To skąd ta nagła przemiana Sony w sprawie golizny w grach?
Fani siatkówek z Dead or Alive mają prawo wiedzieć!
Ale żarty na bok, bo japoński gigant rzeczywiście zaostrzył swoją politykę, a cenzura - ostatnio chociażby „efekty specjalne” J.J. Abramsa w Devil May Cry 5 - jest powodem wielu dyskusji w kręgach ich odbiorców. Wątek poważnie podjął Wall Street Journal, który w rozmowie z przedstawicielem amerykańskiego oddziału Sony zdobył kilka istotnych informacji.
Nie jest to pozbawione sensu, zauważmy. Dobrze, że od teraz nie będzie można ot tak zarabiać na wielkich piersiach jęczących z radości bohaterek. Totalnie zrozumiałe.
Problem, jak sugeruje artykuł WSJ, pojawia się wtedy, gdy wydawca nagle, o wiele za późno z perspektywy ustalonych wcześniej planów, dostaje informację, że musi wprowadzić jakieś poprawki. „Nie wiesz nawet, jak zareagują, aż do momentu, gdy skończysz produkcję i wyślesz produkt do oceny. A jeśli nie są zadowoleni, nawet jeśli jeszcze kilka dni wcześniej nie mieliby problemu z takim stopniem seksualności, należy odesłać grę do zespołu i prosić o nagłe modyfikacje. To bardzo kosztowne” - skarży się anonimowy prezes jakieś firmy. Bo najgorsze jest ponoć to, że Sony nadal nie posiada jakiegoś ogólnego zestawu reguł, których należy od teraz przestrzegać.
Wygląda na to, że japoński moloch jeszcze miota się we własnej polityce. Fajnie, że mają szczytny cel. Szkoda, że jest to uciążliwe dla potencjalnych partnerów. A ja nadal pamiętam, co działo się w rodzimym PSX Extreme po premierze Dead or Alive Extreme Beach Volleyball. Och, prostsze czasy.