The Walking Dead: Sezon 2 - porozmawiajmy o wyborach
A właściwie o tym jednym. Grający wiedzą, o który chodzi. I ich zapraszam do dyskusji, bo inni dowiedzą się mnóstwa rzeczy o fabule The Walking Dead. Dlatego czytacie na własną odpowiedzialność. Może więc ja zacznę...
02.09.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:39
Zabiłem Kenny'ego.
Wydawało mi się, że nie umiem, ale nie mogłem znieść tego, kim się stał. Myślałem, że walka między nim a Jane znów zostanie rozstrzygnięta w jakiś neutralny sposób, tak jak to Telltale zwykle robiło. Wybierasz A, coś się dzieje, a potem okazuje, że i tak by się stało, czy wybrałbyś A czy B czy nawet C.
Tu okazało się, że wybór jest ostateczny. Clementine strzeliła do Kenny'ego, który szarpał się z Jane na śniegu.
Do tego samego Kenny'ego, którego zna od początku sezonu pierwszego. On i jego żona Katjaa oraz syn Duck byli jednymi z pierwszych, których Clem i Lee spotkali na swojej drodze. Tego samego, który stracił rodzinę, ale jakoś się trzymał. I tego, który zginął próbując ocalić chłopaka, przez którego zginęła jego żona i synek.
W drugim sezonie pojawił się znienacka. Przeszłe wydarzenia jakoś przetrwał, ukrywał się znalazł sobie nową miłość wydawał się poskładany i odnowiony. Wydawał się też traktować Clementine jak córkę, w miejsce utraconego syna. Zresztą, co Wam będę opowiadał, przecież graliście - wasza historia mogła wyglądać nawet odrobinę inaczej.
fot. P.K.
Co więc sprawiło, że moja i Kenny'ego historia zakończyła się definitywnie?
Epizod w obozie Carvera, gdzie najpierw Kenny został dotkliwie pobity przez Carvera, niemalże tracąc oko. Szlachetnie poświęcił się w obronie Clementine i obronie grupy. Ale potem, gdy pora była uciekać on musiał się zatrzymać i odpłacić niedawnemu oprawcy. Wybrałem, by z nim zostać i patrzyłem (Clementine patrzyła) jak metodycznie zatłukł Carvera łomem czerpiąc z tego nieskrywaną satysfakcję.
Czy Carver był złym człowiekiem? Z perspektywy naszego świata - tak. Stosował żelazne zasady, ekstremalnie surowe kary (z zabójstwem włącznie) - był despotą. Z perspektywy tamtego świata trudniej ocenić go jednoznacznie źle - stworzył dużą, bezpieczną i działającą społeczność w świecie zagłady. Nie była zamknięta na obcych. Bohaterowie dodatku 400 Days dostali się do niej i zdołali w nią wpasować, widać ich w trzecim epizodzie gry. Ludzie towarzyszący Clementine mieli pecha, bowiem za sprawą Rebeki wplątali się w konflikt z Carverem. Być może gdyby nie to i niefortunne wydarzenia w schronisku wcale by nie doszło do tego, co działo się w epizodzie trzecim. I możliwość zamieszkania w obozie Carvera byłoby wybawieniem. Ale to teoria.
fot. P.K.
Potem Kenny stracił Saritę. Załamało go to do końca. Z jednej strony go rozumiem, to była jego nowa miłość, oparcie w tym świecie. Z drugiej - każdy kogoś stracił. A Kenny zaczął się rozpadać zupełnie. Winił innych za swoje niepowodzenia, myślał o samobójstwie. Przez cały epizod czwarty to Clementine musiała z nim rozmawiać. W piątym patrzyłem na niego z coraz większą niechęcią. Ataki agresji stały się częstsze, gdy wyżywał się na Arvo, chłopaku który w sumie niczym nie zawinił. Grupa go okradła, pojawił się z przyjaciółmi, stracił i ich i siostrę, stał się zakładnikiem. I cały czas był obrażany i obwiniany przez Kenny'ego. Choć Clementine broniła chłopaka, to w końcu został dotkliwie pobity - nawet towarzysze dziewczyny mieli tego dość. Zachowanie Kenny'ego wywołało rozłam w grupie.
fot. P.K.
Dlatego uwierzyłem Jane, kiedy wreszcie powiedziała, że Kenny pogrąża się w mroku, że jest na takiej samej ścieżce jak Carver. Istotnie, podobieństwa są. Kenny też chciał jak najlepiej dla swojej grupy - za wszelką cenę. Ale jednocześnie coraz mniej panował nad sobą, gdy ktoś mu się sprzeciwiał. W ostatnim odcinku już tylko Clementine próbowała go uspokajać, grupa zrzucała na nią to zadanie nie będąc w stanie sobie z Kennym poradzić.
I dlatego stanąłem po stronie Jane, która potem oszukała Kenny'ego. Znów nie mogę jej oceniać z perspektywy naszej codzienności, bo wtedy uznałbym, że zrobiła rzecz niesłychanie głupią. Ale właściwą w świecie, w jakim żyją postacie. Sprawdziła, jak zachowałby się Kenny w następnej sytuacji kryzysowej, w jakiej prędzej czy później grupa by się znalazła. Mężczyzna zareagował jak zwykle, dając upust swojej wściekłości, o mało Jane nie zabił.
fot. P.K.
Dlatego w mojej historii Clementine pociągnęła za spust. Nie była to łatwa decyzja, ale moim zdaniem konieczna. By dać mu szansę spotkać znów rodzinę i uwolnić go od świata, który zaczął go przytłaczać. By nie musieć go znowu uspokajać i zastanawiać się, kogo dotknie jego wybuch gniewu. No i by bronić Jane, która była dla Clem jak siostra. Przyspieszyłem to, do czego i tak zmierzał po drodze powolnej autodestrukcji.
Szkoda, że Telltale Games poczuło się w obowiązku dać Kenny'emu jeszcze ostatnie słowa uspokajające i zapewniające Clem, że zrobiła dobrze. Nie musieli, ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że tak musi być. Nawet obejrzenie pozostałych zakończeń nie zmieniło mojego zdania. I nie byłem zdziwiony, że prawie połowa graczy podjęło taką samą decyzję.
fot. P.K.
Clem ruszyła w dalszą drogę z Jane, której zdecydowałem się zaufać. Oby mnie nie zawiodła.
Paweł Kamiński
P.S. Po latach oglądania "South Park" czuję, że pierwsze zdanie brzmi nieco komicznie, ale co tam...