The Last of Us zapowiada się coraz ciekawiej - pracuje nad nim twórca Enslaved
Nie dość, że za The Last of Us odpowiadają twórcy Uncharted, to jeszcze pomaga im twórca Enslaved: Odyssey to the West - gry niedocenionej, w której duży nacisk położono na opowiedzenie graczowi ciekawej historii.
12.12.2011 | aktual.: 06.01.2016 11:45
Zapowiedziana w sobotę podczas Video Game Awards gra The Last of Us z jednej strony okazała się być tym, co podejrzewano - grą o kataklizmie. A z drugiej pozytywnie zaskoczył mnie dobór studia - Naughty Dog dało się poznać jako znakomicie twórcy produkcji, które zapraszają gracza do udziału w przygodzie zrobionej z filmowym rozmachem.
Głównym projektantem gry został jednak człowiek znany skądinąd: Mark Richard Davies był głównym projektantem Enslaved, które także działo się w postapokaliptycznej rzeczywistości - jednak przede wszystkim zyskała uznanie za przedstawienie relacji między postaciami - Tomek zachwycał się tym w recenzji:
Dwójkę głównych bohaterów - osiłka Monkeya i hakerkę Trip - poznajemy, gdy uciekają z przewożącego ich w nieznane podniebnego statku niewolników i rozbijają się w porośniętym dżunglą Nowym Jorku. Trip zamierza wrócić do swojej rodzinnej wioski, sama nie ma jednak na to szans - przy pomocy specjalnej opaski zniewala więc jego i zmusza tym samym do pomocy. Monkey nie ma wyboru - jeśli jego towarzyszka zginie, to samo stanie się z nim. I choć od razu zaznacza, że po dotarciu na miejsce skręci dziewczynie kark, to oboje ruszają w drogę.
Enslaved, jak naprawdę niewiele dzisiejszych gier, stara się pokazać przede wszystkim ludzi i relacje zachodzące między nimi. To jest tu najważniejsze, nie ratowanie świata czy walka z odwiecznym złem. Zamiast superbohaterów twórcy dali graczom dwójkę (później trójkę) zwykłych osób, z normalnymi rozterkami czy uczuciami (duża w tym zasługa świetnej gry aktorskiej). Zamiast "epickiej fabuły" - prostą historię o powrocie do domu (niepozbawioną pełnych rozmachu scen), która zdaje się też być metaforyczną opowieścią o znaczeniu takich pojęć, jak "wolność" czy "niewola". Pozbawioną zbędnego patosu i z zakończeniem tak zaskakującym, że ostatni raz czułem się podobnie po przejściu Braida. Tu także mamy do czynienia z dwójką bohaterów:
Przy okazji już wiadomo, że pod Ellie głos podłoży Ashley Johnson ("Dzieciaki kłopoty i my", "The Killing"), a w Joela wcieli się Troy Baker (Two Face w Batman: Arkham City i Snow w Final Fantasy XIII).
Mam więc nadzieję, że nawet jeśli The Last of Us będzie kolejną grą o zombie, to postawi na nieco inne aspekty rozgrywki niż poprzednie takie produkcje. Chciałbym, by twórcy skupili się na psychologii i osobistym dramacie bohaterów - chcę poczuć odrobinę strachu o drugą osobę i niepewności co do przyszłych losów. W efekcie zagrać w grę polegającą na byciu zwierzyną, a nie łowcą. Ocalałym - jak sugeruje tytuł.
[IGN]
Paweł Kamiński