The Walking Dead: Michonne - recenzja aktualizowana. Nowy bohater, stare problemy
Kolejne już z rzędu grywalne The Walking Dead pierwszy raz w historii pozwala nam wcielić się w znaną z ekranów i kart komiksu postać. Wciąż nie wiem, czy była to dobra decyzja.
Nawet ci, którzy kojarzyli markę The Walking Dead na długo przed pierwszą grą Telltale Games, mogli czuć się więc zaskoczeni. Historią Lee Everetta i małej Clementine, a także tym, jak została ona wpisana w składający się z komiksów i serialu świat.The Walking Dead: Michonne nie daje takiej satysfakcji. Główna bohaterka, choć wydaje się tajemnicza, to tak naprawdę nie jest tajemnicą - wiemy o niej całkiem sporo. Znamy jej traumatyczną historię z prowadzonymi na łańcuchu zombiakami, pamiętamy wątek z Andreą i Gubernatorem, a potem jej spotkanie z grupą Ricka. Michonne jest więc mocno rozczarowująca, nie stanowi bowiem zagadki na miarę poprzednich bohaterów. Ze względu na swoją introwertyczną naturę nie stanowi też wdzięcznego materiału na głównego bohatera, będąc przeciwieństwem Lee i Clem. Tamte postacie były ciekawe, niejednoznaczne, ewoluujące z odcinka na odcinek, a w przypadku Clem - z sezonu na sezon. Michonne to natomiast otwarta i raczej przewidywalna księga, co z jednej strony rozczarowuje, a z drugiej zostawia pole do popisu niegrywalnym postaciom drugoplanowym. Trochę na tej samej zasadzie jak w GTA3 i innych tytułach, gdzie bezbarwny i małomówny (albo wręcz niemy) bohater był tłem dla innych postaci. W grach akcji nie jest to problem, tutaj jednak trochę razi.
Spotykani tu ludzie są nawet ciekawi i zróżnicowani. Już od pierwszych momentów epizodu In Too Deep możemy sympatyzować z jedną bądź drugą "frakcją" naszej grupy ocalałych. Ludźmi dbającymi tylko o swoje cztery litery i tymi, którzy uważają, że pomoc nawet obcym to najważniejsza rzecz, która wyróżnia ich od szwendaczy. Fabuła zawiązuje się właśnie w okół takiej misji ratunkowej nie wiadomo w sumie gdzie i kogo. Przynajmniej początkowo, bo zaraz potem trafiamy na stary prom, który najprawdopodobniej był świadkiem bardzo złych rzeczy. Czy to jednak możliwe, aby ludzie ludziom wyrządzili taką krzywdę? Zwłaszcza w świetle toczącej się właśnie apokalipsy? Pozory mylą, ale z drugiej strony, czasem nie ma sensu szukać dziury w całym, a prawda może wydawać się prostsza niż byśmy tego chcieli. Jeżeli nawet tak, to skąd tyle sprzeczności w relacjach spotkanych świadków? Tutaj najnowsze The Walking Dead nawet mnie zaskoczyło, zwłaszcza że tego typu wątki pojawiły się po kilku dosyć męczących sekcjach QTE, gdzie maczetą Michonne wycinamy w pień kolejne fale nieumarłych. Męcząca była zarówno długość tych sekcji, jak i ich jakość.The Walking Dead wciąż działa na przestarzałym silniku graficznym, z pokracznymi animacjami postaci (rzuca się w oczy zwłaszcza w dynamicznych scenach) i symboliczną mimiką postaci. Świat gier poszedł do przodu, właśnie ukazały się przepiękne gry niezależne pokroju The Witness czy Firewatcha, The Walking Dead: Michonne na PS4 nie radzi sobie natomiast z utrzymaniem płynnej animacji czy pokazaniem jakichś ciekawszych widoczków. Pod tym względem jest nawet gorzej od "dwójki", gdzie twórcy wyraźnie poeksperymentowali z otoczeniem. Tutaj, póki co, mamy raptem kilka miejscówek i scenerii, ale w półtoragodzinnym epizodzie też niewiele więcej można było zmieścić.
Na dziś dzień mam za sobą dopiero jeden odcinek z planowanych trzech. Nie wiem jak rozwinie się ta historia, nie wiem czy utrzyma tempo, a podjęte teraz przeze mnie decyzje będą miały jakikolwiek wpływ na kolejne wydarzenia. Jestem ciekawy rozwinięcia tej historii i finału, ale to wszystko. Po prostu ciekawy, a nie oczarowany czy zaintrygowany, jak to było w przypadku "jedynki" i "dwójki".Na finale oceny przyjdzie jeszcze czas, już dziś zarekomendowałbym jednak tę grę tylko tym, którzy podobnie jak Paweł Kamiński wciągnęli się w "dwójkę". Jeżeli natomiast tak jak Patryka odrzucił was drugi sezon The Walking Dead, to w tym spin-offie zupełnie nie macie czego szukać. Nawet w takim przypadku możecie jednak posłuchać muzyki z gry. Najnowsza odsłona, podobnie jak poprzednie odcinki, znów proponuje wpadające w ucho kawałki.Wrażenia z drugiego epizodu The Walking Dead: Michonne dopiszę tutaj po jego premierze. Po wypuszczeniu finału pojawi się kolejna aktualizacja tekstu wraz z tradycyjnym werdyktem.
Paweł Olszewski