Twórcy Pokémon Go strzelają sobie w stopę głupimi tweetami, a gracze powoli tracą cierpliwość
Kontakt społeczności z Niantic jest praktycznie zerowy. Tymczasem Japonia przygotowuje się pod kątem bezpieczeństwa do rychłej premiery aplikacji.
Wczoraj pojawiła się nowa aktualizacja do Pokémon Go. Jeśli jednak myśleliście, że wersja 1.0.3 ustabilizuje serwery, naprawi radar albo wyeliminuje istotniejsze błędy, to dołączycie do setek tysięcy graczy, którzy nie są zadowoleni z patcha, który wprowadza - uwaga - "drobne poprawki tekstu". Tak, to wszystko. Drobne poprawki tekstu. Gracze znowu boją się używać czasowych przedmiotów w obawie przed natrętnymi problemami z logowaniem, a Niantic częstuje świat aktualizacją 1.0.3 z drobnymi poprawkami tekstu. Internet zdążył już trafnie zilustrować tę sytuację:
Teoretycznie można by założyć, że społeczność jest przewrażliwiona, rozpieszczona i nie rozumie, że w grę chce grać dosłownie cały świat, trudno więc od razu wszystko naprawić. Prawdziwy problem tkwi jednak już nawet nie w tym, że serwery umierają czy funkcjonalność szwankuje, tylko w tym, że Niantic Labs kompletnie ignoruje całą swoją zaangażowaną społeczność, nie komunikując się z nimi w żaden sposób. Twitter twórców zalewany jest pytaniami - wszystkie pozostają bez odpowiedzi, tweetów od Niantic od kilku dni ze świecą szukać... No, chyba że gra popularny raper, wtedy to co innego. Mu możemy przecież odpisać...
No i Jimmy Kimmel, rzecz jasna, Jimmy to drugi wyjątek, prawilna mordeczka:
Jak łatwo się domyśleć, twórców zalała fala krytyki, co najwyraźniej widać na reddicie - nie dość bowiem, że wydali aktualizację nie poprawiającą żadnego z poważnych błędów gry, to jeszcze ignorują swoją społeczność, zaczepiając za to celebrytów. Oj, oprócz programistów Niantic na gwałt potrzebuje ludzi od PR-u...
Wiadomo, wszyscy tam są z pewnością w dużym szoku i latają po biurze 24 godziny na dobę niby kurczaki bez głowy albo ćmy obijające się o meble. W końcu nikt chyba nie spodziewał się aż TAKIEGO zainteresowania Pokémon Go. Firma wiodła sobie spokojne życie w cieniu Google, potem po cichu prowadziła Ingressa... A teraz nagle muszą ogarnąć ogólnoświatowy szał, naprawić swoją ultrapopularną grę i zaplanować jej odpowiednio sprawny rozwój. To dużo obowiązków, ale jeśli jest coś, czego z całą pewnością nie powinni robić, to ignorować fanów i tracić czasu na bezcelowe zaczepianie znanych ludzi.
Wszyscy w Niantic pracują teraz pewnie w pocie czoła nad przygotowaniem japońskiej premiery. Były plotki, że ta nastąpi 20 lipca, ale jesteśmy jeszcze w stanie czasem się zalogować, więc Kraj Kwitnącej Wiśni ewidentnie wciąż nie otrzymał dostępu do gry. Za to jego władze już przygotowują się do szaleństwa, które najprawdopodobniej przekroczy kilkukrotnie to, co od dwóch tygodni obserwujemy w Polsce albo USA. Wypuszczono specjalny informator, który mówi obywatelom jak najbezpieczniej cieszyć się Pokémon Go.
Zalecenia są raczej klasyczne - żeby nie używać prawdziwych imion, nie robić zdjęć swojego domu, mieć jakieś źródło energii na wypadek gdyby trzeba było wezwać pomoc czy unikać nadmiernego przebywania na słońcu podczas upałów. Dobrze jednak, że ktoś już myśli tam nad szaleństwem, które uderzy, gdy Pokémony pojawią się w kraju swoich ojców.
My natomiast miejmy nadzieję, że Niantic lada chwila podzieli się Planem. Wiecie, takim długoterminowym albo chociażby na najbliższy tydzień. Bo znienawidzony ekran ładowania czy freezeballe będzie o wiele łatwiej znieść, gdy twórcy zarysują chociaż, jakie podejmują działania, by poprawić sytuację.
Patryk Fijałkowski