Twórcy gier nie byli przekonani do sposobu działania Kinecta
Peter Molyneux i tzw. "dyrektor kreatywny" Rare - powiązani z Microsoftem twórcy gier - nie byli początkowo zbyt przychylni Kinectowi (wtedy jeszcze - Natalowi). Ale, jako że dobre bajki muszą się dobrze skończyć, teraz wszyscy radośnie wymachują czym popadnie przed telewizorem. A co było wcześniej?
George Andreas z Rare, w wywiadzie z Edge, powiedział, że ani on, ani szef Lionhead nie byli zadowoleni z pomysłu na pozbawionego jakichkolwiek przycisków Kinecta. Problemem był właśnie brak jakiegokolwiek namacalnego kontrolera, jak powiedział Andreas - "Byliśmy całkowicie przekonani, że potrzebujemy przycisku, czegoś, co można by dotknąć, żeby wywołać jakąś akcję". Trzeba jednak zaznaczyć, że byli przekonani do samej kontroli ruchowej, a wątpliwości wzbudzał brak urządzenia sterującego w zasięgu ręki. Ostatecznie - po dłuższym czasie - oczywiście spodobał im się pomysł gracza-kontrolera. Wystarczyło, wg nich, zmienić podejście, porzucić stare przyzwyczajenia.
I choć "nawrócone owieczki" są jednym z najczęstszych chwytów marketingowych, to cała ta sytuacja uzmysławia dwie rzeczy. Po pierwsze - abstrahując od jakichkolwiek spraw technicznych - Kinect może rzucać gracza na głęboką wodę, właśnie poprzez brak namacalnego kontrolera. A tym samym na dobre zniechęcić do siebie sporą część graczy, być może przedwcześnie. Poza tym - wygląda na to, że Rare pracuje nad czymś z obsługą Kinecta.
Cóż, o tym, z jakim przyjęciem graczy spotkają się kontrolery ruchowe, dowiemy się jeszcze w tym roku. Do tego czasu część obaw powinna się rozwiać. Lub potwierdzić.
[via CVG]
Kamil Bogusiewicz