To koniec, widziałam już wszystko, czyli Puss!
Uwaga, jest undergroundowo, alternatywnie i nie ma ani grama normalności.
02.08.2018 17:10
Puss! to gra o kocie. Dzisiaj odbyła się jej premiera - podobnie zresztą jak setek innych gier na Steamie i nie tylko.
Ale ta gra jest inna. Zobaczcie najnowszy zwiastun. Możecie go trochę przewinąć, bo jest dość długi.
PUSS! | Launch Trailer [10hrs] ✨
Właśnie ściągnęłam ze Steama demo i piszę ten tekst po przejściu pierwszych siedmiu poziomów. W sumie nic takiego się nie stało, bo mogę opisać po prostu gameplay. Otóż, gramy kotem, który musi wydostać się z labiryntu - wszystko, co go dotknie, zadaje mu rany, więc trzeba być bardzo precyzyjnym, by dojść do portalu. Ten przenosi nas na losową planszę, więc za każdym razem gra się nieco inaczej.
Ale jako zręcznościówka - momentami ekstremalnie trudna, czego na zrzutach nie widać - gra nie ma wiele nowości do zaoferowania. Cała plansza podryguje, przesuwa się, ma mnóstwo ruchomych elementów, których schematu poruszania się musimy się nauczyć. Nic nowego. Szybkość i wyczucie tego odpowiedniego momentu do ruchu, oto, co jest potrzebne do przejścia gry.
To oprawa graficzna i muzyczna czynią z tej gry całkowicie odjazdową produkcję, przy której człowiek czuje, że wkroczył na jakieś dziwne krainy.
Niektórzy uważają, że nasz podopieczny trafia do innego wymiaru albo piekła.
Ja myślę, że to nie jest inny świat, tylko wnętrze głowy twórcy, któremu nieobce są najdziwniejsze formy sztuki. Są tutaj elementy wszystkich tych trendów, które nie pozostawiają człowieka obojętnym. Albo wciągają go bez reszty, albo powodują, że nieszczęśnik odrzuca je ze wstrętem i zajada to doświadczenie czekoladkami. Glitch art, surealizm, webpunk, vaporwave, sztuka psychodelii - tak, też niektóre z tych nazw zobaczyłam po raz pierwszy (vaporwave - lubię cię, chociaż za cholerę nie wiem, czym jesteś i dlaczego jesteś tym, czym jesteś).
Są tu wrogie koty, które próbują nas zabić za pomocą pocisków. Są delfiny, które niekoniecznie muszą być naszymi przyjaciółmi. I te szepczące głowy. Potem pojawiają się towarzysze, którzy podobno potrafią podać pomocną dłoń, ale ja tam im nie ufam.
Połączenie motywów i statycznych elementów plansz jest zaskakujące. Z nieba zwiesza się wielka tarcza słoneczna z podpisem "more beautiful" - lecą z niej na dół zabójcze, złociste krople. Siła wyrazu niektórych wizji jest mocna, ale nienachalna.
Inną kwestią jest muzyka, w której epizodyczne miauczenie to akurat najnormalniejsza rzecz. Szepty, zaśpiewy, okrzyki, synthwave, trochę punka, nieco industrialu - istne szaleństwo, ale niepozbawione mrocznego uroku. Chciałabym mieć ścieżkę dźwiękową, bo niektóre utwory to majstersztyk, ale z drugiej strony to taka muzyka, przy której człowiek doznaje całkowitego odcięcia. Spokojniejsze fragmenty wprawiają w natychmiastowy trans, a niektóre pobudzają jak jakiś kawopodobny napar zrobiony przez miejską czarownicę. Odlot.
Ta gra jest jak obcy z czekolady. No nie zjadłabym czegoś takiego, ale na pewno chciałabym mieć. Postawiłabym go na oknie i z zafascynowaniem patrzyła, jak będzie się topić.
Chyba... chyba będzie z tego w przyszłości recenzja.
Przy okazji przypomnę Wam artykuł Igi Ewy Smoleńskiej o psychodelii w grach wideo. Ciekawa jestem, czy słyszała o Puss.