The Settlers: Kingdoms of Anteria - byłbym na tak, gdybym nie był na nie, czyli definicja mieszanych uczuć

The Settlers: Kingdoms of Anteria - byłbym na tak, gdybym nie był na nie, czyli definicja mieszanych uczuć

The Settlers: Kingdoms of Anteria - byłbym na tak, gdybym nie był na nie, czyli definicja mieszanych uczuć
marcindmjqtx
15.08.2014 10:20, aktualizacja: 07.01.2016 15:45

Poznajesz fajną dziewczynę, nieźle się wam gada, a potem okazuje się, że słucha disco polo albo chodzi w polarze. Znacie to? No, to właśnie ja i nowa odsłona Settlersów.

Forma prezentacji: półgodzinny pokaz rozgrywki na żywo z komentarzem jednego z twórców.

Testy fokusowe prawdę ci powiedzą. Twórcy Kingdoms of Anteria przeprowadzili je, nim zabrali się do roboty i okazało się, że gracze nie przepadali w tej serii za dwiema rzeczami. Po pierwsze, nudziło ich budowanie miasta ciągle od nowa, a po drugie nie lubili czuć nad sobą presji ze strony przeciwników. Chcieli w spokoju budować wymarzoną osadę - i tyle. Nie wiem, kto brał udział w tych testach, ale równie dobrze mógłbym to być ja: mam tak samo.

W związku z ich wynikami podjęto dwie kluczowe decyzje: w Kingdoms of Anteria gracz rozwija tylko jedno miasto przez całą grę, a walkę z kolei całkowicie przeniesiono do oddzielnego trybu rozgrywki. Na razie to brzmi jak Settlersi, w których z chęcią zagram.

fot. mat. prom.

Tym bardziej, że sama rozbudowa królestwa wygląda na porządnie przemyślaną. Niezwykle podoba mi się, że teraz do każdego budynku można własnoręcznie przypisać inny, z którego ten pierwszy będzie pozyskiwał zasoby. W ten sposób, bawiąc się nową, logistyczną warstwą rozrywki, bardzo łatwo można precyzyjnie tworzyć możliwie maksymalnie zoptymalizowane ciągi produkcyjne. Najbardziej skomplikowany przedmiot do stworzenia potrzebuje aż dziewiętnastu takich linii. Będzie, nad czym główkować.

Nie rozumiem tylko, czemu twórcy stworzyli tylko jedną mapę, na której będzie można grać. Wygląda na dużą - to plus - ale jeśli wszyscy dostaną jedną i tę samą, to już kilka tygodni po premierze gracze z pewnością rozgryzą, jaki jest najlepszy i jedyny słuszny sposób na rozbudowę. Wielka szkoda, że nie zdecydowano się na losowe generowanie. Skoro mógł to zrobić jeden człowiek w Banished, to czemu nie wielki zespół w Kingdoms of Anteria?

fot. mat. prom.

W przeciwieństwie jednak do tamtej produkcji, w nowych Settlersach raczej tak szybko nie zabraknie nowych rzeczy do odkrycia. Do zbudowania będzie 70 różnych budynków, a każdy da się ulepszyć aż 6 razy. Wszystko to dziać będzie się stopniowo, w niespiesznym tempie, bo rozwój jest ograniczany przez rozbudowane - złożone z ok. 200 pozycji - drzewko technologii. By piąć się na nim do góry, należy wydawać zaś nowy zasób: sławę.

I tu kończy się rumakowanie. Sławę pozyskiwać można bowiem na dwa sposoby. Po pierwsze, optymalizując produkcję. Dużo bardziej efektywnym sposobem jest jednak branie udziału w przygodach. W skrócie wygląda to tak, że niektóre budynki w mieście są siedzibami czempionów, w których można ich szkolić i wyposażać. Jeśli chcesz przenieść się do trybu przygodowego, wybierasz jedno z dostępnych zadań, a rozgrywka zmienia się o 180 stopni. Z gry ekonomicznej robi się... dungeon crawler. Dość ubog.

fot. mat. prom.

O ile warstwa strategiczna prezentuje się okazale, o tyle lochopełzanie zrobiło na mnie bardzo kiepskie wrażenie. Było zupełnie letnie, brakowało mu tempa, dynamiki, soczystości. Niby są różne klasy postaci, niby są czary do rzucania, umiejętności do używania i nawet małe wojsko, którym można się obstawić. Niby to wszystko też trzeba z góry zaplanować, bo zasoby na przygodę pakuje się przy wyjeźdzcie z miasta. Niby nie brakuje kombinowania, ale w akcji prezentuje się to wszystko, proszę wybaczyć kolokowializm, tak bezjajecznie, że szkoda gadać.

I do tego ta oprawa... Miasto w warstwie strategicznej jest prześliczne - czemu drugi tryb wyglada tak nijako? Czemu jest aż tak strasznie cukierkowy? Nie mam nic przeciwko lekkim, niezobowiązującym klimatom, ale design postaci w Kingdom of Anteria mnie odrzuca.

Oczywiście, nie mogłem nie spytać czy w Kingdoms of Anteria można skupić się tylko na rozbudowie miasta, porzucając zupełnie tryb przygodowy. Odpowiedź była wymijająca - bo tak, gracz może dowolnie zarządzać swoim czasem; to on decyduje, czym będzie się zajmował. A sławę można pozyskać też w inny sposób. Z drugiej strony, każdą unikalną przygodę trzeba rozegrać chociaż raz, by się rozwijać i przejść grę. Co najwyżej potem można darować sobie powtarzanie ich.

fot. mat. prom.

Na dokładkę, w nową odsłonę The Settlers nie zagracie bez podłączenia do sieci. Wszystko dlatego, że twórcy chcą "zachęcać graczy do przechodzenia trybu przygodowego wspólnie z innymi". Chcesz grać samemu? Możesz, ale i tak musisz być ciągle na serwerze. Gdy zapytałem, czy autorzy nie obawiają się problemów po premierze w stylu SimCity czy Diablo 3, usłyszałem tylko, że mają nadzieję, iż do tego nie dojdzie. A w razie czego ważna jest komunikacja i gracze wszystko wybaczą. Ale chce bawić się zupełnie samotnie, skoro mogę to robić, to czemu nie da się być offline? "To gra online". A-ha.

Początkowo Kingdoms of Anteria nawet mnie zauroczyło. Budowanie miasta wygląda na świetną, rozbudowaną, relaksującą zabawę, w której zawsze jest coś nowego do odkrycia. Czy wspomniałem, że w grze jest także rozbudowany system tworzenia przedmiotów i to nie tylko dla bohaterów, ale także takich, które można używać przy rozbudowie? Nie? To wspominam: przepisów będzie ok. 2000. Grałbym. Ale druga warstwa gry nawet nie tyle mnie nie przekonuje, co odrzuca. Po co w ogóle ją zaplanowano? Żeby postawić na granie online, bo to takie na czasie? Dajcie spokój.

fot. mat. prom.

Settlersów włączam po spokojne budowanie średniowiecznego miasta fantasy, a nie klikanie ze znajomymi w potworki - od tego mam inne tytuły. Prezentacja na Gamescomie zaczęła się świetnie, a ostatecznie wyszedłem z niej rozczarowany. Szkoda.

Tomasz Kutera

PS

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)