To, że gra jest na Steamie, wcale nie oznacza, że musi być skończona. Patrz: Towns

To, że gra jest na Steamie, wcale nie oznacza, że musi być skończona. Patrz: Towns

To, że gra jest na Steamie, wcale nie oznacza, że musi być skończona. Patrz: Towns
marcindmjqtx
12.11.2012 17:11, aktualizacja: 05.01.2016 16:28

We współczesnym szalonym świecie gier, musisz uważać, co kupujesz.

Towns jest jedną z gier - obok Gnomorii czy A Game of Dwarves - które powstały zainspirowane popularnością Dwarf Fortress. Zadaniem gracza jest zbudowanie wioski, która będzie atrakcyjną bazą wypadową dla herosów zmierzających do lochów. Jeśli marzyliście, żeby zostać burmistrzem Tristram czy Torchlight, to tu macie taką okazję.

fot. indieroyale.com

Gra powstaje dzięki wysiłkom dwuosobowego studia SMP, więc nic dziwnego, że twórcy szukali wszelkich sposobów, by ją promować i sfinansować. W lutym wzięli udział w akcji Alpha Collection na Indie Royale, gdzie płaciło się za wersje alfa i gwarancję otrzymania wszystkich późniejszych. W ten sam sposób twórcy sprzedawali Towns przez swoją stronę czy na GamersGate. W końcu gra trafiła na Steam Greenlight, gdzie co prawda nie dostała pieniędzy, ale zyskała popularność - lud Steama wyraził swoje zainteresowanie i w zeszłym tygodniu Towns pojawiło się na Steamie. Byłem zaskoczony, że tak szybko udało im się ją skończyć.

fot. store.steampowered.com

Jest jeden szkopuł. Towns nie jest skończona. Wydając na Steamie 12 euro (obecnie 10, promocja) dostajecie możliwość pobrania wersji alfa 0.8a. I oczywiście wszystkie kolejne aktualizacje. Ktoś jednak popełnił błąd - ani informacja o wersji gry ani o istniejącym demo nie pojawiły się na stronie produktu na Steamie. Wielu graczy kupiło Towns w ciemno i określiło ją jako niegrywalną. Prawdopodobnie wystarczyło uczynić jak w przypadku np. Don't Starve - zaznaczyć, że Towns dostępne jest w przedsprzedaży  z dostępem do wersji roboczej. Ale za późno - mleko się rozlało.

screen z gry

Faktycznie Towns przy pierwszym kontakcie robi takie sobie wrażenie: grafika jest prosta, czcionka zwyczajnie brzydka, interfejs za wielki, a muzyka potrafi zirytować. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że to klon Dwarf Fortress (które też jest spartańskie) i produkcja dwóch osób. Ciężko jednak o tym myśleć, gdy właśnie wydało się na nią 10 euro. Gra faktycznie jest grywalna - ale raczej w rozumieniu jakie znamy wczesnego Minecrafta czy Dwarf Fortress albo Terrarrii - mało jest powiedziane wprost, więcej trzeba odkryć samemu, samouczki tylko wskażą kierunki, a nie poprowadzą za rękę.

fot. steamcommunity.com

Gracze zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie na forum Steamowym czy na forum twórców mówiąc nawet o "oszustwie" i "wyciąganiu pieniędzy". To jeszcze nic takiego - na Steamie szybko pojawił się Xavi "Supermalparit" Canal - programista - i zaczął rozmawiać z niezadowolonymi. Wyjaśnił, że jego zdaniem obecna wersja gry jest całkiem grywalna, a kolejne aktualizacje dodadzą mnóstwo elementów. Podlinkował też demo. Nadal jednak zmianie nie uległa strona produktu. W międzyczasie fala niezadowolenia graczy przelała się na Metacritic, gdzie Towns dostaje najniższe z możliwych ocen od graczy, którym się nie podoba. Po raz kolejny Metacritic staje się miejscem, gdzie gracze mogą dać upust swojej frustracji i mieć nadzieję, że zostaną zauważeni - wielkie czerwone pole z negatywną oceną skutecznie przykuwa uwagę. Zwróćcie uwagę, ile osób uznało te recenzje za przydatne.

fot. Metacritic

Pojawiły się też wątpliwości graczy, czy wina nie leży po stronie Valve. Czy nieskończona gra powinna w ogóle móc przejść przez Steam Greenlight? W regulaminie usługi znajdziemy dwa odniesienia do tego. Po wybraniu gry przez graczy Valve chce otrzymać jej bulid (nie jest określony jego status: alfa czy beta). Oraz wszystko, co wpada do kategorii głównej (a nie koncepcji) powinno być z grubsza ukończoną grą ("mostly-finished"). Wygląda na to, że Towns nie łamie żadnego z tych punktów. Być może to prostu błąd w komunikacji na linii Steam-twórcy i ktoś zapomniał zaznaczyć, że to wersja alfa i przedsprzedaż. Okazało się również, że niektórzy gracze w ogóle woleliby, by na Steamie nie było wersji beta, a wyłącznie skończone i gotowe produkcje. Jak w App Store, gdzie Apple samo testuje każdą aplikację - obecność na Steam miałaby być wyznacznikiem jakości. Co oznaczałoby, że dopóki gry nie skończysz, radź sobie sam.

Zamyka to nieco drogę na Steam małym studiom - wiele z nich traktuje płatną wersję beta jako sposób na zarobienie na produkcję, wielu graczy to akceptuje, byleby dostać wcześniejszy dostęp do gry. Minecraft pokazał, że to może dobrze działać.  Znów wracamy do nieszczęsnego "wystarczyło zaznaczyć".

screen z gry

Warto się też zastanowić, czym jest "skończona gra". Zdarzało się już, że na Steam trafiały gry tak niedopracowane, że właściwie nieskończone, a po premierze wymagały wielu poprawek - wspomnieć wystarczy Krater czy Magickę. Czy wszelkie inne tytuły, które dostają tzw. "Day one patch" i potem kolejne. Towns jest w obecnej chwili raczej piaskownicą - wielu graczy świetnie się nią bawi, choć nie ma tam kampanii, a polecenia ograniczone są do minimum. Podobnie zresztą jak w grze-wzorze, Dwarf Fortress, gdzie sami stawiamy sobie cele poboczne, a jedyny, odgórny brzmi "Przeżyj".

Nie dowiemy się pewnie, czy zawiniło Valve, czy twórcy, ale sama afera nie robi Towns zbyt dobrej reklamy. Miejmy nadzieję, że Valve poprawi stronę produktu, a SMP uda się jakoś ugasić pożar, a gra zostanie dopracowana i zatrze kiepskie pierwsze wrażenie, jakie zrobiła na niektórych. Życzę powodzenia, bo od dłuższego czasu interesuje mnie pomysł na bardziej przystępne Dwarf Fortress.

Towns  na Steamie znajdziecie tutaj. Paweł Kamiński

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)