Twórcy Candy Crush twierdzą, że free-to-play zdominuje branżę
To, że firma zarabiająca krocie chwali swój sposób dystrybucji nie może dziwić. Ale żeby zaraz twierdzić, że wszyscy konkurenci muszą iść jej śladem...
16.04.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:39
King Games trafiło z Candy Crush Saga w dziesiątkę. Pobicie FarmVille 2 w wyścigu o tytuł najpopularniejszej gry na Facebooku to nie lada osiągnięcie. A przecież ten pożeracz czasu jest dostępny także na smartfonach i tabletach. Codziennie Candy Crush Saga jest odpalana na 93 milionach urządzeń! Zarabiane dolary chyba uderzyły nieco do głowy szefostwu firmy, pamiętacie pewnie, że całkiem niedawno King zastrzegł słówko "candy" w amerykańskim urzędzie patentowym i próbował dowieść, że także słowo "saga" nie powinno pojawiać się w tytule innych grach.
Tamte działania firmy były dziwaczne. Zapowiedź przyszłości branży gier, którą zdominuje model free-to-play warto jednak potraktować poważnie.
Jeśli zapytacie hardcorowych graczy, odpowiedzą, że nie są fanami tego modelu. Ale jeśli zadacie im pytanie o dłuższą perspektywę, o to czy chcą grać w swoją ulubioną grę przez lata, odpowiedzą "tak". Tommy Palm, autor tych słów, nie udaje, że model free-to-play jest doskonały. Jego zdaniem dużo firm musi nauczyć się korzystać z niego właściwie, jak znaleźć złoty środek. Twierdzi, że Kingowi się to udało, czego dowodzić ma to, że ponad połowa graczy, którzy doszli do ostatniego poziomu w Candy Crush nie wydała ani dolara. Jeśli pukacie się teraz w głowę, myśląc "gdzie ten klon Bejeweled, a gdzie gry dla poważnych graczy", to mogę tylko przypomnieć, że najnowsza gra Epic Games - autorów gier wytyczających dotychczas główny nurt - będzie dystrybuowana właśnie w modelu free-to-play. Także inne firmy eksperymentują, wszak niedługo doczekamy się "darmowych" odsłon chociażby serii Soul Calibur czy Ace Combat - do tej pory wydawanych w tradycyjny sposób.
Żyjemy w ciekawych czasach, to na pewno. Nie można być ślepym na to, że poważne firmy i marki coraz chętniej flirtują z free-to-play, aczkolwiek póki co raczej w ramach skoków w bok - gier tworzonych obok tych sprzedawanych tradycyjnie. Wizja Tommy'ego Palma wcale nie jest taka szalona. Pod warunkiem, że deweloperzy będą umieli pogodzić chęć zarobku z zadowalaniem graczy.
[źródło: IGN]
Maciej Kowalik