This War of Mine: The Little Ones - recenzja. Wojenna depresja wreszcie na konsolach
This War of Mine w nieco ponad rok od premiery trafia na konsole aktualnej generacji. I po raz kolejny udowadnia, jak wielką grą jest. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji w nią zagrać, to właśnie nadarzyła się doskonała okazja.
Rzadko mam ochotę grać w This War of Mine.
Bo i taka gra to jest. Przygnębiająca. Depresyjna. Trudno szukać w niej eskapizmu od codziennych problemów, gdy wyzwania, które stawia, przyćmiewają wszystko to, z czym stykamy się w naszych wygodnych egzystencjach. Problemy w pracy? Kłótnia z bliską osobą? Trudności z zaśnięciem? Czym jest to wszystko w porównaniu z realiami życia w strefie wojny, gdzie każdy przeżyty dzień, każda odrobina jedzenia czy możliwość opatrzenia rany są błogosławieństwami większymi, niż dla nas byłaby wygrana w Lotto. Mam odpocząć po ciężkim dniu, uczestnicząc w tym wszystkim?Tylko że oczywiście jest to idealny eskapizm od codziennych problemów.This War of Mine wychodzi na konsole w wersji The Little Ones, dodającej nowych bohaterów i scenariusze. Najważniejszą nowością są tu postacie dziecięce. Przed uruchomieniem gry bałem się, że ich uwzględnienie w i tak już mrocznej produkcji wprowadzi niepotrzebny szantaż emocjonalny.Bo jak się tu nie przejmować losem małego człowieka? Szczęśliwie twórcy nie przesadzają z manipulowaniem uczuciami. A przy okazji wprowadzenie tej nowej kategorii mieszkańca ciekawie wpływa na odbiór gry.
Problemem oryginalnego This War of Mine była bowiem emocjonalna jednowymiarowość. Wszystko było tam malowane w najczarniejszych barwach, nawet największe zwycięstwo okupione jakimś mniejszym cierpieniem. Ostatecznie między postaciami, których los może być tylko gorszy, a graczem tworzył się dystans.Brak jakichkolwiek pozytywnych uczuć z ich strony sprawiał, że szybko zaczynało się je traktować dość mechanicznie, użytkowo. „Co mi znów marudzisz na depresję, zabiłeś wczoraj tylko parę niewinnych ludzi, bierz się do roboty i łataj ściany, marudo”. Dzieci to zupełnie inna sprawa.
Pod tym względem twórcy gry poszli trochę na skróty. Ale też dziecko musi się bawić, trzeba z nim czasami porozmawiać czy je przytulić. Dzięki temu w końcu w grze pojawiają się czynności, których sterowani przez nas bohaterowie robić nie muszą, tylko chcą. Czyni ich to znacznie bardziej ludzkimi, nawet jeżeli rzeczywista różnica w rozgrywce nie jest duża. To bardziej detal, ale detal, którego niezwykle brakowało.Szkoda, że o podobne interakcje i potrzeby nie rozszerzono postaci dorosłych.Ciekawa jest też rola dziecka w sterowanej przez gracza grupie. Początkowo jest ono w stanie wytwarzać wyłącznie zabawki na własne potrzeby. W miarę rozgrywki można go jednak uczyć innych prostych czynności. Tak, by również spełniało swoją rolę w codziennym przetrwaniu. Może więc obsługiwać kolektor deszczu, przygotowywać drewno na opał czy gotować posiłki. Ale wszystko to dopiero, gdy pokażemy mu, jak to robić. I znów - zmiana sprowadza się tu do tego, że zamiast „stwórz” wybieramy opcję „ucz”. Szybko jednak okazuje się, że dzięki temu nasze przywiązanie do postaci - to, czego tak bardzo w tej grze brakowało - rośnie.Kiedy chcemy więc za wszelką cenę zadbać o dobro malucha, to nie tylko dlatego, że jest on przydatny dla grupy. Z drugiej strony - to ciągle dziecko. Trudno się nie przejmować losem małego człowieka. Zasługa twórców jest tu więc niejako tylko połowiczna.Jednocześnie jednak po raz kolejny demonstruje to największą siłę This War of Mine. To gra, która oddziałuje na emocje nie za pomocą długich przerywników filmowych czy dialogów. Wszystko rozgrywa się tu na poziomie mechaniki, a kontekst dobudowujemy sobie w głowie sami. To niewątpliwie największe osiągnięcie tego tytułu, które w wersji konsolowej jest dzięki wspomnianym nowościom jeszcze bardziej widoczne. Spróbujcie teraz odważyć się wyruszyć w nocy na grabież, mając świadomość, że nad ranem będziecie musieli „spojrzeć w oczy” małemu szkrabowi.
Dobrze chociaż, że nocne eskapady okazują się zupełnie znośne dzięki sterowaniu za pomocą pada. W ogóle cały konsolowy interfejs raczej nie sprawia problemów, a This War of Mine: The Little Ones przez większość czasu nie zdradza swojego mobilnego i pecetowego rodowodu. Czasami tylko przy wybieraniu interakcji zaznaczy się nie ta, której oczekiwaliśmy. Gra próbuje „zgadywać”, którą opcję chcemy wybrać na podstawie umiejscowienia bohatera i nie zawsze jej to wychodzi. Wybór można skorygować za pomocą D-Pada, nie jest to więc jakaś szczególna niedogodność, ale z pewnością coś, co mogłoby być zrobione lepiej.Koniec końców This War of Mine: The Little Ones to wciąż gra, która - jeżeli już odważycie się ją uruchomić - pochłania bez reszty. Stawia wyzwania, które przyćmiewają wszystko to, z czym stykamy się w naszych wygodnych egzystencjach, ale też takie, o których wiemy, że uporanie się z nimi jest możliwe.
- Platformy: Playstation 4, Xbox One
- Producent: 11 bit studios
- Data premiery: 29.01.2016r.
- PEGI: 18
Zagrać? Warto
Problemy w pracy? Kłótnia z bliską osobą? Trudności z zaśnięciem? Nie zawsze są to rzeczy, z którymi można sobie poradzić dzięki serii właściwie podjętych decyzji. W This War of Mine: The Little Ones realia życia w strefie wojny stają się czymś, nad czym jesteśmy w stanie zapanować. Nad czym zapanować chcemy i próbujemy, znów, i znów, i znów. Aż w końcu się uda.Więc oczywiście - jest to idealny eskapizm od codziennych problemów.Grę do recenzji dostarczył producent