Twórcy Super Meat Boya o piractwie: "mamy je w dupie"
Będąc twórcą gier, można mieć różne podejście do piractwa. Można złorzeczyć, przeklinać, płakać, walczyć z nim wszystkimi możliwymi sposobami... Albo mieć je gdzieś. Jak Team Meat, czyli twórcy niezależnego hitu ubiegłego roku - Super Meat Boya.
20.07.2011 | aktual.: 06.01.2016 12:15
Tak więc, cytat:
Nasza gra była piracona w ogromnych ilościach - mamy to w dupie. Jeśli ściągnięto za darmo, powiedzmy, 200 tysięcy sztuk SMB, to 200 tysięcy ludzi zagrało w tę grę. Jeśli im się spodobała, istnieje spore prawdopodobieństwo, że zauważą ją ich znajomi albo oni sami napiszą o niej na swoich blogach. A nie jest fajnie mówić, że lubi się grę, którą się ukradło, więc tego nie powiedzą. I w jakiś sposób to przerodzi się w sprzedaż. Niepoprawni optymiści? Tak uważa Piotrek Gnyp, redaktor naczelny Polygamii, który w takim podejściu nie widzi większego sensu.
Wolnym wyborem twórcy/wydawcy jest w jaki sposób udostępnia swoje dzieło - może rozdawać je za darmo, może sprzedawać. Stwierdzenie, że "nie jest fajnie mówić, że lubi się grę, którą się ukradło" jest dla mnie mocno naiwne, bo niby dlaczego osoba, która spiraciła grę ma w ogóle mieć z tym jakikolwiek problem? Owszem, buduje to świadomość marki, ale czy na pewno przekłada w znaczący sposób na większą sprzedaż? Dla mnie nie bardzo. Jeśli jednak zapytalibyście mnie, to mi bardzo podoba się podejście twórców SMB. "Róbmy swoje i nie przejmujmy się piractwem, z którym i tak nie wygramy". Tak to widzę. I trafia to do mnie, bo to racjonalne. A przy okazji, nie zakładając walki z piratami wszelkimi kosztami, nie wpływa w żaden sposób na uczciwych klientów (jak np. zabezpieczenia DRM - to przykład znany z produkcji największych firm).
A Wy? Uważacie panów z Team Meat za naiwnych czy racjonalnych?
[via Rock, Paper, Shotgun]
Tomasz Kutera