"Tragedia, katastrofa" - Peter Molyneux bezlitosny dla Kinecta
Jak zmieniają się nam opinie, gdy nie musimy już wciskać ludziom chybionego pomysłu...
Szczerość Petera Molyneux w tym fragmencie IGN Unfiltered rozbraja. I przypomina, by zawsze brać olbrzymią poprawkę na wszystkie okrągłe formułki, którymi częstują nas marketingowcy próbujący sprzedać nowy produkt. Siedem lat temu nie było przecież chyba większego fana Kinecta niż Molyneux. To on widział w Milo rewolucję, o której opowiadał chętnie i z pasją, a która nigdy nie trafiła do graczy. A potem stworzył w Lionhead Fable: The Journey, które nie było potrzebne nikomu poza działem sprzedaży Microsoftu. I obrażał się za nazywanie tego spin-offa grą "na szynach".
Peter Molyneux: Kinect Was a 'Disaster, Trainwreck' - IGN Unfiltered
Już w okolicy premiery Xboksa One, do którego Kinect był dorzucany na siłę, Molyneux dawał wyraz swojemu rozczarowaniu taką decyzją. Widział w sensorze niepotrzebny dodatek a nie coś, co rzeczywiście polepsza doświadczenie z konsolą. Ale wtedy jeszcze gryzł się w język. Na powyższym filmiku już tego nie robi. Nazywa Kinecta katastrofą. Co może nie być zbyt rozsądne jeśli faktycznie chciałby jeszcze kiedyś współpracować z Microsoftem. Na przykład przy Fable 4.
Ale przynajmniej jest chyba szczery. I - jak pisałem niedawno - dobrze mu w grach na telefony, więc może dobrze sobie przekalkulował ryzyko podpadnięcia Microsoftowi. Choć firma też przecież wie, że jej zabawka świata nie podbiła. Najpierw okazało się, że Kinect wcale nie jest potrzebny Xboksowi One do działania i przestał być wciskany graczom na siłę, a całkiem niedawno przeglądając specyfikację projektu Scorpio nie zobaczyliśmy w nowej konsoli portu dla sensora.
Maciej Kowalik