwestować w broń i ulepszenia, które przydadzą się w kampanii.
Ponadto na Ubisoft Digital Days można było zagrać w karciankę Duel of the Champions, hack'n'slash The Mighty Quest for Epic Loot (nasze wcześniejsze wrażenia) oraz Panzer General (testowaliśmy na Gamescomie), a także Just Dance 4.
Just Dance 4
Paweł Kamiński