The Incredible Adventures of Van Helsing II - recenzja
Solidna kontynuacja solidnej gry.
08.06.2014 | aktual.: 08.01.2016 13:20
Warto zapoznać się z recenzją części pierwszej, bowiem wyjaśniam tam dokładniej kilka mechanizmów, które tu opisuję dość pobieżnie.
Rozpoczynający zabawę w The Incredible Adventures of Van Helsing 2 mają dwie możliwości. Mogą zacząć od pierwszego poziomu i jak w każdym hack'n'slashu powoli rozwijać swoją postać. Albo, jeśli mają już za sobą część pierwszą, kontynuować grę starym bohaterem, tudzież sięgnąć po nową postać na poziomie 30., by mieć od razu do dyspozycji wachlarz możliwości. Choć znów przyjdzie wcielić się w postać WstawImię Van Helsinga, to tym razem od początku dostępne są trzy klasy postaci: łowca, taumaturg i mechanik. W "jedynce" trzeba było je dokupować jako dodatki. To nie pierwszy przykład na to, jak NeocoreGames rozbudowało i poprawiło swoją grę.
Bossowie są tu olbrzymi i wkurzający - wszystko w normie.
Na czym to stanęliśmy? Fabularnie "dwójka" to ścisły ciąg dalszy, akcja rozpoczyna się ledwie kilka chwil po finale poprzedniczki. Jednak nie spodziewam się, by ktokolwiek miał trudność z odnalezieniem się - ot, po pokonaniu głównego złego z pierwszej części szybko pojawił się nowy, z którym poradzić sobie musi oczywiście Van Helsing, czyli gracz. U jego boku znów stanie upiorzyca Katarina, która język ma równie ostry co szpony.
Podoba mi się jednak, że nowe przygody Van Helsinga znów oferują graczowi coś więcej, niż typową dla innych hack'n'slashów pretekstową fabułę: na dnie lochów siedzi wielkie zło, idź je zabij. Oczywiście wielkie zło jest obecne od początku w postaci generała Haera, ale w miarę rozgrywki pojawiają się inne zagrożenia. Ważne jednak, że Helsing nie jest jedynym wybawcą, wybrańcem, którego zginającą się łyżeczką wskazała wyrocznia siedząca na dnie krateru po komecie. Protagonista nadal pozostaje postacią dość przyziemną - łowcą potworów, który stara się wykonywać swoją robotę i dostać godziwą zapłatę. A dzięki temu historię śledzi się lepiej, bez nieustannego wrażenia, że przecież już tyle razy ocaliłem świat, ileż można.
Cięcie ostrzem i słowem
Katarinę pokochacie albo... nie, jej się nie da nie lubić
Brak patosu bardzo dobrze robi całej produkcji. Choć świat to nadal mieszanka słowiańszczyzny, steampunka i fantasy, to jednocześnie pełno tu nawiązań do współczesnej popkultury, które z radością wyłapywałem - owszem, niektóre są do bólu oczywiste, ale nadal zabawne. Twórcy dodali też więcej wspomnianego steampunka, choć i fani mitów i legend nie mają się obawiać, że ich zaniedbano, bo przyjdzie im np. udać się po pomoc do Peruna.
Znów pełno tu ciekawych i zabawnych dialogów, których nie miałem ochoty przeskakiwać jak to się zdarzało w innych grach z tego gatunku. Błyszczą tu oczywiście rozmowy Helsinga z Katariną, która jak przystało na ducha arystokratki zadziera wysoko nosa, kpi sobie z łowcy, ale też stanowi głos rozsądku i kontrast dla swojego partnera. Jeśli gracz będzie w wyborach dialogowych grał łatwowiernego lub lekkomyślnego, Katarina na pewno delikatnie mu to wypomni. Wyborów jest zresztą sporo i choć niewielkie, to podobnie jak kreacja postaci pomagają ukształtować swojego Helsinga i zżyć się z nim. To też miła odmiana od hack'n'slashy, gdzie bohater może tylko płynąć z prądem wydarzeń, a gracz obserwować.
Gry w grze Nie tylko klimat i historia odróżniają The Incredible Adventures of Van Helsing 2 od innych gier gatunku, ale także dodane elementy rozgrywki. Już początek gry dobrze pokazuje odmienne podejście. Zamiast bowiem ruszyć do lochów, czyli na poszukiwanie generała, gracz pomaga zorganizować w Borgovii ruch oporu przeciwko nacierającym automatom. Działa na niewielkim obszarze, wykonuje rozkazy lub robi po swojemu. Można samodzielnie sprawdzić linie frontu, wydać polecenia żołnierzom i pomagać im w obronie kluczowych punktów, a można to wszystko zostawić dowódcom. Niemniej sama obecność takich zadań jest miłym urozmaiceniem typowego siekania potworów.
Każdy dowódca przedstawia plan i krótką opinię o misji ułatwiając wybór odpowiedniego kandydata
Rola przywódcy jest dla gracza dostępna przez całą grę. Znana z poprzedniczki kryjówka Helsinga zmienia się w kwaterę główną ruchu oporu przeciwko maszynom i pojawiają się dodatkowe misje, których nie da się wykonać samemu, ale można na nie wysłać oddziały wyszkolone za ciężko zdobyte złoto, w zamian dostając przedmioty, specjalne relikty i jeszcze więcej złota. O powodzeniu misji decyduje dobór odpowiedniego dowódcy spośród kilku postaci o rozwijających się w miarę gry umiejętnościach, a szanse można zwiększyć wręczając mu jeden ze wspomnianych reliktów. Misje poznaje się co prawda tylko poprzez opis zwiadu, a potem raport dowódcy, ale ta minigra z zarządzaniem oddziałami pozwalała wczuć się lepiej w świat gry i pogłębić wspomniane wrażenie, że jest się częścią większych wydarzeń, a nie jedyną postacią, która coś robi, by powstrzymać zło.
Połączenie klimatów steampunka, fantasy i wschodniej Europy wypada nadzwyczaj ciekawie
Zarządzanie żołnierzami to nie jedyna poboczna aktywność, w jaką może zaangażować się gracz. Zdarza się, że Van Helsing proszony jest przez dowódców o pomoc w obronie kryjówki. Wtedy do dyspozycji gracza oddana zostaje znana już wariacja na temat tower defense podobna niego do Orc Must Die. By rozstawić pułapki i wieżyczki, trzeba samodzielnie pobiegać po lochu, a potem można się włączyć do obrony, jeśli któryś jej fragment został za słabo przygotowany. Misje tego typu gra podsuwa dość regularnie, jednak - podobnie jak w przypadku zarządzania oddziałami - nie ma obowiązku wykonywania ich.
Róg obfitości Także typowo hack'n'slashowe elementy zasługują na pochwałę - w "jedynce" narzekałem na niedobór umiejętności i klas, teraz każda z klas ma tyle możliwości, że można z ich kombinacji tworzyć podklasy. Arcane Mechanic może zostać specem do przyzywania na pole walki robotów, a może bronić się potężnym miotaczem ognia i pułapkami. Każda umiejętność ma też dodatkowe bonusy, które włącza się dla każdego jej użycia - można więc oddać zwykły strzał jako spowalniający, wybuchający albo ze zwiększonymi obrażeniami (albo dowolną kombinacją tychże cech), ale czasem w ogniu walki przydałaby się trzecia ręka, najlepiej z ośmioma palcami.
Gdy zaczniemy od 30. poziomu, można wybrać jedną z podklas, z ułożonym już odpowiednio zestawem umiejętności
Eksperymentować z rozwojem postaci można do woli, bo w każdej chwili dostępne jest zerowanie punktów - choć płatne, to dla każdej umiejętności z osobna, więc nie ma ryzyka, że wybierze się coś nieprzydatnego lub niepasującego do stylu gry i utknie z tym do końca. Szkoda, że nadal animacje i dźwięki nie oddają odpowiednio potęgi zdolności. Dźwięk wystrzału z kuszy, która też jest nowością w "dwójce", przypomina brzdąknięcie gumką-recepturką.
By zwiększyć satysfakcję z konstruowania bohatera, dano graczowi bardzo wiele możliwości zdobywania nowego sprzętu. Pospolite nasycanie magią czy hazard to banały. Można też, jak w "jedynce", wzmacniać oręż esencjami, które można ze sobą łączyć. Można zdobyte przedmioty rozbijać na fragmenty runów i z nich budować prawie że wymarzone przedmioty. Można też łączyć ze sobą artefakty. Wszystko to sprawia, że zdobytych przedmiotów i złota nie wydaje się mechanicznie na cokolwiek, a cały czas kombinuje, z czego dałoby się złożyć jeszcze choć trochę lepszy egzemplarz uzbrojenia.
Łączenie runów (runecrafting) wymaga sporo zasobów, ale pozwala dość precyzyjnie określić, jakie cechy będzie miał tworzony przedmiot
Z kolei zdobyte na wyjątkowych potworach trofea pozwalają regulować poziom trudności dodając bonusy dla postaci gracza, ale i dla przeciwników. Wszystko to sprawia, że każdy powrót do kryjówki to masa dodatkowych zajęć dla gracza, który lubi grzebać w plecaku i porównywać cyferki. A chyba każdy grający w hack'n'slashe lubi? Wspomnę już tylko o towarzyszach - Lady Katarinę znacie z części pierwszej, a teraz Helsinga może wspomóc też chimera - i obie te istoty da się dostosować do obranego stylu walki. Warto eksperymentować, bo już na poziomie trudnym Helsing daje w kość.
Ale coś tu skrzypi... Niestety, The Incredible Adventures of Van Helsing nie jest pozbawione wad. Do największych należy oprawa. Choć malowane plansze i tła są bardzo ładnie, to już postacie potworów i ludzi wyglądają dobrze tylko wtedy, gdy występują w pojedynkę. W grupie nakładają się i zlewają się ze sobą w burą masę utrudniającą celowanie do konkretnych osobników. Nakładają się na to nijakie efekty czarów tworząc chaos, w którym zdarza się zgubić nawet postać Helsinga. Miło, że jest polska wersja, ale cieszyłbym się bardziej, gdyby nie była pełna błędów, nieprzetłumaczonych fragmentów i podpisów wyświetlających się z opóźnieniem w stosunku do dialogów. No i czasy ładowania sprawiające, że podczas grania piję wyraźnie więcej herbaty. Mam nadzieję, że twórcy skupią się najpierw na poprawkach, a nie ma szykowaniu już zapowiadanych w menu dodatków DLC.
Nawet nie wiecie, jak niebezpieczne są jelenie
Więc? The Incredible Adventures of Van Helsing nie było pozbawione wad, a The Incredible Adventures of Van Helsing 2 nie wszystkie z nich naprawia. Niemniej to gra spokojnie mogąca powalczyć z czołówką hack'n'slashy. Broni się klimatem, humorem, historią, a i część poświęcona rosnącym cyferkom jest wykonana bardzo dobrze. No i cena kusi. Jeśli więc chcecie poklikać w zjawy, chimery i automaty, a nie znów zombie i szkielety, to wybierzcie się do Borgovii.
Paweł Kamiński
Platformy:PC Windows, OS X Producent: NeocoreGames Wydawca: NeocoreGames Dystrybutor:cdp.pl Data premiery: 22.05.2014 PEGI: ? Wymagania: procesor Quad Core 2.0 GHz, 2 GB pamięci RAM, karta graficzna Nvidia 275 GTX lub AMD HD5770 albo lepsza.
Grę do recenzji udostępnił producent. Testowaliśmy wersję na PC. Screeny pochodzą od redakcji.
The Incredible Adventures of Van Helsing II (PC)
- Gatunek: akcja
- Kategoria wiekowa: od 12 lat