Twórcy Splinter Cell: Blacklist odkrywają, że ludzie nie lubią torturować innych
Scena, w której Sam Fisher, główny bohater gry, w brutalny sposób przesłuchuje jednego z przeciwników, została usunięta.
31.01.2013 | aktual.: 05.01.2016 16:23
Splinter Cell: Blacklist po raz pierwszy zaprezentowano na konferencji Microsoftu podczas ubiegłorocznych targów E3. Być może pamiętacie scenę, w której Sam w brutalny sposób przesłuchiwał jednego z przeciwników, w kulminacyjnym momencie wbijając mu nawet nóż w... w sumie nie wiadomo gdzie, bo na prezentacji akcja została zaciemniona. Tak czy inaczej, możecie sobie przypomnieć, o co dokładnie chodzi, oglądając rzeczone wideo:
W skończonej grze scena ta miała być w pełni grywalna. To nie był tylko filmik przerywnikowy.
Ktoś w Ubisoft Toronto poszedł jednak po rozum do głowy i postanowił ten fragment usunąć. Andrew Wilson z Ubisoftu przyznał, że reakcje po pokazie na E3 były bardzo negatywne. W związku rzeczoną scenę z gry usunięto. Wilson podkreślił, że "nie słyszał, by komukolwiek ona się podobała" i zapewnił jednocześnie, że w gotowym Blacklist nie znajdziemy żadnych tortur. Co nie znaczy, że nie będzie przesłuchań - granica między jednym a drugim jest jednak w tym wypadku dość znaczna (choć płynna).
Informacje te pojawiły się w związku z pokazem najnowszego Splinter Cella, który Ubisoft urządził w ubiegłym tygodniu. Z informacji, które z niego spłynęły, dowiedzieliśmy się także, że bazą w grze będzie wielki samolot - Paladin - który ma nawet służyć za menu (nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z kapsułą w LittleBigPlanet...). Będzie także pewien system ekonomii - w kampanii dla jednego gracza będziemy zdobywać walutę, która pozwoli na zakup dodatków i bonusów do trybu wieloosobowego.
Dowiedzieliśmy się także, że w Blacklist będą trzy style rozgrywki. Assault to, zgodnie z nazwą, strzelanie do wszystkiego co się rusza i akcja w stylu Rambo, Panther to bezlitosne wykańczanie wrogów, ale po cichu, a Ghost będzie dla wszystkich tych, którzy spróbują przechodzić poziomy bez zabijania.
I to napawa mnie optymizmem. Choć trochę humor psuje mi fakt, że niektórzy dziennikarze narzekali, iż prezentowany fragment był mocno liniowy.
Cóż - pożyjemy, zobaczymy. Ciągle w ciebie wierzę, Sam.
Tomasz Kutera