Tony Hawk's Pro Skater 1+2. Remaster jest idealny, choć nie będę znów zarywał nocek [RECENZJA]
Oto Tony Hawk’s Pro Skater, na jakiego zasłużyliśmy. Co prawda nie jest „nowy”, ale po długiej serii średnich, kiepskich czy dziwnych produkcji spod tej marki chyba wszyscy odetchnęli z ulgą na wieść, że wraca klasyka. Cieszę się, że mogę dodać – wygląda i działania świetnie.
"A ile to już lat minęło. Rewolucja jak z mono do stereo". Tak, od premiery "Tony Hawk’s Pro Skater" z numerami 1 i 2 minęło odpowiednio 21 i 20 lat. I tak, była to pewna rewolucja. W "jedynkę" zagrali tylko szczęściarze z PSX-em, "dwójka" trafiła też na PC.
O kolejnych można napisać pracę magisterską, doszukując się apogeów możliwości tej arcade’owej gry skaterskiej, jak i tropiąc przyczyny upadku. Ale chociaż przez ostatnią dekadę zabrakło twardych tytułów, a "THPS 5" okazał się absolutną porażką, marka przeżyła, Pewnie i dlatego, że firmujący ją swoim nazwiskiem Tony Hawk jest niegasnącą gwiazdą.
Activision zrobiło zatem to, co robi od dawna pół branży – wybrało tytuły darzone wyjątkowo dużą estymą i sentymentem, po czym rozpoczęło proces remasteringu. W tym wypadku przede wszystkim odbudowano grafikę od zera. Efekt, w dobie technologii RTX, może nie jest zniewalający, ale na pewno prześliczny. Moje ukochane plansze wyglądają tak, jak powinny.
"A czemu to w ogóle takie wydarzenie" - spytał mnie Dominik, który nie doświadczył fenomenu serii. Pomijając prywatne doznania, w swoim czasie był to nawet nie tyle jedyny, sensowny symulator jazdy na desce, co zręcznościowa gra o potężnych możliwościach. Mozolną naukę trików zamieniono w strzelanie z nimi co sekundę. Jeździe bez celu nadano sens przez masę mini-misji (cel!), jak i licznik punktów, który tylko nakręcał, by wymyślać coraz dłuższe sekwencje trików. No i jeszcze muzyka. Ten zestaw osaczał z każdej strony i wciągał jak bagno.
Znajome twarze
Odpalam grę i czekam na fontannę nostalgii. Menu, co zrozumiałe, jest zupełnie nowe i zapełnione różnymi sekcjami. Ale o tym później – dajcie mi pojeździć! Wybieram skaterów – w galerii wszyscy ci, którzy znaleźli się w starych częściach. Tony Hawk, Eric Koston, Rodney Mullen, Kareem Campbell. Nikt nie stylizował ich na młodzieniaszków, mają "wygląd weteranów".
Obok nich nowe twarze. Fajnie, nie mam problemu z tym, że twórcy chcieli zaktualizować naszą wiedzę o kilka nazwisk z młodszego pokolenia. I równie fajnie, że pomyślano, aby było tu więcej dziewczyn (ma być też Jack Black, ale na starcie nie jest dostępny). Wybieram Leticię Bufoni z Brazyli (polecam obejrzeć jej triki na YT) i śmigam na tor. Od teraz czeka mnie szereg pozytywnych zaskoczeń.
W tle znane kawałki - co było już wiadome od dawna - leci Rage Against The Machine, Public Enemy z Anthraxem, Dub Pistols, Papa Roach (nie mogę tylko wybaczyć braku "B-Boy Document 99"). Te sklejono z częścią muzyki z "jedynki" i wrzucono kilka mocno współczesnych tracków. Nie podoba się? Nie ma problemu. Wchodzisz w menu, odhaczasz z playlisty to, co ci nie leży.
Obok muzyki brzęczą równie znajome dźwięki środowiska, deski, odgłosy z menu czy nawet przesuwania tych kropek w statsach bohatera. Wybieram "kampanię" – mogę niezależnie rozgrywać misje z "THPS" i "THPS 2". A co jeśli mam już 30 lat z hakiem, jestem zmęczony życiem i nie chce mi się odblokowywać wszystkich plansz po kolei? No to klikam we Free Skate i tu dostępne są wszystkie plansze. Super! Nie widzę jedynie sekretnego poziomu z "THPS 2" na Księżycu - ale może jest po prostu ukryty.
Przeczytaj też: Kiedyś to było: o deskorolce, muzyce i pirackim THPS2
Zaczynam, oczywiście, od tych z "dwójki". Rany, jak fajnie być tu z powrotem. Przelatuję nad kotłem w Hangarze, przejeżdżam po śmigle, by otworzyć pierwszy sekret, a potem po wirniku helikoptera, by otworzyć drugi. Maszyna odlatuje, drzwi się otwierają, na zewnątrz sypie śnieg – detale jak zakonserwowane. To samo w Szkole II. Jest zasuwający w meleksie cieć, są dzwonki, jest ukryta sekcja z basenem. I tak we wszystkich planszach.
Zaskoczeniem były dla mnie za to plansze z "jedynki". Jedyna moja styczność z nią to demo na "szaraku" dawno temu. Byłem mocno zdziwiony, gdy zobaczyłem teraz, jak duże plansze oferowała ta gra. I to w 1999 roku! Brawa dla twórców za stworzenie czegoś takiego 21 lat temu. I brawa dla aktualnej ekipy za odpicowanie całości nie do poznania - bo oryginał jest dziś okrutnie szpetny.
Szybko, dużo, dziko
Trochę odzwyczaiłem się od TAK zręcznościowych gier, więc pokornie wykonałem tutorial (głupio ukryty w sekcji Extras), a później zabrałem się za czyszczenie map z celów. Przyznam, że powrót do serii po tylu latach nie było łatwy. W głowie mam jeszcze zmapowaną obsługę całości pod klawiaturę, a do tego "Tony Hawk's Pro Skater 1+2" podkręcił tempo gry.
Chwilę zajęło, by przypomnieć sobie, jak wyskoczyć wyżej, jak wybijać się z ramp, jak łączyć grindy z manualami i te różne patenty. To, co jest nowością, zaczerpniętą z dalszych części serii, to sztuczki na manualu. Z balansowania na dwóch kółkach możemy płynnie przechodzić w różne, triki spod znaku Rodneya Mullena. Szkoda tylko, że gra w żadnym miejscu nie wyjaśnia, jak je wykonywać, ani jak są zmapowane – to odkrywamy na własną rękę.
To, co jest wyjaśnione, to cała reszta – flipy, graby, lipy i specjale. Możemy je dowolnie zmieniać, ale najfajniejsze jest to, że już na starcie mamy sporo specjalnych trików do wyboru – nie tylko 3 jak 20 lat temu. Jest paleta "prawdopodobnych" i "absurdalnych" manewrów, a wraz z postępem dostajemy kolejne miejsce na przypisanie nowych specjali. Maksymalnie możemy podpiąć 10 trików.
Oswojenie się z tym wszystkim zajęło mi trochę czasu. Od marnych wyników po 15 tys. punktów za dwuminutowy przejazd udało mi się podciągnąć do rzędu 120 tys. i kombosów za 50. Ale do dawnej wprawy daleko. Nie ułatwia tego też sama gra, choćby przez to tempo jazdy. Z kolei próba zahamowania w punkcie X i przymierzenia się do konkretnego triku graniczy z cudem. Jest radosne skakanie w kółko, wywalenie się i powtarzanie.
Przyznam się, że w którymś momencie włączyłem jedno z ułatwień - brak wywalania się właśnie. Nie ma to co prawda startu do tego, jakie gleby zaliczamy w "Skaterze XL", ale i tak kraks nie brakuje. A wtedy wycisza się muzyka - co jest sympatycznym zabiegiem, ale gdy dzieje się 10 raz podczas 2 minut jazdy, to z czasem trochę frustruje.
Jeszcze więcej
Gdy zakończymy przejazd i wracamy do menu głównego, z reguły zbieramy masą drobnych nagród rzeczowych albo kasy. I tu czas pogadać o wszelkiej maści gadżetach - a jest ich masa. Do odblokowania i kupienia są deski, gripy, kółeczka, czapeczki, spodnie, buty czy koszulki. Piątka dla twórców za dogadanie się z topowymi markami - i tymi klasycznymi, i tymi nowszymi. Można zasuwać z koszulką Zero i deską Santa Cruz, można mieć czapeczkę Thrashera i nowy dresik Adidasa.
Niestety tych predefiniowanych sportowców nie da się samodzielnie wystroić - a szkoda. Mają trzy zestawy ubrań (dwa trzeba odblokować), możemy jedynie zmienić deskę. Wszystkie inne zdobycze przydzielimy stworzonej przez siebie postaci. Tu (oprócz koloru skóry czy kształtu twarzy) dobierzemy też tatuaże. Natomiast obu "gatunkom" skaterów możemy przypisać zdobyte w bonusach triki.
Osobna sekcja to klasyczny edytor plansz i przygotowane przez twórców oraz społecznościowe mapy. Nie ukrywam - zdążyłem to tylko liznąć. Ale bardzo fajnie widzieć taki dodatek i z pewnością przedłuży to żywot gry. Tak samo jak multiplayer.
Tryb sieciowy odbywa się albo przez internet, albo - co najlepsze - na dzielonym ekranie. Wrzucono aż 8 trybów, w tym swobodny przejazd i mój ulubiony "HORSE", czyli mini-turniej trików.
"Tony Hawk's Pro Skater 1+2" to remaster absolutnie wzorowy. Dowieziono wszystko, co najważniejsze. Znane twarze, znane triki, znane miejscówki, znana muzyka, znane dźwięki - i miłe dodatki.
Pomimo tego, czuję jednak, że sama materia jest trochę z innej epoki. To z jednej strony powrót magiczny, bo do jednej z najważniejszych gier w moim życiu. Ze strony drugiej - po kilku godzinach zabawy czuję zaspokojenie nostalgicznych potrzeb. Pomimo swoich wad, "Skater XL" wnosił coś nowego i zachęcał do zmierzenia się z czymś świeżym. Tu inwestujemy w odpicowane wspomnienia i skok do stylu grania sprzed dwóch dekad.
Ale jednak życzyłbym sobie i wam, żeby więcej kultowych dla nas gier powracało w takiej glorii i chwale.
Ocena: 4/5 Platformy: PC, PS4, XONE Producent: Vicarious Visions Wydawca: Activision Blizzard Data premiery: 4.09.2020 Wersja PL: nie Wymagania (minimalne): Windows 7, procesor i3 3,3GHZ, karta GTX 1050/RX 560X, DX11. Graliśmy na PS4. Grę do recenzji podrzuciła nam agencja Kool Things. Screeny pstrykaliśmy sami.