Top Darts, czyli gra głupia z założenia
Jeden z największych moim zdaniem problemów z kontrolerami ruchowymi jest taki, że mało kto ma ochotę wymyślić dla nich jakieś oryginalne zastosowanie. Łatwiej przecież przenieść w wirtualną rzeczywistość coś, co już znamy. Choćby sport - piłkę nożną, kręgle, boks... Wszystko po kolei. Niektórzy jednak, zdaje się, nie zauważają zupełnie kontekstu takiego działania. I wychodzą z tego rzeczy co najwyżej śmieszne. Jak Top Darts, które ostatnio wpadło mi w ręce.
24.11.2010 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Od samego początku swojego istnienia gry pozwalały na przeżycia wyjątkowe, przygody nierealne w "zwykłym świecie". Już te kilkadziesiąt lat temu ratowaliśmy więc wszechświat (Space Invaders), szukaliśmy pradawnych skarbów (Adventure) czy też po prostu walczyliśmy z hordami nieumarłych (Pac-Man). Przez te wszystkie lata to niespecjalnie się zmieniło - czym bowiem są Mass Effect, Uncharted bądź God of War, jeśli nie tysiąckrotnym zwielokrotnieniem tych samych idei?
Parę lat temu jednak Nintendo wypuściło na rynek Wii, razem z Wii Sports, udowadniając przy okazji, że gro ludzi nie chce zabijać smoków czy strzelać do kosmitów, ale woli przed telewizorem grać w kręgle. Na bogów, jak świat światem w kręgle gra się w kręgielni (przynajmniej na mój prosty rozum). Nie są to miejsca szczególnie niedostępne dla typowego człowieka. Faktem jednak jest, że konsola Nintendo odniosła ogromny sukces, pod który oczywiście musiały podczepić się także inne firmy - i tak dostaliśmy PS Move czy Kinecta. I już nie trzeba iść na plażę, by zagrać w siatkówkę, nomen omen, plażową. Wystarczy włączyć Kinect Sports.
Z prawdziwym sportem takie granie ma oczywiście niewiele wspólnego. Może to też być zaletą - nie trzeba nic umieć, by dobrze się bawić. Choć stół do ping-ponga znaleźć można chyba w każdym domu kultury w Polsce, to jednak do gry potrzeba jakiegoś minimum zdolności. Trzeba się jej nauczyć. Tymczasem włączając w domu, powiedzmy, Sports Champions, można się bawić dobrze od samego początku. I na imprezach to się nawet może sprawdzać.
Ostatnio natrafiłem jednak na grę, w której, mam wrażenie, ktoś zagalopował się trochę za daleko. Mowa o Top Darts na PS3, które Piotrek Gnyp wręczył mi ze słowami "weź coś napisz". Tak, to dokładnie to, o czym myślicie. Rzutki.
Top Darts nie jest, jak Wii Sports czy inne tego typu tytuły, uproszczoną wersją rzeczywistości, ale, hm, w pewnym sensie utrudnioną. Żeby wykonać bowiem coś tak oczywistego, jak rzut, trzeba tu najpierw nacisnąć jeden guzik, by powiększyć tarczę, potem przytrzymać drugi, by wybrać cel, a następnie wykonać dziwaczny ruch kontrolerem, jednocześnie zdejmując palec z rzeczonego przycisku. Brzmi skomplikowanie i takie też jest. Mówiąc absolutnie szczerze, miałem dosyć już po samouczku. Zwłaszcza, że szło mi źle. Gra wyświetla niby mnóstwo różnych dodatkowych informacji, mających rzekomo pomóc w orientacji i pokazać, co robi się nie tak, ale, proszę, przecież to jest jakiś absurd. W prawdziwych rzutkach, jeśli początkowo nie trafia się w tarczę, to intuicyjnie wiadomo, co robi się źle i jak się poprawić. A tutaj - nie mam pojęcia, dlaczego idzie mi słabo. I ostatnia rzecz, na którą mam ochotę, to analizowanie wszystkich informacji wyświetlających się na ekranie. Zwłaszcza, że może to po prostu sprzęt jest źle skalibrowany albo ja wykonuję jakiś inny ruch, niż chcieli twórcy?
Nie wiem, po co ktoś mógłby chcieć grać w Top Darts. Bo co, nie umie rzucać? Dajcie spokój - można nie mieć pojęcia o grze w kręgle, siatkówkę, piłkę nożną czy nawet ping-ponga, zgadzam się. Ale rzutki? Do diabła, każdy potrafi rzucać, tak jak każdy potrafi skakać czy biegać. Mamy to w genach, jeszcze od czasów, gdy zamiast lotek mieliśmy dzidy, a zamiast tarcz - mamuty.
Proszę, nie dajmy się zwariować - może i gra w ping-ponga przed telewizorem jest fajna, bo łatwa, dostępna dla każdego i zabawna. To tylko namiastka prawdziwego tenisa, ale niech tam. Są chyba jednak jakieś granice - a twórcy Top Darts najwyraźniej ich nie zauważyli. Nie interesuje mnie, że w grze są poziomy trudności, liga czy turnieje. To są cholerne rzutki - coś tak oczywistego, że już bardziej uprościć tego nie można. Jeszcze nie zwariowałem i nie będę grał w nie przed telewizorem, męcząc się z głupawym sterowaniem. Wolę wstać z kanapy i pójść ze znajomymi do pierwszego lepszego baru, żeby porzucać tam.
Co i Wam polecam.
Tomasz Kutera