Twitch przygotowuje gry, w których oprócz streamera czynny udział wezmą sami widzowie
Nie jest to rewolucyjna nowość, ale pomysł, który zaiskrzył w Choice Chamber czy Daylight, doczeka się solidnego rozbudowania.
16.03.2016 | aktual.: 16.03.2016 13:17
Twitch chce poszerzyć format streamów i przy okazji zaoferować "nowy podgatunek" elektronicznej rozrywki nazwany Stream First. Są to tytuły tworzone od podstaw z myślą o doświadczeniach płynących z ich transmitowania; gry przekształcające trydycyjny stream w kooperacyjną zabawę całej społeczności. Widzowie nie są w nich bierni. Zamiast tego mają duży wpływ na rozwój wydarzeń lub stają się istotną częścią świata przedstawionego. Wszystkie te wieści zostały ogłoszone podczas tegorocznego Game Developers Conference, a na podparcie swoich ambitnych planów, Twitch zaprezentował trzy pierwsze gry typu Stream First.
Pierwszą jest Superfight przypominające elektroniczną karciankę, w której rozgrywka sprowadza się do dyskutowania. Dwóch streamerów staje naprzeciw siebie w walce na słowa i popkulturę. Losują karty postaci (może być Cthulhu, może być Chuck Norris albo nawet He-Man, im dziwniej tym lepiej), a do tego moce oraz słabości, jakie będzie posiadał ich bohater. Następnie rozpoczynają dyskusję na temat tego, który z nich wygrałby taką hipotetyczną walkę. Próbują przy tym przekonać widzów, że to właśnie ich wojownik (np. Neo dowodzący Gwiazdą Śmierci i wyposażony w fazer ze Star Treka) jest tym lepszym. Wiecie, to tak jak kiedyś na podwórku dyskutowało się, czy wygrałby Spiderman czy Pikachu, "Songo" czy Herkules i tak jak teraz za grube miliony dyskutuje się, czy wygrałby Batman czy Superman albo Kapitan Ameryka czy Iron-Man.
Po kilkuminutowej dyskusji widzowie głosują, który z bohaterów jest górą. Zarówno zwycięzca, jak i oglądający otrzymują potem punkty doświadczenia, choć nie jest jasne, na co będzie można je przeznaczyć. Trzeba jednak przyznać, że brzmi to wszystko bardzo kreatywnie i zabawnie, o ile nie dojdzie do sytuacji, w których ten gracz, który ma więcej "followersów", zawsze wygra, bo jego fani na niego bezwarunkowo zagłosują, choćby przez całą dyskusję tylko bekał. Gdyby jednak mechanizmy uniemożliwiały tego typu procedery, mogłaby z tego wyjść świetna rozrywka. Jeśli natomiast uważacie, że w Superfight jest za mało faktycznej gry... Spokojnie, dwie następne pozycje są bardziej dynamiczne.
Streamline (adekwatna nazwa™) będzie szybkim tytułem, w którym gracze będą walczyć ze sobą na arenach w różnych konfiguracjach i trybach. Gra wybierze 15 widzów i uformuje z nich drużynę. Streamer będzie mógł np. dołączyć do nich i walczyć z konkurencyjną ekipą innego streamera lub nie wychodzić poza granice swojego kanału i zamiast tego wcielić się w rolę łowcy i polować na swoich "followersów". Lub na odwrót. Ale 15 widzów wchodzących do gry, w czasie gdy społeczność składa się z, dajmy na to, 30 tysięcy osób, to nieco słaby wynik, prawda? Co ma robić reszta poza oglądaniem? Dla nich też przygotowano trochę atrakcji - mogą się zakładać, kto wygra, głosować za zmianą zasad meczu lub grać w mini-gry związane z tym, co aktualnie dzieje się w rozgrywce i dostawać za to nagrody.
Ostatnim zaprezentowanym tytułem jest Wastelanders. Po grze gadanej i takiej pełnej akcji, przyszedł czas na strategię turową. Streamerzy wcielają się w niej w rolę postapokaliptycznych dowódców wojennych, a ich armią są... widzowie. Kanały walczą między sobą, a oglądający kontrolują swoich wojowników za pomocą czatu - tam też wystawiają nagrody za głowy konkretnych wrogów, umieszczają miny... Trzeba przyznać, że w teorii wygląda to naprawdę intrygująco. A jak wyjdzie w praniu, kiedy wielkie społeczności Twitcha dorwą się do sterowania... Cóż, to się okaże. Koncepcje tych gier prezentują się naprawdę intrygująco. Wszystkie wyjdą tylko na PC, ale nie wiadomo jeszcze kiedy.
Pomysł Twitcha na zaktywizowanie widza nie wziął się znikąd. W końcu Choice Chamber, gdzie widzowie na zasadzie głosowania sami wybierają, jaką bronią posłuży się streamer czy w jaki sposób będzie skakał, cieszyło się swego czasu sporym powodzeniem. Z kolei twórcy horroru Daylight uwzględnili w swojej grze funkcję, w której widzowie wpisując na Twitchu odpowiednie komendy, mogą wpływać na poziomy i straszyć grającego (np. komenda "witch" przyzwie wiedźmę, "feet" wywoła odgłos kroków za grającym).
Wszyscy z pewnością kojarzą też słynne "Twitch plays", w których cała społeczność za pomocą komend na czacie steruje pojedynczą postacią w danej grze i próbuje ją przejść. 15 minut spędzonych na obserwowaniu piątej godziny prób wejścia na drabinę w Undead Asylum (Twitch plays Dark Souls) na zawsze pozostanie blisko mego serca.
Twitch Plays Dark Souls: Ornstein & Smough Defeated
Tak czy inaczej wniosek jest jeden, dosyć paradoksalny - Twitch polega na oglądaniu innych, ale jednocześnie społeczność chce doświadczeń, w których Twitch jednak nie polega tylko na oglądaniu innych. Brzmi to dosyć kuriozalnie, bo teoretycznie jeśli społeczność tak chce się zaktywizować, to niech wybierze sobie jakieś MMO. Gry z podgatunku Stream First zdają się jednak celować w złoty środek między graniem w grę, a jej oglądaniem. Złoty środek będący "tylko trochę graniem w grę". Czy to ma sens? Wydaje mi się, że ma. Też oglądając film i krusząc na siebie czipsy, mam czasem ochotę powiedzieć bohaterowi "nie przechodź przez te drzwi!", ale to nie oznacza, że chciałbym od razu poprowadzić za niego całą fabułę.
[źródło: GDC 2016, Game Informer, Techradar]