The Sexy Brutale - recenzja. Zapętlona, makabryczna frajda
Po cichu wkradł się do nas diabelnie dobry indyk.
22.04.2017 14:00
Wybija południe. Budzimy się na podłodze jednego z wielu pokoi Sexy Brutale - arystokratycznego pałacu połączonego z kasynem i teatrem. Wychodząc na korytarz, czujemy, że coś jest bardzo nie tak, choć przecież to tylko kolejna impreza; pełno ich było na przestrzeni ostatnich lat. O 15:45 słyszymy jednak huk strzału. Po 17:00 gdzieś złowieszczo bije dzwon. Niedługo potem słychać trzask szkła, a koło 23:00 mrugają światła, jakby coś niedobrego działo się z korkami. Chwilę przed północą z sufitu ścieka dziwna substancja i...
Platformy: PC, PS4, Xbox One
Producent: Cavalier Game Studios , Tequila Works
Wydawca: Tequila Works
Data premiery: 12.04.2017
Wymagania: Intel i5-3450 @ 3.10 GHz; 8 GB RAM; Nvidia Geforce GTX 660
Graliśmy na PS4. Grę do recenzji udostępnił producent, zdjęcia pochodzą od redakcji.
Wybija południe. Budzimy się na podłodze Sexy Brutale z subtelnym uczuciem déja vu. Zagubieni wchodzimy do jednego z pobliskich pokoi i widzimy, że pracownik we fraku i masce gazowej ściąga ze ściany strzelbę. Nie możemy stać obok niego, bo wokół robi się ciemno i zaczyna gonić nas jakiś demon. Wybiegamy więc czym prędzej z pomieszczenia i obserwujemy uzbrojoną postać z bezpiecznej odległości, przez dziurkę od klucza. Idzie do kaplicy. Tam z zimną krwią zabija jednego z gości. Próbujemy interweniować, ale znowu zaczyna ścigać nas straszne widmo. Uciekamy więc, gdzieś w oddali bije dzwon, niedługo potem trzaska szkło, wieczorem światła zaczynają mrugać, blisko północy coś ścieka ze ścian...
Wybija południe. Budzimy się na podłodze Sexy Brutale i wiemy, że jesteśmy w tej samej, upiornej pętli. Na terenie całej posiadłości w przeciągu najbliższych 12 godzin mordowani są wszyscy goście balu maskowego. Musimy zapobiec tym zgonom, nie wchodząc jednocześnie w interakcję z żadną z postaci. Zwyczajnie nie możemy. Oni są więźniami pętli, my natomiast z jakiegoś powodu wymknęliśmy się spod jej jarzma. Możemy - musimy - trochę namieszać gdzieś za kulisami, przynajmniej dopóki nie wybije północ i...Wybija południe. Łapiecie już, o co chodzi, prawda? The Sexy Brutale to przygodówka z elementami metroidvanii, w której w ciągu dwunastu growych godzin (u nas pewnie jakieś piętnaście-dwadzieścia minut) musimy przekradać się przez wielką, arystokratyczną posiadłość i tak wpływać na otoczenie, by zapobiegać kolejnym morderstwom. Dlaczego jesteśmy uwięzieni w pętli? Dlaczego nie możemy wejść w interakcję z żadną z postaci? Dlaczego pracownicy w maskach gazowych postanowili wykończyć na różne makabryczne sposoby swoich gości? I kim jest tajemnicza kobieta-widmo, która pomaga nam zorientować się w dziwacznej sytuacji? Bez obaw, na wszystkie te pytania gra udziela całkiem satysfakcjonującej odpowiedzi.Tak, fabuła to duża zaleta The Sexy Brutale. Wespół z tajemnicami posiadłości/pałacu/teatru idzie doskonała, makabryczna atmosfera, która łączy arystokratyczny świat z czarnym humorem, groteskowym mrokiem i skocznym jazzem. Pałac Sexy Brutale to piękny kawał architektury pełen sekretów i zróżnicowanych skrzydeł. W jednej chwili podziwiamy rozmach teatru i śmiejemy się z jakiegoś opisu przedmiotu, by po chwili być świadkiem, jak kobieta pocięta szkłem wykrwawia się w swojej garderobie i jest wrzucona do zsypu, gdzie czeka na nią... wielki pająk hodowany w jednym z zamkniętych pomieszczeń. Kod do drzwi da się...Wybija południe. Ojej, o czym ja to... ? Mówiłem już o atmosferze, prawda? Dużo dobrego robi też udźwiękowienie - nie musimy być świadkami poszczególnych morderstw, by wiedzieć, że właśnie gdzieś do nich dochodzi. Naszym czasowym drogowskazem staje się huk strzału, trzask szkła czy zagadkowy odgłos przetasowywania. Jednocześnie kilka włosów może stanąć na karku, kiedy zajęci innymi sprawami znowu słyszymy ten cholerny dzwon i wiemy, że to ktoś się właśnie na nim powiesił.Sexy Brutale od początku stoi też przed nami otworem, ale twórcy sprytnie zablokowali niektóre części pałacu, wprowadzając przekonujące elementy metroidvanii. Po uratowaniu każdego gościa, otrzymujemy od niego nową umiejętność. Lepszy słuch pozwoli nam podsłuchać dotąd ulotne mruknięcia śledzonych postaci i zdobyć cenne informacje. Z kolei kiedy nauczymy się bawić okultyzmem, poznamy wiele sekretów posiadłości, zaś operowy głos przyda się choćby przy tych dziwnych wazonach mijanych w niektórych pokojach. Ktoś w Tequila Works bardzo dobrze zaprojektował tytułowe miejsce, sprawiając, że błądzenie w groteskowej pętli nie nudzi się przez 8-10 godzin potrzebnych na ukończenie gry.
Ten czas może być trochę wydłużony, jeśli zdecydujemy się poznać absolutnie wszystkie sekrety Sexy Brutale. A tutejsze znajdźki nie są bezsensownymi pierdołami - odblokowują wpisy na temat posiadłości i znajdujących się w niej gości. Te aż chce się czytać, bowiem historie niektórych skrzydeł, przedmiotów czy bohaterów potrafią być interesujące i miejscami nietuzinkowe. Sexy Brutale musimy rozszyfrować sami, nikt nam nie ciśnie w twarz najciekawszymi wątkami. Posiadłość staje się zagadką, którą chce się rozwiązać. Jeśli zaś chodzi o oprawę audiowizu...Wybija południe. Budzimy się na podłodze jednego z pokoi Sexy Brutale. To ładny pokój, trójwymiarowy, pokazany z lotu ptaka. Tytułowy budynek to wielka bestia utrzymana w przyjemnym dla oka stylu artystycznym. Bardzo atrakcyjnie prezentują się też wszelkie okienka menu oraz interfejs. Lubię tego typu dbałość o wizualne szczegóły, wzmacnia to zdecydowanie miodność tytułu. Aż chce się na to patrzeć, a podczas cichych wędrówek przygrywa też doskonała muzyka, w której przeważa jazzowy sznyt.Wszystko elegancko składa się w tej grze, klika jak precyzyjnie zaprojektowany mechanizm. Jak zegarek, którym w dowolnym momencie możemy zresetować pętlę.Czy The Sexy Brutale ma w takim razie jakieś wady? Cóż, chyba zbyt stały poziom trudności. Poszczególne zagadki do samego końca nie są szczególnie skomplikowane. Owszem, rozwiązywanie problemów sprawia satysfakcję, ale to zasługa przede wszystkim samego pomysłu na rozgrywkę. W pewnym momencie chciałoby się bardziej złożonej zabawy z wykorzystaniem pętli, naszych umiejętności i wszystkich innych mechanizmów gry. Żeby wszystko poszło o krok dalej, dając nam kilka porządnych zagwozdek. No i nie przypominajcie mi irytująco głośnego dżingla, który włącza się w co trzecim pomieszczeniu po zdobyciu pewnej umiejętności... To już jednak zwykła pierdoła, która nie pogarsza ogólnych wrażeń. Ot, szukam czegoś na siłę.Co jest z tym mrugającym światłem? Ledwo klawisze widzę.
Tak czy inaczej, jeśli nie jest to jeszcze jasne, z całego serca polecam The Sexy Brutale. To gra, która zaginęła gdzieś między wielkimi premierami ostatnich tygodni. Zupełnie niesłusznie, bo odkąd ją ukończyłem, mam ochotę opowiadać o niej znajomym, co zresztą robię z niemałą przyjemnością. Czuć bowiem na każdym kroku, że to spójne, zaplanowane i stylowe dzieło od ludzi podchodzących z pasją do tego, co robią. Cholera, co mi tu kapie, kiedy próbuję...
Wybija południe. Budzimy się na podłodze jednego z wielu pokoi Sexy Brutale - arystokratycznego pałacu połączonego z kasynem i teatrem. Wychodząc na korytarz, czujemy, że coś jest bardzo nie tak.
Patryk Fijałkowski