The Walking Dead, Episode 1: A New Day - gra o zombie, która Was poruszy [RECENZJA]

The Walking Dead, Episode 1: A New Day - gra o zombie, która Was poruszy [RECENZJA]

The Walking Dead, Episode 1: A New Day - gra o zombie, która Was poruszy [RECENZJA]
marcindmjqtx
01.05.2012 11:00, aktualizacja: 08.01.2016 13:20

Pamiętacie ten zwiastun innej gry z hotelem w luksusowym kurorcie i atakiem zombie na małą dziewczynkę? Na pewno - i zgaduję, że zapamiętaliście go za emocje, jakie wywoływał - choć sama gra już niekoniecznie. Znów możecie je poczuć, bowiem świetnie odpowiadają tym wywoływanym przez "The Walking Dead". Telltale Games pokazuje, że da się zrobić trzymającą w napięciu grę o zombie bez obowiązkowego celownika na środku ekranu. Mam nadzieję, że reszta będzie równie dobra, jak pierwszy epizod. UWAGA, NIE MA SPOILERÓW.

screen z gry

Historii o zombiakach było mnóstwo. Czemu więc komiks Roberta Kirkmana "The Walking Dead" (w Polsce wydany jako "Żywe trupy") zrobił niesamowitą karierę? Ponieważ twórca - całkiem słusznie - stwierdził, że skupianie się na zombie w komiksie o zombie to niesamowity banał. Zamiast eksterminacji truposzy piłą łańcuchową, wolał pokazać ludzi, którzy zostają do tego zmuszeni. Skupił się na ich dramatach, na tym jak radzą sobie z katastrofą. Stworzył krwiste postacie - takie, które wywołują niechęć lub sympatię, ale są jakieś. Dał im różne postawy życiowe, motywy, ambicje i ciemne sprawki z przeszłości. I kazał im wspólnie sobie radzić.

Jednocześnie zadbał o to, by komiks nie przemienił się w smętny melodramat - w "Żywych trupach" panuje ciągła atmosfera zagrożenia, nikt nie jest bezpieczny, każdy może zginąć, a momenty spokoju zwykle zwiastują prawdziwą masakrę. Nie zawsze przyczyną śmierci są zombie - mottem komiksu mógłby być cytat z J. P. Sartre'a: "Piekło to inni".

Jak to się ma do gry? Cóż... bardzo.

Niebanalne trupy Kiedy ostatnio grając w grę o zombie zawahaliście się przed wbiciem siekiery w przegniły łeb? W której grze o trupach najcenniejszym znaleziskiem jest nie amunicja, a coś do jedzenia? W której z nich przez cztery godziny wystrzeliliście jeden pocisk? W której mieliście sekundy na podjęcie decyzji, która zaważy na ludzkim życiu? I która gra o zombie rozgrywa się głównie w dialogach? "The Walking Dead" właśnie.

Glenn to jedna z postaci, która zalicza gościnny występ.

Telltale Games obiecało inną grę o zombiakach i słowa dotrzymało. Twórcy nie zdecydowali się na adaptację komiksu czy serialu - stworzyli historię dziejącą się obok, opowiadającą o innych ludziach, lecz w tych samych realiach. Ten zabieg pozwolił im na nieskrępowane kreowanie własnej fabuły. Pojawiają się w niej smaczki dla fanów oryginału, znane miejsca i postaci, ale znajomość komiksu nie jest wymagana. Bohater, Lee Everett, to nowa postać i już początek historii - w radiowozie - zdradza, że dowiemy się wielu ciekawych rzeczy o tym mężczyźnie. W trakcie rozgrywki poznamy go lepiej, gdyż musi radzić sobie nie tylko ze swoimi problemami, ale też z opieką nad rezolutną Clementine. Zaś fabuła nie oszczędzi mu trudnych decyzji.

Krwiste trupy Wydawałoby się, że taki gatunek jak przygodówka nie pasuje do opowieści o przetrwaniu w postapokaliptycznym świecie i walce z żywymi trupami. Pasuje, wystarczy nieco ją usprawnić i dodać kilka elementów.

Pierwszy z nich to walka - nie mogło jej zabraknąć w grze o zombie. Jednak próżno szukać tu rajdów z karabinem lub maczetą. Czekają Was raczej Quick Time Eventy, gdzie nerwowo celuje się kursorem we wroga i naciska szybko odpowiednie przyciski. Sprawdza się to bardzo dobrze, zwłaszcza, że czas na reakcję jest ograniczony. I uwierzcie mi, uproszczony mechanizm walki nie odejmuje jej dramatyzmu - ważne są bowiem jej okoliczności. Niech Was nie zmyli kreskówkowa grafika - "The Walking Dead" zawiera brutalne sceny walki na śmierć i życie. Walki rozpaczliwej, często nierównej, gdzie wbicie szpikulca do lodu w oko jest sposobem na poradzeniem sobie z wrogiem. Bohaterowie walczą, bo muszą - bo to jedyna droga do przeżycia. To nie strzelnica z powolnymi potworami - jesteśmy zwierzyną, nie łowcą. Potraktujcie PEGI 18+ bardzo serio - gra nie stroni od drastycznych scen.

Wbijanie młotka w czaszkę wywołało we mnie autentyczne obrzydzenie.

RPGowe trupy Podobnie jak walkę, zdynamizowano rozmowy. Oczywiście jest tu dużo spokojnych dialogów, gdzie wypytujemy postaci o wszystko. A warto, bowiem bohaterowie to ciekawa galeria indywiduów - może tylko odrobinę zbyt przerysowanych. W miarę jak ich poznajemy, przestają być nam obojętni, co gra sprytnie wykorzystuje. Rozmowa pozwala się z nimi zaprzyjaźnić, często zmieniając początkowe nastawienie osób do bohatera. Tu "The Walking Dead" pokazuje swoje RPGowe oblicze - i jest to bardzo dobrze wykonany element. Naprawdę można wczuć się w rolę - można kogoś z premedytacją okłamać albo być rozbrajająco szczerym, zatroszczyć się o niego lub zbagatelizować jego rozterki. Można też pomóc z rozwiązaniem jakiegoś drobnego problemu.

Pojawiają się i żarty - czarny humor

Jest wiele momentów, gdy to, co powiemy, ma znaczenie, bowiem "The Walking Dead" posiada system konsekwencji, którego nie powstydziłby się porządny RPG. Jeśli na początku włączycie standardowy interfejs, ważne wypowiedzi zostaną skomentowane na górze ekranu: dowiecie się np. że rozmówca zapamięta sobie to, co właśnie powiedzieliście, docenia, że wzięliście jego stronę, wyczuwa, że kłamiecie, co wpływa potem na fabułę. Prowadzenia rozmów nie ułatwia krótki limit czasu na udzielenie odpowiedzi - nie ma miejsca na ważenie słówek i kombinowanie, co się opłaci. Zwłaszcza, że cisza lub brak decyzji to też opcja. System jest dynamiczny i zmusza do instynktownego działania, co potem skutkuje żalem, złością lub ulgą - gdy zobaczymy, że wybraliśmy naszym zdaniem dobrze. Naszym zdaniem, bowiem sama gra nie sugeruje właściwej ścieżki - i unika prostego podziału na czarne i białe.

Konsekwentne trupy Już te małe wybory potrafią spowodować skok adrenaliny - a co powiecie na to, że w kilku momentach musimy działać szybko, bowiem od tego, co zrobimy zależy życie oraz przebieg ciąg dalszego ciągu fabuły? Telltale Games może nie skupiało się na grafice, ale za przyłożyło się do stworzenia elementów, których część graczy nie zobaczy, jeśli zagra raz. Konsekwencje niektórych wyborów widać od razu, warto więc skończyć grę drugi raz. Co niezwłocznie uczyniłem, zaraz po pierwszym przejściu.

Część naszych decyzji zaowocuje dopiero w następnych odcinkach. Podział gry na epizody wyraźnie służy budowaniu napięcia - na koniec dostajemy rasowy cliffhanger, a potem filmik zapowiadający drugi odcinek - widać w nim efekty działań podjętych w grze. To serial, który sami kształtujemy. RPG z naciskiem na Role Playing. Choć bohater jest z góry ustalony, to my decydujemy, czy jest heroicznym typem, który chce uratować każdego, czy raczej wyrachowanym draniem, który zadba głównie o siebie. W ciągu niecałych trzech godzin twórcy dają ku temu wiele okazji.

Wartą uwagi ciekawostką jest podsumowanie ważniejszych wyborów na koniec i porównanie naszych decyzji z podjętymi przez innych graczy.

Logiczne trupy A z samej przygodówki The Walking Dead ma w sumie niewiele. Zagadek jest mało i nie są przesadnie trudne. Trafiamy raczej na życiowe problemy z rozwiązaniami również z życia wziętymi. Są one logiczne i właściwie ciężko się zaciąć - czasem trzeba tylko zmienić  kolejność czynności lub odszukać jakiś przeoczony przedmiot. Gra pozwala zresztą na wybór interfejsu standardowego lub minimalnego - w tym pierwszym każdy interaktywny przedmiot zostanie oznaczony, gdy tylko zbliżymy do niego kursor. Ten drugi polecam miłośnikom "wymacywania" przedmiotów z tła - ale także tym, którzy nie chcą widzieć wspomnianych wyżej komentarzy do wyborów w dialogach.

W trybie standardowym gra podkreśla, które wypowiedzi wpłyną jakoś na grę.

Nie za piękne trupy Gracze wyczuleni na takie sprawy dostrzegą, że "The Walking Dead" najpiękniejsze nie jest. Co prawda zastosowany cel-shading ładnie maskuje niedoskonałości, nawiązując przy okazji do estetyki komiksowego oryginału, ale i tekstury i modele nie są wysokich lotów. Również animacje ludzi (żywych) potrafią wyglądać sztywno. Nic z tego nie przeszkadza w chłonięciu fabuły, a grafika choć nie najpiękniejsza, jest bardzo klimatyczna. Świat jest ponury, co podkreślają zwłaszcza ładnie rysowane zdemolowane wnętrza i spustoszone otoczenie.

Jeśli jeszcze miałbym się czepiać - na PC czuć także, że sterowanie żywcem skopiowano z pada. A miejsca, gdzie trzeba kliknąć, są czasem dziwnie umieszczone, co przy minimalnym interfejsie i gorącej sytuacji zmusza chwilami do nerwowego szukania. Ale to detale.

Werdykt: dobre trupy Jeśli ktoś w tej chwili zapyta mnie o "The Walking Dead", polecę mu komiks, a dopiero potem serial. Jednak przed nim zwrócę jego uwagę na dopiero rozwijającą się grę. Co prawda nie powstałaby, gdyby nie popularność serialu, ale zaryzykuję twierdzenie, że póki co jest od niego lepsza. Po dwukrotnym ukończeniu pierwszego epizodu mam olbrzymi apetyt na pozostałe cztery i wielką wiarę w growe "The Walking Dead". Jeśli tylko twórcy nie pogubią się w fabule, to będzie dobrze - mechanika mi odpowiada.

Ekipa z Telltalle pokazała, że rozumie medium, jakim się się posługuje lepiej niż twórcy serialu. Ich gra przejęła mnie bardziej, wciągnęła mocniej i lepiej oddała ducha świata, gdzie określenie "żywe trupy" pasuje zarówno do zombie, jak i żyjących pośród nich ludzi.

Paweł Kamiński

Gra jest dostępna na PC (Steam - cały sezon za 24,99 euro), PS3 (PSN - pierwszy epizod 18 zł, cały sezon taniej - za 69 zł) oraz Xboksie 360 (XBLA - epizod za 400MSP).

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)