True Crime: Hong Kong powróci z niebytu jako Sleeping Dogs?
08.02.2012 11:48, aktual.: 05.01.2016 16:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
True Crime: Hong Kong było nieźle zapowiadającą się grą porzuconą przez Activision, a następnie kupioną przez Square Enix. Square kupiło prawa do kodu, ale nie do marki, więc trzeba było wymyślić nowy tytuł.
Square Enix zapowiedziało swoją nową produkcję, Sleeping Dogs podczas imprezy Destination PlayStation. Gra ma się ukazać w sierpniu 2012 roku na PlayStation 3, Xboksa 360 i pecety.
Skąd się wzięły domniemania, że SD to porzucony True Crime? Na obrazku promującym grę widać postać z policyjną odznaką (główny bohater TC:HK miał być policjantem), z tatuażem chińskiego smoka (wiadomo, smoki na ulicach Hong Kongu to codzienność, służby miejskie ciągle mają kłopoty ze staruszkami, które dokarmiają je w parkach).
Sama marka "Sleeping Dogs" została zastrzeżona na początku 2012 roku, i prawdę mówiąc jest to tytuł, który równie dobrze pasuje do kolejnych przygód Kane'a i Lyncha, którzy ostatnim razem też rozbijali się po azjatyckich metropoliach. Więc na troje babka wróżyła.
Maciek Kowalik miał okazję zobaczyć True Crime jeszcze w 2010 roku i pisał wówczas tak:
Po zobaczeniu gry na własne oczy jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze - wbrew temu, co mówią autorzy, bacznie przyglądali się oni wielu grom i inspiracje widać gołym okiem. Nie ma w tym nic złego, bo choć True Crime łączy wiele znanych już elementów, to jednak widać, że United Front Games ma pomysł, jak dopasować je do swojej opowieści. Nie chodzi o sztuczne silenie się na oryginalność, a stworzenie ciekawej gry, opartej na sprawdzonej formule i wzbogaconej dodatkowymi smaczkami.
Po drugie - mimo, że w tytule gry nie ma nazwiska Johna Woo, to właśnie fani jego filmów pierwsi powinni ustawić się w kolejkach. Stranglehold był namiastką tego klimatu, skupioną wokół strzelanin. Dopiero w True Crime możemy poczuć się, jak autentyczny bohater nie powstałego jeszcze filmu.
Źródło: Siliconera
Konrad Hildebrand