To było grane: Deus Ex
10 lat temu, u zarania trzeciego tysiąclecia, firma Ion Storm wydała pewną grę. Tym samym pozbawiła snu tysiące graczy dookoła globu, którzy zamiast marnować czas na odpoczynek woleli nocami poznawać zakamarki świata Deus Ex.
17.10.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:46
Na początku chciałbym ostrzec wszystkich, którzy nie mieli jeszcze styczności z tą produkcją - jest ona niebezpiecznie wręcz wciągająca. Pierwsze 10 minut rozgrywki nie sugeruje, byś miał wsiąknąć na dłużej, lecz 5 godzin później nagle dowiadujesz się, że na zegarze wybiła druga w nocy, Twój pies rozpaczliwie żąda spaceru, a domownicy narzekają, iż spędzasz z nimi zbyt mało czasu... Za dobre gry trzeba płacić nie tylko w gotówce.
Głębia oceanu Dlaczego tak właściwie Deus Ex stał się tytułem legendarnym? Między innymi z powodu fabuły. Pozornie była banalna - pół-cyborg wysłany przez organizację UNATCO walczy z terroryzmem. "Tu masz pistolet, tam wiadro granatów, idź i zabijaj złych ludzi", chciałoby się zażartować.
Nic bardziej mylnego! Opowieść o JC Dentonie, jednym z pierwszych agentów rządowych posiadających nanowszczepy zawierała szalenie interesującą intrygę, wielu charakterystycznych bohaterów oraz rozbudowane wątki poboczne. Historia rozpędzała się powoli, nabierając rumieńców i tym samym zachęcała do jej dalszego poznawania. Gracz czuł się jak płetwonurek - im głębiej w ocean tym ciekawsze gatunki ryb spotykał.
Szarobury świat Fabuła staje się jeszcze bardziej wciągająca, kiedy dowiadujemy się, że możemy w nią ingerować. Od czasu do czasu trzeba bowiem podjąć jakąś decyzję, np. pomóc bratu w walce skazanej na porażkę czy uciec z podkulonym ogonem?
Bywało to o tyle trudne, że świat gry nie został wyraźnie podzielony na dobro i zło. Każdy miał na sumieniu rozmaite grzeszki, a punkt widzenia w sporym stopniu zależał od punktu siedzenia. Konsekwencje dokonanych wyborów prowadziły fabułę do jednego z trzech możliwych zakończeń.
Wielbiciele najnowszych RPG-ów zapewne prychną w tym momencie z pogardą. To prawda, w dzisiejszych czasach wybory i przeżywanie ich konsekwencji to powszechny motyw występujący w grach, jednak dawno, dawno temu, w roku 2000 było to coś rewolucyjnego.
Freedom rock Innym bardzo charakterystycznym elementem Deus Ex była sama rozgrywka. Ta gra to hybryda FPS-a i skradanki, przyprószona sporą dawką RPG-a. Pomimo typowego dla shooterów widoku FPP, przy rozpoczęciu zabawy należy natychmiast wyzbyć się wszelkich skojarzeń ze strzelankami. Użycie taktyki polegającej na szarży z okrzykiem bojowym na ustach zazwyczaj kończy się rychłą śmiercią głównego bohatera.
Na szczęście alternatyw dla tej strategii jest bardzo wiele, a to z okazji swobody przy wykonywaniu zadań. Każdą sytuację da się rozwiązać na kilka sposobów - zamiast atakować bazę wroga od frontu, można otworzyć wytrychem tylne wejście lub włamać się do systemu robotów bojowych i dać strażnikom zajęcie na jakiś czas.
Takie podejście do rozgrywki pozwalało graczowi przeżywać przygody JC Dentona kilkakrotnie - za każdym razem krocząc inną ścieżką. Przy pierwszym podejściu grałeś snajperem-włamywaczem? Wciel się więc w hackera z zamiłowaniem do pistoletów!
Kontynuacje Dzieło Ion Storm zdobyło rzeszę fanów oczarowanych niesamowitą fabułą oraz swobodą działania, otrzymało świetne oceny od krytyków i cieszyło się fantastycznymi wynikami sprzedaży.
Nic więc dziwnego, że w 2003 wyszedł sequel nazwany Deus Ex: Invisible War. Główny bohater tej produkcji, Alex D (nowość: gracz mógł wybrać płeć swej postaci) przeżywał przygodę pełną tajemniczych organizacji, intryg i nawiązań do pierwowzoru. Niestety Invisible War nie powtórzył sukcesu oryginału i był jedynie grą niezłą, miast rewolucyjną. Narzekano przede wszystkim na przewidywalną, dość płytką fabułę, generalne uproszczenia (jeden typ amunicji!), porzucenie systemu rozwoju postaci oraz umieszczenie większości misji na małych, ciasnych wręcz mapach.
Na szczęście nie wszystko stracone! Honor serii może uratować zaplanowany na rok 2011 prequel pierwszej części okraszony podtytułem "Human Revolution". Producenci obiecują powrót do korzeni, lecz także wiele elementów rozgrywki ma się zmienić - np. dodano standardową w dzisiejszych czasach, automatyczną regenerację zdrowia. Zwiastuny nowego dzieła Eidos Montreal prezentują wartką akcję i efektowne wybuchy, raczej niepodobne do tego, co dane nam było zobaczyć w części pierwszej. Co tak naprawdę z tego wyjdzie? Ciężko przewidzieć. Możemy tylko trzymać kciuki za godne wskrzeszenie serii Deus Ex.
Maciej "Rahid" Wołczyk