The LEGO Movie 2 Videogame – recenzja. Mogło być czadowo...
Ta gra nie utknie Wam w głowie.
Z grami opartymi na marce LEGO zetknęłam się po raz pierwszy przy okazji LEGO Star Wars. To było dobrych kilkanaście lat temu i od tamtej pory, poza Lego Worlds, sporadycznymi demami podczas targów czy pokazów, nie ruszyłam na dłużej żadnej produkcji z klockowej rodziny. Możecie sobie zatem wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy odkryłam, że w warstwie mechaniki, pracy kamery czy podejścia do filmowego wzorca naprawdę niewiele się zmieniło.Owszem, grafika jest lepsza i zdecydowano się na przedstawienie świata w stu procentach zbudowanego z lego – łącznie z chmurami i słońcem – co powinno mieć miejsce od samego początku. Owszem, światy, które zwiedza z przyjaciółmi główny bohater, Emmet, są o wiele bardziej barwne, pełne ciekawych konstrukcji i bardziej otwarte niż te pierwsze przygody w Gwiezdnych Wojnach... Ale kamera zachowuje się tak samo absurdalnie, a nad tym wszystkim unosi się widmo niewykorzystanego potencjału.Główna zmiana sprowadza się do tego, że dostęp do wybranych części map i ukrytych znajdziek w postaci fioletowych archiklocków dają nam nie unikalne umiejętności odblokowywanych postaci, tylko konstrukcje, które uczymy się wznosić i wyposażenie, z którego może korzystać każdy bohater. W swoje lego łapki dostaniemy między innymi różdżkę malującą otoczenie na różne kolory, spawarkę Benka i skrzydła Zadymy. Archiklocki otrzymujemy też za zadania, które zlecają nam mieszkańcy świata.Największy żal mam o fabułę. Film idealnie nadawał się do przerobienia go na grę. I zamiast po prostu wziąć, co dobre i nie kombinować, TT Games postanowiło opowiedzieć przygody Emmeta po swojemu. W rezultacie część historii została zachowana, dużo zakrętów fabularnych zostało wygiętych w drugą stronę, niektóre pominięte.W grze bohaterowie za pomocą portali przemieszczają się między planetami Układu Siostrar - do którego zalicza się także, nie wiedzieć czemu, Apokalipsburg (który w filmie znajduje się zupełnie gdzie indziej). Niestety, ale w przypadku tej produkcji TT Games poskąpili nam swoich genialnych przerywników, parodiujących sceny z filmu. Na dodatek, niektóre momenty są nielogiczne. Wizyta w dystopijnej Harmoniawie kończy się nie ucieczką, jak w oryginale, tylko otrzymaniem zaproszenia na ceremonię, przejściem przez elegancki portal, który prowadzi... na wysypisko. Niby się zgadza, ale jednak nie.A najgorsze jest zakończenie – sprawia wrażenie naprędce doczepionego. W skrócie – Lucy, która jest narratorem, streszcza ostatnie pół godziny filmu, sugerując, że tutaj wydarzyło się to samo. Zasłona.Całość sprawia wrażenie, jakby została wydana przedwcześnie – czego pewnym potwierdzeniem są trzy zacienione światy, tworzące oddzielny układ. Mają one zostać wydane w ramach bezpłatnych DLC, a znajdują się wśród nich dwa ważne dla fabuły filmu miejsca – statek Rexa oraz pałac królowej Wisimi I'powiewa. Co gorsza, w przeciwieństwie do oryginału, w polskiej wersji językowej wypowiedzi postaci nie są czytane przez lektorów, słyszymy tylko rozkoszny klockowy bełkot (zupełnie jak w starszych grach LEGO). Jedynie narrator prowadzi nas głosem Lucy.Kamera – straszna. Jak w grze tak prostej, posiadającej niewielkie mapy, można znaleźć tyle miejsc, w których kamera ląduje w głowie głównego bohatera albo za drzewem? Prawdziwy koszmar to podziemia, zwłaszcza w trybie gry dwuosobowej, z podziałem ekranu. Kamera ma tendencje do wirowania, przez co natychmiast uruchamia się motion sickness (zwłaszcza u mnie). Mając świeżo w pamięci Devil May Cry 5, w którym na ekranie dzieją się akrobatyczne cuda, zaś fokus potrafi błyskawicznie przestawić się na wroga stojącego za moimi plecami – widziałam otóż, że da się to zrobić dobrze.LEGO Movie 2 jest za to tytułem idealnym dla zbieraczy. Poza archiklockami, zbieramy postacie, pojazdy, bronie, oraz – uwaga, nowość – plany budowli. Zniszczenie dowolnej rzeczy poskutkuje jakimś nowym kolorem klocków w kolekcji. Ponadto dostajemy sporo możliwości kombinowania z wyglądem postaci – od fryzury, po nakrycie głowy, ubrania itd. Tylko że... kiedy już trafiamy do świata, który można wypełnić budowlami, nie mamy możliwości popuszczenia wodzy wyobraźni. Możemy go wypełnić gotowymi strukturami, do których nie da się wejść, postawimy parę kwiatków. Ale nic nie zbudujemy bez odpowiedniej instrukcji.Kto oglądał film, ten zapewne zauważy absurdalność ostatniego zdania. Motto obu części brzmiało: uwolnij się od instrukcji. Buduj po swojemu. Nie oglądaj się na innych. Bądź architektem, a wręcz Architektem, inspirującą innych swą pomysłowością postacią, która potrafi sprzęgnąć ze sobą kilka pozornie niepasujących rzeczy i stworzyć z nich nową jakość. I w grze pozbawiono nas tego. Budowa własnego miasteczka w Siospokalipstarze jest początkowo przyjemna, miło jest patrzeć, jak zapełnia się mieszkańcami, ale ostatecznie czujemy niedosyt.LEGO oparta jest w dużej mierze na eksploracji. Poza sześcioma planetami fabularnymi otrzymujemy siedem dodatkowych, w tym świat Kici Rożek, Stary Zachód i Planetę Brokat. Sterowanie wprawdzie nie należy do wygodnych – co jest po części winą szalonej kamery – i często trafiamy na szklaną ścianę, ale miłośnicy pieszych wycieczek na pewno będą mogli zaszaleć. Z drugiej strony, mapy nie należą ani do specjalnie dużych, ani ciekawie zaprojektowanych – może za wyjątkiem bardzo barwnej Siostariańskiej dżungli.
Więc jak? Kamera drażni, projekt może być, fabuła pocięta. Mapy ciekawe, świat barwny, zbieractwo satysfakcjonujące. Ocena wyłania się co najwyżej średnia.
ALEOceniając jakąś grę, zawsze mam w tyle głowy całe growe doświadczenie i wszystkie lepsze bądź gorsze tytuły, z którymi miałam do czynienia. W zestawieniu z innymi produkcjami spod znaku LEGO, ten konkretny tytuł wypada blado. Ale nie skreślajcie tej gry, bo ja też jej nie zamierzam odrzucić z naciąganą oceną 3. Otóż, ten tytuł po prostu wybitnie nadaje się dla dzieci. Moja pięcioletnia córka wsiąkła, aż miło. Fabuła nie była dla niej tak istotna jak rozbudowany tryb piaskownicy (haha, piaskownica, no tak). Okazuje się, że proste postacie i niewyszukane lokacje to coś idealnego dla dziecka. Wrogowie nie są straszni, nie sprawia jej problemu pokonanie ich. A dla osóbki wybitnie lubiącej wspinanie się na wszystko, co jest od niej wyższe, wyzwania takie jak wejście na szczyt Statuy Wolności są jak znalazł.A i ogłupiające sterowanie tylko jej posłuży. Skoro ogarnęła wspinanie się z kamerą fruwającą na wszystkie strony, to tym łatwiej jej będzie z produkcjami, które zrobiły to na dobrym poziomie. Np. ze wspomnianym Devil May Cry. Ale to dopiero za 13 lat, jak wyjdzie siedemnasta część serii. Przestrzegamy PEGI.
Jeśli zatem lubicie produkcje LEGO i beztroskie zwiedzanie plastikowych światów - samemu bądź w parze - możecie śmiało dać pół punktu więcej do oceny.