Twórcy Day One: Garry's Incident próbowali ocenzurować krytykę ich gry
Nie wyszło, bo trafili na TotalBiscuita.
Day One: Garry's Incident to nowa gra survivalowa, której bohater i jego historia dziwnie przypominają Joela z The Last of Us. Trafiła na Steam już prawie miesiąc temu i dostała dość kiepskie oceny, bo jest najwyraźniej niedokończona.
Jedną z takich ocen nagrał znany krytyk, TotalBiscuit, który recenzji co prawda nie robi, ale seria "WTF is..." to wnikliwe i często bardzo krytyczne oceny gier. Jego pierwsze wrażenia z Day One: Garry's Incident były bardzo negatywne, a wideo uplasowało się w czołówce najchętniej oglądanych materiałów na temat tej gry.
Jednak nie znajdziecie go na YouTube, bo na wniosek twórców z Wild Games Studio zostało usunięte. Zgłosili oni do YouTube naruszenie ich praw autorskich, bowiem TotalBiscuit zarabia na materiale z ich gry, co potwierdził w dyskusji na Steamie szef studia, Stephane Woods:
fot. steamcommunity.com
Problem w tym, że sami wysłali krytykowi kod do recenzji, w odpowiedzi na jego e-maila, w którym dokładnie wyjaśnia, czym się zajmuje i do czego dany kod wykorzysta. To, że Youtuberzy zarabiają na swoich filmach jest powszechną praktyką, tak jak serwisy umieszczają reklamy dookoła materiałów z gier. Rzadko, ktoś ma do tego pretensje. Zwłaszcza, że TotalBiscuit nie tworzy Let's playów, gdzie prezentowane są godziny gry, a komentarz stanowi dodatek - w jego niezbyt długich filmach opinia jest na pierwszym planie, a materiał z gry stanowi tło. Sami możecie się przekonać, bo usunięty film wypłynął na Daily Motion - w internecie nic nie ginie, a próbując coś usunąć można co najwyżej sprowokować efekt Streisand.
W odpowiedzi krytyk nagrał drugie wideo, gdzie wytyka twórcom, iż wcale nie naruszył ich praw, bo sami wręczyli mu kod. Powołuje się na wolność prasy oraz zasadność krytyki, jako działania prokonsumenckiego, a także wskazuje, że inne filmy z ich gry nie zostały usunięte. Udowadnia, że jego wideo zniknęło, bo oglądało się wyjątkowo dobrze i jasno wytykało wady gry. Wspomina też takie smaczki, jak nieudany Kickstarter, który wspierali sami twórcy oraz wysyp podejrzanie pozytywnych recenzji na Metacritic. Zakończył stwierdzeniem, że sprawą zajmą się prawnicy.
Daje jasno do zrozumienia: twórcy gry nie mogą usunąć recenzji czy opinii, z której treścią się nie zgadzają. Zwłaszcza, jeśli sami wyrazili zgodę na jej stworzenie i podsunęli krytykowi grę. Recenzent nie jest z tego tytułu zobowiązany do chwalenia i polecania produktu - ma wyrazić swoją szczerą opinię.
Gracze zresztą stanęli za nim murem, zarówno w dyskusjach na Steamowym forum, w komentarzach na YouTube, czy na Metacritic, gdzie gra ma obecnie PÓŁ PUNKTU na dziesięć.
fot. metacritic.com
O sprawie napisały też inne serwisy, a Kotaku otrzymało od Stephane Woodsa z Wild Games Studio następujący komentarz:
Po ujrzeniu negatywnych skutków naszych działań, zdecydowaliśmy się wycofać nasz wniosek do YouTube. Cóż, pogratulować zdrowego rozsądku. Szkoda, że tak późno. Pozostaje poprawić grę i liczyć na lepsze recenzje.
Paweł Kamiński