The Legend of Zelda: Breath of the NES może być gratką dla fanów 2D
O ile Nintendo nie zabije projektu. Ale autor ma podobno plan awaryjny.
O sile marek Nintendo najlepiej chyba świadczy fakt, że choć firma broni ich z zacięciem nadpobudliwego rodzica, fani i tak próbują na ich podstawie tworzyć fanowskie produkcje. Stąd i takie perełki jak AM2R, i ich nieuchronna kasacja przez Wielkie N. Wiadomo, wszystko potem krąży po sieci, jak choćby Pokemon Prism, niemniej taka partyzantka nie tworzy dobrej atmosfery wśród społeczności. I o ile takie sytuacje jak podawanie do sądu spółki zarabiającej na cudzych markach mają sens, o tyle zabijanie fanowskich, kompletnie darmowych inicjatyw jest już, delikatnie mówiąc, niemiłe.
Ale mimo to one ciągle powstają. I dlatego teraz piszemy o The Legend of Zelda: Breath of the NES, czyli fanowskiej Zeldzie w 2D z mechanizmami z Breath of the Wild. Ma to zresztą dużo sensu, kiedy wziąć pod uwagę, że prototyp Breath of the Wild wyglądał jak dwuwymiarowa gra. Deweloper WinterDrake zadawał więc sobie pytanie "jak działyby rozwiązania Breath of the Wild w 2D?", a potem zwyczajnie wziął się do roboty.
Breath of the NES V2 Trailer (TOTAL GRAPHICAL REVAMP)
Breath of the NES zaoferuje zatem interaktywne otoczenie (ścinanie drzew, toczenie konarów), cykl dnia i nocy czy system wytwarzania przedmiotów. Wszystko to natomiast w poczciwym 2D przypominającym zamierzchłe czasy Zeldy. Cóż, niektórzy fani czekają na nową część serii w 2D, która być może pojawi się na Switchu, więc to póki co może być niezły zamiennik, nie?
Przekonajcie się sami - twórca udostępnił demo pokazujące niektóre z nowych mechanizmów. Sam postrącałem chwilę jabłka z drzew i zawiodłem się, kiedy nie mogłem ich ugotować. Ale w tej próbce jest coś niewątpliwie urokliwego. Co Nintendo pewnie szybciutko spróbuje ukatrupić.
WinterDrake nie urodził się jednak wczoraj i wie, jaki los spotyka tego typu fanowskie projekty. W rozmowie z Kotaku zdradził, że jeśli Nintendo da mu czerwone światło, podmieni po prostu postacie na oryginalne twory i będzie kontynuował, bo "ma zbyt dużo radochy z tworzenia tego świata, by się po prostu poddać". No cóż, myślę, że powinien już wymyślać imiona tym nowym bohaterom, bo nie wierzę, żeby ojcowie Linka to zignorowali.
A póki co gra sobie radośnie powstaje w Game Maker Studio. WinterDrake szuka natomiast nowych deweloperów - głównie grafików i muzyków. Oby wyszło z tego coś ciekawego, nawet jeśli nie będzie nazywało się Zeldą.
Patryk Fijałkowski