The Order 1886 - recenzja
Krótka? To najmniejszy problem tej gry. Piękna? Owszem, ale ma też inne atuty. Produkcja na wyłączność dla PS4 skrzy od kontrowersji.
Po The Order 1886 trudno było oczekiwać wiele. Twórcy gry, Ready at Dawn, przez 12 lat na rynku zdołali zrobić 3 gry na PSP oraz port Okami na Wii i port swoich przenośnych God of Warów na PS3. Tym bardziej zaskakuje więc fakt, że ich nowa gra, w zasadzie pierwsza, jaką zrobili od podstaw na stacjonarną konsolę, jest nowym wyznacznikiem grafiki na PS4 i swoistym benchmarkiem, pokazującym reszcie stawki: "da się zrobić piękną grę na ten sprzęt? Da się!". Witaj, nowa generacjo konsolowej grafiki.
Pies na piksele I nietypowo, bo właśnie od grafiki zacznę. W The Order 1886 zagrała i warstwa techniczna, i zmysł artystyczny. Świetnie animowane postaci, doskonale zrealizowane przerywniki filmowe, piękne plany i efekty. Spójrz z bliska na lampę, a dalsza perspektywa zostanie rozmazana - zogniskuj wzrok na ścianie, a to lampa "rozmaże" się nam w oczach. Takich sztuczek jest tu sporo.
Premierowy zwiastun The Order 1886 The Order 1886 przedstawia nam alternatywną wersję zmierzchu XIX wieku, w którym zakon rycerski chroni ludzkość przed mieszańcami, ni to ludźmi, ni to bestiami. Jednocześnie zupełnie innym tokiem rozwinęła się technologia, pozwalając na bezprzewodową komunikację, ale przede wszystkim umożliwiając na wiele sposobów wykorzystać elektrykę. Na przykład do konstrukcji broni, co wykorzystuje nasz kompan i swoisty Q rodem z Bonda, Nikola Tesla.
Design broni to prawdziwe dzieło sztuki. Autorzy dosłownie nakazują każdy typ broni brać w dłonie i powoli obracać, podziwiając detale i ornamentykę. Przedmiotów do chwycenia w dłonie jest zresztą sporo, choć trudno widzieć w tym coś więcej niż tylko pokaz researchu epoki dokonanego przez Ready at Dawn. Stylizowaną angielską gazetę sprzed 1,5 wieku trudno rozczytać, ale egzemplarz przygotowano z pietyzmem. Tak jak całą resztę drobiazgów, żywcem wyjętych z wiktoriańskiej Anglii. Malowideł, mebli i sprzętów.
Fasolka po ile?
Oprawa nie robiłaby takiego wrażenia, gdyby nie fakt, że otoczenie bynajmniej nie jest sterylne. Spędziłem dobrych kilkanaście minut na potrącaniu stolika z zastawą - najpierw szklanki i butelki przewróciły się na bok, potem część spadła na dół. Strzelałem do butelek i okien, niekiedy ciesząc się z efektu, niekiedy efektu nie widząc, ale faktem pozostaje, że The Order 1886 przy niewątpliwych walorach wizualnych pozostaje grą żywą i plastyczną.
Nie wykluczam, że budżet przeznaczony na artystów zmusił do przyoszczędzenia gdzieś indziej. Na przykład na etatach ludzi od projektowania rozgrywki.
The Order 1886
Ale to już było Strzelanie w The Order 1886 jest bowiem odtwórcze do bólu zębów. Pojawiło się wiele porównań do Gears of War, ale ja raczej nazwałbym je Uncharted dla ubogich. Trafiamy na otwartą przestrzeń, wraz z nami przeciwnicy, musimy ich załatwić, by przejść dalej. Robimy to przylegając do osłon, przemieszczając się między nimi, prowadząc ostrzał na ślepo bądź celując. Do tego obowiązkowe zatrzymanie czasu. I tyle. Ot, grywalne przerywniki między znacznie ciekawszymi scenami fabularnymi. Przeciwnicy dysponują sztuczną inteligencją na poziomie krewetki, a nam humor poprawia jedynie konstrukcja niektórych broni, na przykład tej rozsiewającej termit, który następnie podpalamy. Wygląda to pięknie.
Są jeszcze Quick Time Eventy, tym razem w konwencji God of War dla ubogich. Niektóre sekwencje zręcznościowe oraz starcia z dużymi potworami sprowadzono do naciskania przycisków w konkretnym momencie. Od pewnego czasu mam wrażenie, że QTE wciska się tam, gdzie brakuje pomysłów na konkretną rozgrywkę i chyba właśnie tak jest tutaj.
The Order 1886
Od filmu do filmu Dochodzimy do sedna tego, czym The Order 1886 jest, a czym mógł być. Jeśli zastanawia Was dziwna rozpiętość ocen gry, śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż wydaje mi się, że niskie biorą się stąd, że recenzent nie dał się omamić grafiką, a wysokie stąd, że grafika jednak pozwoliła zapomnieć o niedostatkach gameplayu. Sam mieszczę się gdzieś pośrodku tej tezy, bo choć ogólne ubóstwo zabawy mi przeszkadza, to jestem w stanie zrozumieć, że oprawa graficzna znacząco niweluje to rozczarowanie. „Bo cóż z tego, że odtwórcze, skoro wygląda jak nic wcześniej?”.
Swoje robią też realia. Obraz Londynu schyłku XIX jest malowany przekonywająco, a jednocześnie z rozmachem, więc szybko dociera więc do nas, że obserwujemy ledwie skrawek misternie skonstruowanego świata. Nie przez przypadek nasz bohater nosi imię Galahad, bo do arturiańskich legend gra odnosi się również na inne sposoby. Nie chcę zdradzać zbyt wiele na ten temat, bo to najciekawsze, co ta historia oferuje. Fabuła jest oparta na schemacie, który przerabialiśmy w filmach i grach dziesiątkach razy. Nie zdradzę w jakich, bo wówczas wiedzielibyście już o scenariuszu wszystko (nie żartuję), niemniej przy tak ciekawie nakreślonych postaciach i realiach można było pokusić się o lepszą historię.
The Order 1886
Zresztą i tak mam uczucie niedosytu - najciekawsze wątki fabuły ledwie naszkicowano. Potężnym rozczarowaniem jest finał. Nie chodzi nawet o to, że zostawia nas bez odpowiedzi. Jest zły z warsztatowego punktu widzenia, bo urywa się nagle, zostawiając historię w zasadzie bez zakończenia. Nie wiem, czy to z powodu nadchodzącego DLC, planowanej drugiej części czy konieczności szybkiego ukończenia prac celem dostarczenia gry na czas. Zresztą każda z tych trzech odpowiedzi smuciłaby tak samo i jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie, dlaczego gra zgarnia takie a nie inne oceny.
Zabawne, że brakuje mi szerszego tła fabularnego, bo gra i tak przeznacza na scenki przerywnikowe całkiem sporo z 7,5 godziny, które trzeba jej poświęcić. Tak, to w dużej mierze interaktywny film (ale naprawdę trzeba było ograniczać ekran tymi obrzydliwymi pasami u góry i dołu ekranu?), z czym wiele osób, inwestując w grę 250 złotych, może mieć słuszny problem. A twórcy zrobili wszystko, by tego czasu w żaden sposób nie przedłużyć - nie ma tu żadnych dodatkowych misji, tajemnic związanych z wyższym poziomem trudności. Ba, nawet wszystkie trofea można bez wysiłku zdobyć za pierwszym podejściem, na dodatek wyłącznie srebrne i złote.
The Order 1886
Werdykt Mimo wszystko skłamałbym pisząc, że było mi z The Order 1886 bardzo źle. Lubię interaktywne filmy pod warunkiem, że są dobrze zrealizowane. Tutaj czekałem z utęsknieniem, aż skończy się kolejna średnio zajmująca wymiana ognia lub kulejący fragment skradankowy, a ja dowiem się czegoś więcej o świecie. Przy, warto dodać, poprawnym polskim dubbingu (choć tradycyjnie lepiej grać z oryginalnym). Do kupna nie zachęcam, do pożyczenia jak najbardziej, bo czas z grą to szybkie i zwięzłe niezłe doświadczenie filmowe, słabe growe i świetne wizualne. Ustalenie, na czym zależy Ci najbardziej, to jednocześnie odpowiedź na pytanie, czy warto po The Order 1886 sięgnąć.
Marcin Kosman
Platformy: PS4 Producent: Ready at Dawn Wydawca: SCE Dystrybutor: SCEP Data premiery: 20.02.2015 PEGI: 18
Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Screeny pochodzą od redakcji.
The Order: 1886 (PS4)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 18 lat