To o co chodzi z tym Pokemon Go? Wbijemy jakieś poziomy? Będziemy walczyć z innymi graczami?
Dwa razy tak. A potem dołączymy do jednej z trzech frakcji i posłużymy się miejskimi zabytkami, chcąc zaopatrzyć się w Pokeballe.
25.03.2016 | aktual.: 29.03.2016 21:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie ukrywam, że Pokemon Go od pierwszych doniesień wydawało mi się bardzo intrygującym pomysłem. Wizja chodzenia po świecie z telefonem w ręku i szukania Pokemonów chyba najbardziej przybliżała do fikcyjnej rzeczywistości kieszonkowych stworków i dawała nadzieję na takie wczucie się w trenera Pokemon, jak nie dała jeszcze żadna gra, nieważne czy mówimy o Goldach, Blackach, Księżycach, Pepsi, KFC czy niekonwencjonalnych fuzjach z Tekkenem. Dlatego dobrze wiedzieć, że projekt ma się dobrze i zadebiutuje jeszcze w tym roku. A jeszcze milej czytać o szczegółach rozgrywki.
Podstawowe założenie znaliśmy od początku - wychodzimy do Biedronki, a po drodze telefon wibracją komunikuje nam, że w pobliżu jest dziki Ivysaur. Jego złapanie może się oczywiście nie powieść, jak to bywało we wszystkich poprzednich grach - tym razem możemy np. źle wycelować albo być za słabi na jakieś wyzwanie. Wiele stworów będzie też wymagało odpowiedniego otoczenia. Niektóre Pokemony wodne znajdziemy tylko w pobliżu rzek i innych zbiorników wodnych, roślinne ani chybi częściej zdarzą się w lasach i tak dalej...
W Pokeballe zaopatrzymy się natomiast przy PokeStopach - w rzeczywistości będą to ważne punkty w danej okolicy: zabytki, istotne, rozpoznawalne budynki, miejsca historyczne, instalacje artystyczne itp. Nie wiem, jak ta kwestia zostanie rozwiązana w, dajmy na to, Białym Błocie lub Pcimiu Dolnym, ale pozostaje mieć nadzieję, że osoby z okolic, które nie są obdarzone charakterystycznymi, rozpoznawalnymi punktami na arenie międzynarodowej czy nawet narodowej, też dadzą radę jakoś zaopatrzyć się w miniaturowe pokoiki (więzienia! to więzienia! walczmy o wyzwole...) dla swoich pociech. Twórcy zapowiadają, że przy PokeStopach znajdziemy również inne przedmioty, np. jaja, z którymi będziemy musieli trochę pochodzić, żeby doczekać wyklucia się losowego stworka. A poza tym... Nie wiadomo. Czego jeszcze może potrzebować potencjalny trener?
Na pewno doświadczenia. Na szczęście wbijemy naszą postacią poziomy, które odblokują nowe przedmioty i sprawią, że damy radę złapać potężniejsze Pokemony. Jeśli natomiast jakiegoś zwierzaka złapiemy kilka razy, otrzymamy możliwość wyewoluowania jednego z nich do następnej formy.
Twórcy nakreślili jeszcze jeden mechanizm - w pewnym momencie gry otrzymamy możliwość dołączenia do jednej z trzech drużyn. Gdy już zaczniemy ją reprezentować, będziemy mogli zostawiać po jednym podopiecznym w salach treningowych. Podobnie jak w przypadku Pokemonów i PokeStopów, będą to miejsca osadzone w jakimś konkretnym punkcie rzeczywistego świata. Powalczymy o kontrolę nad nimi z dwoma przeciwnymi drużynami, bowiem gdy jakaś sala będzie już przejęta, otrzymamy możliwość walki z broniącym ją Pokemonem. W ten sposób do eksploracji i zbieractwa, które są głównymi założeniami gry, dołącza jeszcze silny element rywalizacji. A do tego dostaniemy różne wyzwania, których spełnianie zaowocuje medalami idealnymi do sieciowego lansu.
Czy tylko ja jestem nakręcony? W dzieciństwie narysowałem trzy zeszyty wymyślonych przez siebie Pokemonów i przygotowałem prawie sto stron "Księgi Pokemon" pełnej krzyżówek, wykreślanek, rebusów i ciekawostek związanych z tym uniwersum. Mimo to po ograniu Crystali zupełnie straciłem zainteresowanie kolejnymi grami. Pojawiły się inne rzeczy, Pokemonów zrobiło się ponad pół tysiąca i zaczęły wyglądać coraz bardziej jak wymyślone w naprędce, usilne dziwactwa (cieszy fakt, że na screenach promowana jest pierwsza generacja)... A teraz Pokemon Go wywołuje we mnie zalążek ekscytacji, którego nie czułem od czasów dzieciństwa. Pojawiło się już trochę gier, które korespondowały w podobny sposób z rzeczywistym światem, ale czy istnieje jakaś, która bardziej pasuje do takiego formatu niż właśnie Pokemony?
Ja się jaram. Choć oczywiście pozostaje mnóstwo znaków zapytania. Jak będzie wyglądać walka? Co z PokeStopami poza dużymi miastami? Jak wiele Pokemonów umknie nam z powodu mieszkania paruset kilometrów od morza czy gór? Gra będzie darmowa, ale uwzględni mikrotransakcje - jak bardzo wpłyną one na grę? Czy osoby z małych miejscowości będą musiały wydawać kasę na Pokeballe?
Japonia już wkrótce pozna odpowiedź na te pytania, bowiem w niedługim czasie powinny rozpocząć się testy wczesnej wersji Pokemon Go. Reszta świata jeszcze poczeka, ale może to i lepiej? Niech prawowici właściciele stworków dopieszczą je, jak się tylko da, a nam pozostanie już tylko zbaczanie w drodze do pracy lub szkoły w celu dorwania Snorlaxa czy innego Sprouta. Na deser łapcie materiał, który publikowaliśmy już w jednym z poprzednich Rozchodniaczków:
Kurczę, naprawdę nie spodziewałem się, że jeszcze przyjdzie mi się podekscytować Pokemonami.
[źródło: oficjalna strona]
Patryk Fijałkowski