Tokio, raj dla fanów gier. 19 rzeczy, które gracz powinien tam zrobić
A przynajmniej tyle ja dałem radę zrobić w tydzień.
25.06.2015 | aktual.: 15.01.2016 15:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Napisałem "gracz", ale tak naprawdę chodzi po prostu o pełnokrwistego pochłaniacza kultury popularnej - syntezę gracza, otaku, geeka i nerda, który nawet jeśli w wiedzy o grach, filmach i muzyce ma braki, to ma w sobie na tyle dużo entuzjazmu, by je nadrobić. Tokio jest dla takich ludzi stworzone. Nie udaje poważnego, nie zgrywa cwaniaka z zadartym nosem. Wszystko jest dla ludzi, zwłaszcza tych, którzy nigdy nie pożegnali się z wewnętrznym dzieckiem. Dla nich stolica Japonii jest wręcz stworzona. Poniżej lista rzeczy, które świetnie jest w niej zrobić. Nie wyczerpuje tematu, bo i nie wszystko zdążyłem zobaczyć. Ale na tyle satysfakcjonująca, by nader często zdarzało mi się podczas wycieczki mruknąć pod nosem: "Teraz mogę umrzeć".
7. Żyć jak Japończyk Czyli spać na futonie, wieczorem oglądać anime (polecam Yasakuni Pedal, taki kolarski Tsubasa), w drodze słuchać j-popu. Może niekoniecznie AKB48.
Ale już klasykę jak najbardziej.
I oczywiście jest japońskie potrawy, bo przecież do Tokio nie jedzie się na hamburgery, prawda? Nawet czerwone.
8. Kupić Famitsu Poza Japonią, choćby w Polsce, przyjęło się uważać Famitsu za biblię graczy. Faktem jest, że cotygodniowe wydanie podstawowej wersji magazynu ma nakład pół miliona egzemplarzy, co działa na wyobraźnię.
Lektura (a właściwie kartkowanie) nabytego magazynu może być jednak szokiem. To, że 218 stron trzyma się na zszywaczach, już jest intrygujące. Layout przypomina młodzieżowe pisma typu Bravo Girl, zapowiedzi wyglądają niczym fotostory w tymże, zaś przeważająca ilość treści do po prostu podpisy pod obrazkami zamiast kolumn tekstu. Polscy gracze przyzwyczajeni do kultu recenzji mogą być w szoku widząc rubrykę z nimi. Ma bowiem... niecałe 3 strony. Prawda jest taka, że w Japonii (ale i w USA czy Wielkiej Brytanii) media zdążą - dzięki pokazom, wywiadom, testom - napisać o grze w zasadzie wszystko jeszcze przed premierą, wszystko wie więc również sam gracz. Recenzja to jedynie dopełnienie formalności i werdykt. W Famitsu ten słynny, suma czterech ocen czterech redaktorów. Generalnie wolę nasze podejście do prasy.
14. Zagrać w pachinko Nie, nie wydałem na pachinko fortuny. Wolałem patrzeć, jak grają inni i ukradkiem pstrykać zdjęcia, bo oficjalnie nie wolno. Spadające z góry kulki przypominają nieco pionowego flippera, ale głębia jest tu większa, niż wydaje się na początku - nie brakuje różnych trybów, również ukrytych, a na maszynach nowego typu wyświetla się wideo, podobnie jak w przypadku flipperów opowiadając historię. Zakaz hazardu w Japonii jest jeszcze bardziej absurdalny niż w Polsce i zakazuje gry na pieniądze. Gracze nie mogą więc odebrać nagrody pieniężnej od razu. W lokalu wymieniają kulki na jakiś fant i dopiero ten fant, już poza lokalem, zamieniają na pieniądze.
16. Pospacerować wokół Pałacu Cesarskiego Nie tylko dlatego, że to piękny, wielki ogród i można odpocząć od miejskiego zgiełku. Nie tylko dlatego, że niedaleko kryje się muzeum nauki, którego wprawdzie nie warto zwiedzać bez znajomości języka japońskiego (o czym komunikat lojalnie ostrzega). Zatem dlaczego? Dlatego!
Marcin Kosman
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Openbeta.pl. Czytaj także: 29 rzeczy, którymi zaskoczyła mnie Japonia