Tryb sieciowy w Gears 5 z nowymi zasadami
The Coalition zapomniało, że w metodzie kija i marchewki ważne są oba człony.
Twórcy gier i trybów nastawionych na rozgrywkę wieloosobową praktycznie od zawsze zmagają się z wieloma problemami, czy to w kwestii odpowiedniego balansu broni i postaci, czy też animowania społeczności, tak by gracze regularnie rozgrywali kolejne mecze. Dużym problemem jest tak zwany “rage quit”, czyli opuszczanie gry w trakcie trwania rozgrywki, co automatycznie powoduje osłabienie jednej z drużyn i tym samym zmniejsza jej szanse na wygraną.
Najlepiej założyć, że gracz zrobił to totalnie specjalnie i należycie go ukarać - w zależności od tego ile zaliczył wyjść, tym surowsza będzie kara. W oficjalnym oświadczeniu… a nie, to tylko zwykły wpis na Twitterze. No więc, we wpisie na Twitterze studia czytamy, iż kary będę wymierzane od chwili pojawienia się postu i jest to forma ostrzeżenia. Jak się łatwo domyślić, gracze nie byli zachwyceni takim obrotem sprawy, a studio ewidentnie nie podpatrzyło, jak z tym problemem radzi sobie konkurencja. Nie żeby jakoś szczególnie lepiej, ale po kolei.
Taki Overwatch również posiada podobny system i tam bardzo dużym problemem są wątpliwej jakości serwery, przez co w godzinach szczytu pojawia się wiele rozłączeń z aktualnie trwającą rozgrywkę. Oczywiście gra nie rozpoznaje, czy gracz opuścił mecz z własnej woli, czy też było to spowodowane problemami po stronie deweloperów. W obu przypadkach traci się punkty rankingowe, a jeśli sytuacja powtarza się notorycznie, to wszystko może skończyć się czasowym zawieszeniem konta.
Zespół Jeffa Kaplana nie tylko jednak kara, ale też nagradza i na koniec meczu można zdobyć specjalne bonusy - specjalny system wzajemnego dawania sobie ocen mobilizuje wszystkich do pozostania w grze. Oczywiście dalej nie rozwiązuje to podstawowego problemu wszystkich graczy o nazwie “normalne życie”, ale jak na razie to jedno z lepszych rozwiązań jeśli chodzi o kompetytywną rozgrywkę.
Bartek Witoszka