This War of Mine (iOS/Android) - recenzja
Najlepsza gra minionego roku (przynajmniej według rankingu Polygamii) potrzebowała ośmiu miesięcy, by przeskoczyć z komputerów na platformy mobilne. Mocne przesłanie nie skarlało, a realizacja pozwala stawiać tezę, że miejsce This War of Mine od zawsze było na tabletach.
23.07.2015 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zawsze gdy okazuje się, że jakaś produkcja zmierza na smartfony czy tablety, muszę walczyć z odruchem mentalnego spisania jej na straty. Wybaczcie tę szczerość, ale przez lata nauczyłem się, że te platformy to siedlisko półproduktów, które nie oferuje nic ciekawego. Ale mamy rok 2015, sytuacja się zmieniła, a This War of Mine to też w pewnym sensie nobilitacja dla ekosystemów Apple czy Google. Czemu? Już odpowiadam.
This War of Mine nie jest grą "darmową". Nie jest produkcją free-to-play, która pozwala się bezpłatnie pobrać, ale potem co rusz wyciąga łapki po kolejne złotówki. 11 bit poszło wbrew najpopularniejszemu nurtowi w produkcjach mobilnych. Chce za swoją grę pieniędzy (59,99 zł w Google Play, 15 dolarów w App Store), by potem móc zaoferować nam ją w pełnej krasie.
Inny - niepopularny na platformach mobilnych - model sprzedaży gry licuje z jej treścią. Ona też należy do rzadko spotykanych w App Store czy Google Play przebłysków poważnych produkcji dla dorosłych graczy.
This War of Mine na tablecie
To opowieść o wojnie widzianej oczami cywili, którzy gdzieś obok frontu starają się przeżyć kolejny dzień i kolejną noc. Za dnia lepiej nie opuszczać schronienia. Warto przeszukać je na okoliczność przydatnych przedmiotów, spróbować zbudować łóżko, krzesło, naprawić radio - cokolwiek, co ulży grupie, której losem przyszło nam kierować. Przyda się też kuchenka (do gotowania jedzenia), łopata (do przekopywania gruzu) czy łom (do wyłamywania kłódek), ale nic tu z nieba nie spadnie.
Przydatne przedmioty trzeba albo skonstruować z innych, albo znaleźć. By to zrobić, trzeba wyściubić nos ze schronienia i stawić czoła wojnie. Ale wojnie, o której zwykle nikt nigdy nie mówi. Wojnie dziejącej się tuż za linią frontu - tam, gdzie zwykli ludzie muszą radzić sobie w nienormalnych sytuacjach. Tam, gdzie dowiadują się o sobie najważniejszego. Gracz też może.
This War of Mine na tablecie
Interakcja z tym światem, jego innymi mieszkańcami i problemami, które rodzą się z dnia na dzień, jest na tablecie w zasadzie bezwiedna, naturalna. Elementy, z którymi możemy coś zrobić, są oznaczone sporymi ikonami. Widok możemy łatwo przybliżać i oddalać, a wskazywanie stuknięciem miejsc czy robót, za które dany członek ekipy ma się zabrać, jest trochę bardziej... ludzkie niż kolejne mychokliki. Czasem tylko nie wiedziałem kto jest kim, bo bura (klimatyczna i nadająca rozgrywce "ciężaru", ale bura) oprawa gry nie sprzyja rozróżnianiu szczegółów. Po kilku chwilach przestało to być istotne, bo This War of Mine wciągnęło mnie w swój świat i nie chciało wypuścić.
To trudna gra, w której łatwo coś przeoczyć, przeliczyć się przy gospodarowaniu zasobami czy przecenić możliwości oddanych nam pod opiekę postaci. Nad graczem zawsze wisi tu świadomość, że będzie ciężko i prędzej czy później trzeba będzie podjąć trudne decyzje. Schronienie nie jest samowystarczalne - w końcu trzeba z niego wyjść.
Nocą działania wojenne wokół tracą na intensywności, a snajperzy mają większe trudności z wyszukiwaniem celów. Wtedy trzeba udać się na poszukiwania przydatnych przedmiotów, lekarstw, broni, żywności. Wojna trwa, ale świat This War of Mine nie jest kolejnym pustkowiem wypalonym do cna, na którym nie obowiązują żadne reguły.
This War of Mine na tablecie
Nasza grupa nie jest jedyną, która próbuje przeżyć, przeczekać. Wchodząc do budynku z zamiarem zabrania wszystkich cennych rzeczy nie wiemy, czy w ten sposób nie skażemy innych na śmierć. Czasem można się targować i wymieniać, kiedy indziej trafiamy na ludzi, którzy podjęli decyzję za nas. Zaczyna się otwarty konflikt pomiędzy niedawnymi sąsiadami, w ruch idą argumenty siłowe - często też broń palna.
Wtedy dotykowy interfejs również spisuje się bez zarzutu. Po spróbowaniu This War of Mine na tablecie, obsługa gry myszką wydaje mi się trochę bardziej... obca. Dotykowy ekran eliminuje tego pośrednika pomiędzy graczem i światem gry, stając się w zasadzie oknem przez które podglądamy historię naszej grupy. Po kilku chwilach zacząłem to doceniać.
Na tablecie mamy ten świat w rękach i panujemy nad nim bez wrażenia, że coś nas ogranicza, czy że ta wersja gry jest w jakiś sposób gorsza. To to samo niełatwe doświadczenie. Pierwsza śmierć boli najbardziej. Później uświadamiamy sobie, że to na szczęście tylko wirtualny konflikt. I choć nasi bohaterowie umierają, to my czerpiemy z tego naukę. I może następnym razem pójdzie nam lepiej. Każde niepowodzenie to też okazja do napisania historii tych ludzi nieco inaczej.
This War of Mine na tablecie
To, że wszystko działa perfekcyjnie, nie powinno to być zaskoczeniem. Studio 11 bit zdobywało doświadczenie, tworząc jedną z najlepszych serii gier na platformy mobilne - Anomaly. Gram na tablecie Sony Xperia Tab Z2 i nie znalazłem nic, na co mógłbym narzekać.
Z daleka This War of Mine nie wygląda na grę, która mogłaby odnaleźć swoje miejsce na platformach mobilnych. To nie jest kolejny kolorowy półprodukt, który odpalicie na 3 minuty, by potem zająć się czymś innym. To inny kaliber - nie tyle czysta rozrywka, co pewna przygoda, opowieść. Może nie do smakowania na plaży czy w kolejce na poczcie. Ale właśnie tym bardziej warta waszej uwagi, założenia słuchawek i zanurkowania w ten świat.
Maciej Kowalik