Twórcy Punch Club boksują się z G2A. A jak przed resellerami zabezpiecza się Techland?
A jest się przed czym zabezpieczać, bo ostatnie pudełkowe gry Wydawnictwa Techland w dniu premiery potrafią być tańsze niż na steamowych wyprzedażach.
Techland odwala ostatnio kawał dobrej roboty. Homeworld: Deserts of Kharak dostał świetne wydanie pudełkowe o podtytule Edycja Morza Wydm, swoich wersji fizycznych doczekały się też między innymi pecetowe Layers of Fear, konsolowe Deadlight: Director’s Cut czy Rocket League, a w niedalekiej przyszłości dołączy do nich The Flame in the Flood. Poza tym, że edycje te dobrze wyglądają, to w przypadku Homeworlda jest to jedyne wydanie pudełkowe na świecie.
Takie akcje są świetne, szczególnie kiedy edycja pudełkowa zawiera dodatki typu art booki, ścieżkę dźwiękową czy choćby plakat. Do tego często są one tańsze niż w przypadku wersji ze Steama, bo ceny dopasowane są do polskiego rynku. Co ciekawe, zwykle są to lepsze oferty w porównaniu z trwającą właśnie u Gabena wyprzedażą. Na przykład pudełkowe Layers of Fear kupimy w promocji za około 35 zł (normalna cena to 60 zł). Na Steamie gra kosztuje teraz 10 euro (około 44 zł), a cena poza wyprzedażą jest dwa razy wyższa. Sugerowana cena Deserts of Kharak to 120 zł, w ramach letniej wyprzedaży kupimy grę trochę taniej na Steamie, ale to cyfrowa podstawka, a od Techlandu dostajemy pudełko, ścieżkę dźwiękową, art book, przewodnik i trzy DLC.
Tylko czy taka polityka nie okaże się na dłuższą metę strzałem w stopę? Szczególnie w kontekście ostatniej zawieruchy między tinyBuild i G2A. Skoro wydawane przez Techland gry można kupić taniej niż na Zachodzie, jakim problemem jest nabycie kilkudziesięciu sztuk, wyjęcie z nich kodów na Steama i sprzedaż w niższej cenie.
O to, jak wydawnictwo radzi sobie z psuciem rynku przez szarą strefę zapytaliśmy Tomasza Gawlikowskiego, dyrektora marketingu i PR w Techlandzie.
Mówi nam w odpowiedzi i widać, że na razie polityka ta się sprawdza. Oczywiście nikt nie trzyma się ceny sugerowanej, ale oscylując w granicach 100 zł nie jest ona specjalnie zaniżona. Do tego przeglądając oferty na Kinguinie czy G2A widać, że ktoś tego pilnuje, bo tam też nikt nie szaleje.
Dodaje Gawlikowski zwracając przy tym uwagę na duży problem, jaki możemy mieć w przyszłości. Nie od dziś wiadomo, że ceny na Steamie zupełnie nie są dopasowane do panujących u nas realiów i ratujemy się tańszymi wersjami kupowanymi bezpośrednio od wydawców. Ci jednak nie dysponują nieskończonymi pokładami cierpliwości i jeśli szara strefa będzie kwitła, szansa na tanie gry zmaleje.
Zresztą nie tylko Techland broni się przed wypływem tanich kluczy. Valve zablokowało możliwość dawania znajomym CS: GO w ramach prezentów podczas letniej wyprzedaży. Oficjalny powód, jak podaje Kotaku, jest taki, że społeczność tworzą gracze, którzy sami grę kupili.
Na Reddicie jednak gracze doszukują się drugiego dna, a konkretnie próby zablokowania handlu tanimi kluczami. Global Offensive kosztuje teraz 7 euro, normalna cena to natomiast 14 euro. W odróżnieniu od edycji pudełkowych, wersji cyfrowych jest nieskończona liczba, zatem co sprytniejsi mogą kupić teraz masę kodów w formie giftów, a po skończonej wyprzedaży wystawić je na przykład za 10 euro.
Moim zdaniem dobrze, że wydawcy tego pilnują. Zaniżanie cen na dłuższą metę nie jest dobre dla nikogo i strasznie psuje rynek. Z drugiej strony ciężko mieć o to pretensje do G2A czy Kinguina. To tylko strony oferujące platformę do handlu. Nie jest tak, że oba serwisy totalnie ignorują problemy, ale przy tej skali biznesu ciężko nad wszystkim zapanować. Może dlatego warto w końcu zakopać topór wojenny i zacząć współpracować?
Bartosz Stodolny