This War of Mine - recenzja
Raport z oblężonego miasta.
19.11.2014 | aktual.: 30.12.2015 13:26
Dzień 1 Wojna. Nie wiem, czy wojna się zmienia, bo ta jest moją pierwszą. Po rozłące z rodziną trafiłem do pustostanu z obcymi mi ludźmi. Mieszkamy bez bieżącej wody i prądu. Dom jest dziurawy od pocisków, ale doprowadzamy go do porządku. Sprzątamy hałdy rupieci, sprawdzamy co jest w szafach. Z gratów udaje się wybudować łóżko - przynajmniej jeden z nas będzie się mógł porządnie wyspać. Mamy też krzesło.
W nocy jeden śpi, drugi zostaje na warcie, a trzeci rusza w miasto. Padło na Marka, bo potrafi przytargać więcej fantów od nas. Chociaż biega wolniej od Pavle. Ja za to dobrze gotuję. Jakoś się uzupełniamy.
Wojna w tle This War of Mine mogłaby się pojawić w każdym miejscu świata, choć ta konkretnie jest związana z Bałkanami. Twórcy nie kryją, że zainspirował ich konflikt w Sarajewie. Kierujemy wszystkimi trzema dostępnymi z początku ludźmi, próbując wykorzystać ich indywidualne predyspozycje. W dzień dbamy o dom, w nocy polujemy na rzeczy, które ułatwią nam życie.
The things that take us back - zwiastun gry This War of Mine Dzień 2 Marko wrócił o świcie. W nocy zakradł się do pobliskiego garażu. W środku znalazł sporo jedzenia, materiałów i garść leków. Mówi, że słyszał jakieś kroki, ale wolał się nikomu nie pokazywać. Słusznie. Zanim wchodził do kolejnego pokoju, zaglądał przez dziurkę od klucza, by się upewnić, że nikogo nie ma. Teraz odeśpi, a my posprzątamy resztę domu, może nawet coś zbudujemy.
Dzień 8 Tym razem padło na mnie jeśli chodzi o nocny wypad. Myślałem, że w domu nikogo nie ma. Ale usłyszałem jakieś stare małżeństwo... Nie miałem sumienia, żeby kraść im jedzenie z lodówki, ale nie miałem też wyboru. W końcu od kilku dni głodowaliśmy. Tak, będę miał wyrzuty sumienia przez kilka dni. Może papieros poprawi mi humor chociaż trochę. Gdybym tylko jakiegoś znalazł...
Poza tym idzie nam całkiem nieźle. Mamy już kuchenkę. Mając trochę mięsa i warzyw mogę ugotować całkiem zjadliwą zupę. Postawiliśmy kolektor deszczu, żeby mieć świeżą wodę. Choć bez jednorazowych filtrów się nie obejdzie. Jest też prosty warsztat do wytwarzania łopat, wytrychów i łomów. Wreszcie dostaniemy się do ostatnich szaf w domu. Ale bardziej przydadzą się przy zwiedzaniu opuszczonego domu na przedmieściach. Ciekawe, co znajdziemy w środku.
This War of Mine
Każdy wybudowany w pomieszczeniu obiekt wymaga odpowiednich surowców - drewna i innych drobiazgów. Z kolei tworzenie produktów, od jedzenia, przez broń, po papierosy i lekarstwa, wymaga z kolei drobnych, mniejszych przedmiotów. System nie jest przesadnie skomplikowany, za to wymaga podejmowania konkretnych decyzji. Zwłaszcza tej, czy iść w uzbrojenie, czy jednak skupić się na tworzeniu przedmiotów na handel.
Dzień 17 Nadeszła zima. Woda w kolektorze zamarza, więc topimy śnieg w kuchni. Zbudowaliśmy piec i zbieramy drewno, inaczej zamarzlibyśmy na amen. Zimno daje się we znaki tym już chorym. Trudno wysyłać ich w nocy w teren.
Dobra wiadomość jest taka, że dorobiliśmy się zielarni, w której skręcamy proste papierosy. Świetne na handel z człowiekiem, który co jakiś czas nas odwiedza. A jutro zbudujemy maszynkę do bimbru. Przyda się jak cholera. Albo sami upijemy smutki, albo sprzedamy u miejscowych gangsterów w zamian za lekarstwa.
This War of Mine
Dzień 22 W południe odwiedziły nas dzieci. Błagały o lekarstwa dla mamy. Oczy mi się szkliły, ale nie mogłem im pomóc - sami mieliśmy tylko zioła, które raczej średnio pomagały na choroby.
To nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś prosi nas o pomoc. Raz nawet ktoś nam pomógł, przynosząc jedzenie. Bardzo miły gest. Pozwala nie zapomnieć o człowieczeństwie nawet w środku wojny.
Dzień 26 Dołączyła do nas dziewczyna. Potrafi podnieść na duchu. Bardzo tego potrzebujemy. Chodzimy notorycznie głodni, bo pułapka na zwierzęta ustawiona w piwnicy działa raz na kilka dni. Co chwilę łapiemy choroby, zdarzają się rany, bo w nocy napadają nas miejscowi złodzieje. Nie mamy leków. Pavle jest chyba śmiertelnie chory. Snuje się, kuli, ma problemy ze wstawaniem.
Na domiar złego część miasta przejęło wojsko. Zostało nam już tylko kilka dostępnych miejsc.
This War of Mine
Dzień 30 Od pewnego czasu mamy radio. Dzięki temu wiemy o tym, co dzieje się w okolicy, znamy prognozę pogody, a czasem po prostu słuchamy muzyki. Ale dziś powiedzieli, że wkrótce ktoś nas wyzwoli. I pojawiła się nadzieja.
Szybko zgasił ją nocny incydent z Markiem. Brakowało nam materiałów do zabicia okien, więc poszedł na ryzykowną wyprawę na wojskowy posterunek. Złapali go na kradzieży. Zabrał ze sobą broń i trafił jednego, ale trafili też i jego. Ledwo wrócił do domu. Nie wiem, czy damy radę wyleczyć jego rany.
Dzień 38 Marko nie żyje. Krwawienie okazało się zbyt silne. Pocieszamy się jak możemy. Zamiast skręcać papierosy na handel, siedzimy i rozmawiamy. To ważne, żeby nie zwariować. Nie chcemy, by któremuś z nas odwaliło tak mocno, żeby skończyć na samodzielnie zawiązanym stryczku.
Coraz trudniej znaleźć coś na mieście. Najbliższe, opuszczone miejsca ogołociliśmy już ze wszystkiego. W tych dalszych pełno gangsterów lub wojskowych. Z niektórymi można nawet handlować, ale zawsze kusi, by ich jakoś ominąć, schować się i spróbować coś ukraść. Mają dużo jedzenia i leków. Ale gdy znajdą, to kończy się jak z Markiem...
Trzymamy się ostatkiem sił. Jeszcze trochę.
Zabawa w This War of Mine przypomina Simsy (bez basenów) mocno wymieszane z The Last of Us (bez zombie). Dodałbym, że również z grami typu FTL, ale za mało tu zmiennych, które sprawiłyby, że każda kolejna rozgrywka jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Tutaj za każdym razem jest w miarę podobnie, ale biorąc pod uwagę, że pojedyncza przygoda może podchodzić pod 6-8 godzin, z chęcią rozpocząłem drugie podejście - zwłaszcza że pierwsze z początku było łatwe, ale później zrobiło się wyraźnie trudniej. Przydałby się edytor map.
This War of Mine
Wyzwolenie Mam wrażenie, że gdybym miał przeżyć tę przygodę raz jeszcze, wyglądałaby podobnie. Te same osoby przyszłyby po pomoc, te same zechciałyby dołączyć do naszej skromnej kryjówki, w odwiedzonych miejscach niewiele by się zmieniło. Niekiedy miałem też wrażenie, że towarzysze mi wysyłali sprzeczne komunikaty o swoim zdrowiu - z jednej strony, że bez leków umrze, a z drugiej, że zaraz dojdzie do siebie. Bo i jak ktoś "śmiertelnie chory" może informować, że "dochodzi do siebie"? No i wiecie, roztapianie śniegu w kuchence... Mam wrażenie, że leżąc przy piecu też by się rozpuścił, nie musieliśmy marnować tylu innych przedmiotów, by uzyskać wodę.
Może to wojna zrobiła mi coś z głową? Zmiany są nieodwracalne. To, co przeżyte, nie może zostać zapomniane. Nie dalibyśmy rady, gdybyśmy nie wspierali się wzajemnie. Dojrzeliśmy z czasem. Im trudniej, tym bliżej byliśmy. Leczyliśmy się, karmiliśmy, wspieraliśmy w trudnych momentach. I nie, nie chcę już wojny. A jednocześnie tak bardzo chcę ją przeżyć jeszcze raz. Pod inną szerokością geograficzną, z innymi ludźmi, większymi możliwościami. Bo to wojna jak żadna inna. Bez karabinu w dłoni i ratowania świata. Ludzka. Jedyna taka.
Marcin Kosman
Platformy: PC Producent: 11 bit studios Wydawca: 11 bit studios Dystrybutor: 11 bit studios Data premiery: 14.11.2014 PEGI: 18 Wymagania: Core2Duo 2,4 GHz, 2 GB RAM, karta graficzna 512 MB
Grę do recenzji udostępnił producent. Screeny pochodzą od redakcji.