Twórcy League of Legends wygrywają w sądzie z oszustami
I przy okazji dostają 10 milionów dolarów.
Dla Riot Games, zarabiającego rocznie ponad półtora miliarda dolarów, to jak pięć złotych znalezione na chodniku, ale ważniejsze jest, że oszuści zostali w tym przypadku poskromieni. Jeśli nie wiecie, o co się rozchodzi...
W październiku zeszłego roku Riot Games pozwało autorów LeagueSharp, czyli oprogramowania uruchamiającego boty i skrypty w League of Legends. Aplikacja wyręczała graczy w nabijaniu poziomu, pozwalając im awansować o wiele szybciej niż uczciwi zawodnicy. Jak łatwo się domyślić, w grze tego typu jest to bardzo niepożądane działanie, które niszczy w zasadzie jej sens. Dlatego deweloperzy skierowali sprawę do sądu, choć wcześniej podobno próbowali załatwić sprawę polubownie - z marnym skutkiem, bo twórcy LeagueSharp milczeli. A warto dodać, że bot swoje kosztował - 15$ miesięcznie za wersję z ograniczeniami i aż 50$ za "pełniaka".
Całe szczęście, bo firma powinna mieć teraz fundusze na zapłacenie Riot Games zarządzonych przez sąd 10 milionów dolarów. Sprawę rozstrzygnięto na korzyść autorów League of Legends. LeagueSharp zostało zamknięte, a ich strony przejęte przez Riotów. Co ciekawe, winni są nie tylko oszukiwania w grze, ale też ataków na serwery LoL-a i zdradzania poufnych informacji na temat jednego z pracowników firmy. Sądowe zwycięstwo Riot Games cieszy w takiej sytuacji podwójnie.
Używanie botów i inne rodzaje oszustwa to plaga trawiąca gry sieciowe od wielu, wielu lat. Każdy taki przypadek poprawia z pewnością sytuację danego tytułu, ale wątpliwe by zbliżało branżę do całkowitej eliminacji tego typu praktyk. Tak długo jak istnieje rywalizacja, tak długo będą pojawiać się osoby, które kosztem oszustwa spróbują być najlepsi. Choćby przez jeden mecz.
A pamiętacie jeszcze, jaką piękną pułapkę zostawił na krętaczy CS-a AndoirdL? Cieszy też surowa postawa Blizzarda. Tak, oszustów nigdy nie wytępimy całkowicie, ale możemy chociaż próbować bardzo mocno uprzykrzyć im życie.
Patryk Fijałkowski