TV Superstars: świetna gra na imprezę, którą chce się zepsuć
Praca dziennikarza growego to, ogólnie rzecz biorąc, świetne zajęcie. Możliwość grania przed premierą, czasami także porozmawiania z twórcami największych hitów, podziw pięknych kobiet... No, to ostatnie może akurat nie, ale tak czy inaczej nie ma specjalnie na co narzekać. Od czasu do czasu jednak trafia się coś takiego jak TV Superstars i człowiekowi się nagle wszystkiego odechciewa.
26.11.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:55
TV Superstars to produkcja przeznaczona tylko i wyłącznie na kontroler ruchowy PS Move. W założeniu ma to być zestaw nieskomplikowanych minigierek, idealnych np. na imprezę czy do pogrania z rodziną. Świetnie, nie mam nic przeciwko takim grom. W tym wypadku jednak za dobrze miałem w pamięci ten zwiastun, żeby dać się nabrać:
- Bo wiesz, mam taką grę do opisania na Poly i tam trzeba kilku osób, no i byś się przydał. - Tak? A jaką? - szybko streściłem na czym polega TV Superstars. Odpowiedziało mi wymowne milczenie. - Ale spoko, mam też coś innego, więc jak już uporam się z tym, możemy pograć w coś lepszego. - ... - Kupię dużo piwa - dodałem. Dał się przekonać.
Testowanie TV Superstars zaczęliśmy więc od dźwięku otwieranych puszek. Następnie, zgodnie z prośbą gry, wzięliśmy się za tworzenie postaci. Trzeba wybrać imię, podpisać się (przy użyciu Move'a to wcale nie jest takie łatwe), dobrać fryzurę i tak dalej. Z rzeczy mniej typowych - przy pomocy PS Eye należy zrobić aż trzy zdjęcia (neutralny wyraz twarzy, uśmiech i złość), które gra wykorzysta potem do stworzenia wizerunku postaci. Działa to nawet całkiem nieźle, podobieństwo jest widoczne, szkoda tylko, że przy żarówkowym oświetleniu wszystkie twarze są mocno... zielone. Ot, szczegół. Na koniec trzeba jeszcze nagrać krótkie powitanie (gdzie popisaliśmy się wyjątkowo bogatą znajomością polskich wulgaryzmów. Ach tę męskie imprezy) i już. Trwa to długo - za długo, jak na taką grę, ale jakoś można to przeboleć (w naszym wypadku ilość piwa w puszkach zmniejszyła się o mniej więcej połowę).
W TV Superstars gracze wcielają się początkujących celebrytów, występujących w rozmaitych programach telewizyjnych. Pierwszy na liście jest Frockstar, ale biorąc pod uwagę, że to prowadzone przez Tomasza Jacykowa (tzn. przez jego głos) show o modzie, woleliśmy sobie darować. Zaczęliśmy od Let's Get Physical, czyli teleturnieju w stylu Wipeout. Kiedy już obejrzeliśmy zupełnie nieśmieszny filmik i przeczekaliśmy wszystkie ekrany ładowania, okazało się, że w pierwszej konkurencji musimy tylko szaleńczo machać kontrolerami (co wzbudziło w nas dość jednoznaczne skojarzenia. Ach te męskie imprezy) i sporadycznie naciskać jeden przycisk. Wow. Potem było odrobinę ciekawiej, ale w chwili gdy zaczynaliśmy nawet nieźle (!) się bawić... program się skończył. Cóż, to gra na imprezy, ma być szybko, tak? Nie - zaraz potem czekał nas bowiem nieśmieszny filmik, mnóstwo nikomu niepotrzebnych statystyk i punktów, ekran ładowania, nieśmieszny filmik, ekran ładowania...
Otworzyliśmy drugie piwo.
Następny w kolejności był Big Beat Kitchen, program o gotowaniu prowadzony przez kucharza-rapera, w którego w polskiej wersji wciela się Tede. To znaczy, podobno, bo słabo go słyszeliśmy. Jego wypowiedzi są za cicho nagrane i muzyka w grze cały czas je zagłusza. O, ironio.
Tak czy inaczej, Big Beat Kitchen bardziej nam się podobało - chodzi tu o wspólne gotowanie (robiliśmy naleśniki), a liczy się szybkość i, co najważniejsze, współpraca między graczami. Niestety, kiedy już zaczynaliśmy rozumieć, o co chodzi i co trzeba po kolei robić, kiedy już zaczynało nam dobrze iść... Taaaak, czas się skończył.
Otworzyliśmy trzecie piwo wpatrując się w ekran ładowania.
Oczywiście, mogliśmy zagrać raz jeszcze i raz jeszcze spróbować zrobić porządne naleśniki. Tylko, że już nam się zwyczajnie nie chciało. Wybierając jakiś program najpierw trzeba minutę albo więcej poczekać, żeby się wgrał, potem przebić się przez filmiki i już - można przez dwie minuty pomachać Movem. Trochę to nie ma sensu. Na szybko sprawdziliśmy więc DIY Raw, program o architekturze wnętrz (prowadzony przez Anię Muchę, mniej skupialiśmy się więc na rozgrywce, a bardziej na rozmowie o jej... o niej. Ach te męskie imprezy), potem "nakręciliśmy" jeszcze dwie reklamówki, poruszając kontrolerem zgodnie z wskazaniami na ekranie...
Otwieraliśmy czwarte piwo czekając na załadowanie się Scotta Pilgrima.
Problem z TV Superstars jest bardzo prosty - nie nadaje się dla nikogo. Chce być Move'owym Buzzem, oferującym dobrą zabawę na imprezie, ale mu to nijak nie wychodzi. Poszczególne programy, z wyjątkiem może Big Beat Kitchen, są nudne, a w pierwszym momencie nie wiadomo, co trzeba w nich robić. Ponadto interfejs jest niejasny i nieprecyzyjny, a jakby tego wszystkiego było mało, gdy gracze zaczynają już rozumieć o co chodzi, kończy się czas i trzeba wrócić do głównego menu. Oczywiście jeśli najpierw przeczeka się wszystkie statystyki, filmiki z żarcikami i ekrany ładowania. Zastanawiam się jeszcze, po co na siłę wciśnięto tu element rozwoju kariery. Po co to komu do zabawy na imprezie? Przecież regularnie TV Superstars nikt normalny nie będzie włączał.
Znacie to dziwne uczucie wstydu, które czasem się czuje, gdy ktoś zrobi coś głupiego w Waszym towarzystwie? Mam to samo z TV Superstars. Boję się, że ktoś zobaczy tę grę i powie "to o to chodzi w tych całych konsolach?" Nie o to.
Na szczęście.
Tomasz Kutera
PS Na koniec muszę oczywiście podziękować Kubie, który ze mną grał. Dzięki!