The Witness - czym będzie nowa gra twórcy Braid?
The Witness jest grą, o której najlepiej nie wiedzieć nic przed zagraniem. Mimo to, nie jestem w stanie powstrzymać swojej ciekawości.
12.08.2011 | aktual.: 07.01.2016 15:55
Tak też, poświęciłem się dla Was, drodzy czytelnicy i zapoznałem się z porozrzucanymi po sieci wrażeniami z nowej gry Jonathana Blowa, które zostały opublikowane w minionym tygodniu. Jest to trochę jak oglądanie meczu przez lornetkę z pobliskiego bloku, ale nawet przez ten głuchy telefon da się coś usłyszeć*.
Jeżeli więc chcecie podejść do The Witness z pustą głową, to jest to ostatni moment, aby przestać czytać.
The Witness ma być pełną zagadek grą opowiadającą o bohaterze, który znalazł się na tajemniczej wyspie. Akcja obserwowana jest z perspektywy pierwszej osoby, co momentalnie nasuwa skojarzenia z przygodówkami pokroju Myst, jednakże Jonathan Blow trochę inaczej klasyfikuje swoją grę:
Gry przygodowe polegają na tym, że masz zagadkę będącą kluczem do otwarcia drzwi. Musisz znaleźć ten klucz, po drodze rozwiązując jakąś łamigłówke, a potem idziesz dalej. W The Witness jest podobnie, ale klucz jest w Twojej głowie. W The Witness nie ma, przynajmniej w tym momencie, ekranu ekwipunku, z którego można by wyjąć flaminga aby wbić nim piłkę do dołka, dzięki czemu z dziupli wypadnie zegarek, który damy żebrakowi i tak dalej. Zamiast tego po całej wyspie porozsiewane są niebieskie ekrany. Na których są zagadki. Które gracz będzie musiał się nauczyć rozwiązywać.
W najbardziej podstawowym wariancie mają wyglądać one tak:
Jednakże szybko mają stawać się coraz bardziej skomplikowane, aż w końcu mają wykraczać poza bezpieczne ramy niebieskich ekranów.
Umieszczone na wyspie zagadki uczą gracza rozwiązywania różnych problemów, jak określił to redaktor z Kotaku:
Te łamigłówki uczą mnie języka, gramatyki służącej do rozwiązania problemów. Porównuje to wręcz do Metroida i jego następców. W kultowej serii dostęp do poszczególnych fragmentów świata gry był ograniczony przez konieczność posiadania konkretnego przedmiotu lub specjalnej umiejętności, która pozwalała wyżej skoczyć lub zniszczyć zagradzającą drogę barierę. W The Witness zamiast broni są zagadki.
Powiedzmy, że napotykamy zagadkę XAB, z którą kompletnie nie wiemy, co zrobić. Jeżeli jednak poszukamy to natrafimy na zagadki A i zagadki B, które nauczą nas sposobu rozwiązywania podobnych problemów. Trzeba je tylko znaleźć. A potem złożyć wszystko w swojej głowie do kupy.
Blow zapowiada, że nie chce w The Witness prowadzić gracza za rękę, tłumaczyć mu, co ma zrobić:
Jedną z rzeczy, która odrzuca mnie od gier z głównego nurtu jest to, że zniknęła z nich radość odkrywania. Wszystko jest ugładzone. To wszystko pozostaje w sferze zapowiedzi. Oficjalnie Blow nie uważa, aby jego gra była w ogóle w fazie "produkcji", mimo, że sporo osób już w nią grało. Budżet wynosi 2 miliony dolarów (10 razy więcej niż Braida) i nie jest jeszcze ustalone, na jakie platformy gra trafi. Pecety są pewne, konsole rozważane, ale po ostatnich wypowiedziach autora na temat Xbox Live Arcade nie wiadomo, czym dokładnie to się skończy.
Premiera? W przyszłym roku.
Konrad Hildebrand
*śmieszny fakt: na zeszłorocznym PAXie Blow pokazywał swoją grę na nieoznakowanym komputerze. Trzeba było się domyśleć, że właśnie tam jest The Witness. Paweł Kamiński do dzisiaj nie może sobie wybaczyć, że wielokrotnie przechodził obok tego stanowiska, ale się nie zatrzymał