TES V: Skyrim będzie bardziej smoczy niż Dragon Age
Na E3 Bethesda zaprezentowała szerokiej publiczności kilkanaście minut z The Elder Scrolls V: Skyrim. I choć można się do kilku rzeczy przyczepić, to nie zmienią one tego, że wyryłem sobie w pamięci datę premiery tej gry - 11.11.2011 r.
10.06.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:44
Chociaż powodem jej zapamiętania mogło być też to, że jest dość banalna... No ale trzymajmy się ściśle tematu gry. Te kilkanaście minut pokazał w swoim materiale serwis G4tv i teraz, w mniejszym lub większym zakresie, wałkuje je większość serwisów. Jest to wycinek dłuższej prezentacji dla mediów, którą miał okazję oglądać Tomek Kutera. Zanim jednak on opisze swoje wrażenia, zobaczmy, co można wyciągnąć z dostępnych materiałów.
Wielki, rozległy świat
Filmik z rozgrywki:
Ludzie z Bethesdy za każdym razem lubią się przechwalać, jaki to rozległy świat został przez nich stworzony. I mają do tego pełne prawo - wyznacznikiem The Elder Scrolls od dawna były wielkie, otwarte światy. Skyrim nie będzie wyjątkiem. Odwiedzając krainę Nordów przejdziemy się zalesionymi terenami tajg, ośnieżonymi górami czy odwiedzimy jedno z pięciu miast, wcześniej przemierzając drogę między nimi na swoim koniu. Możemy wyruszyć w celu wypełnienia misji lub też zupełnie bez celu, dla pooglądania widoków i poobijania się z paroma przeciwnikami.
Co prawda mroźna kraina Nordów nie zapowiada się o wiele bardziej różnorodnie od zielonej Cyrodiil, ale już sama zmiana klimatu będzie powiewem świeżości. No i górzyste obszary są raczej ciekawsze graficznie od zielonych lasów, których w grach mieliśmy już na pęczki. Wygląda na to, że przemierzanie konno świata Skyrim jedynie dla samego zwiedzanie będzie frajdą samą w sobie. Szczególnie że po drodze ma nas czekać sporo lochów i jaskiń. Twórcy zapowiadają, że ich złożoność naprawdę będzie spora, więc łatwo można się zgubić. Wtedy mam dla Was radę - podążajcie za strumyczkiem. Być może zaprowadzi Was do celu.
Wracając jednak do Bethesdy - studio ponownie chwali się żyjącym własnymi sprawami światem. W czasie prezentacji pokazywano przechadzkę mamutów i olbrzymów, którzy nie niepokojeni nie odnosili się wrogo do postaci gracza. Oczywiście jeśli machniemy choć raz toporem i włos spadnie z mamuciego futra, to nie zdziwmy się, jeśli za chwilę dostaniemy wielkim kłem po łbie. Zapowiedziano także, że poszczególne obszary w grze zostaną podzielone na łatwiejsze i trudniejsze, możemy się jednak spodziewać pewnych dostosowań w ich "potwornej zawartości" do poziomu gracza celem, jak to ujął Todd Howard, zróżnicowania rozgrywki.
Rozwijający się bohater
Twórcy sporo uwagi poświęcają rozwijaniu postaci bohatera przez gracza. System ten składa się z trzech podstawowych części - rozwijania umiejętności poprzez ich używanie (standard), wybierania talentów w ramach danej umiejętności (ściągnięte z Fallouta) oraz udoskonalania smoczych czarów (nowość). Rozwój umiejętności jest znany. Czasem na swojej drodze natrafimy np. na obeliski, które przyspieszą zdobywanie niektórych z nich. Z talentami powinni być zaznajomieni fani Fallouta - tutaj każda umiejętność dostanie jakby swoje własne drzewko talentów, które będzie można rozwijać.
Jeśli zaś chodzi o smocze czary, to one są nowością w serii, i to ważną, bo mają być często znacznie potężniejsze niż cokolwiek, co będziemy mogli samodzielnie rzucić. Każdy smoczy czar (lub krzyk, bo wykrzykujemy w końcu słowa w języku tych stworzeń) ma trzy poziomy. Aby odblokować jeden z nich, musimy pokonać smoka i pochłonąć jego duszę, a później udać się do mrocznej jaskini, znaleźć odpowiednią ścianę i wybrać słowo. I raczej warto będzie to robić, bo możliwość przyzwania burzy w środku bitwy może okazać się więcej niż pomocna.
Wojujący bohater
A co z samą walką, do której z taką pieczołowitością się przygotowujemy? Tak jak od dłuższego czasu mówiono, największa nowość Skyrim w tym względzie to, oprócz okrzyków, oburęczność bohatera. Możemy więc przypisać dowolną broń lub czar do lewej lub prawej dłoni i tworzyć dzięki temu rozmaite kombinacje. Możemy stać się klasycznym wojakiem z tarczą w lewej, a bękartem w prawej i siekać przeciwników jak etos rycerski przykazuje. Możemy również zabawić się w gladiatora i mieć po jednej broni w każdej łapie. Albo w maga bojowego i wcielić w życie "Ogniem i mieczem", czarując jedną ręką, a siekając drugą. Albo po prostu być magiem i czarować obiema rękami, co przyniesie jeszcze potężniejsze czary. Albo zabawić się w Gandalfa i wziąć laskę ze sobą. Albo wziąć dwie tarcze i... Nie, chyba dwóch tarczy nie przewidziano w tym morzu kombinacji.
Niemniej jego rozległość robi wrażenie, a jeśli weźmie się pod uwagę, że oprócz lewej i prawej ręki mamy jeszcze trzecią sposobność do ataku, czyli nasze gardło i wykrzykiwanie smoczych przekleństw, to robi się jeszcze ciekawiej. Muszę jednak z przykrością stwierdzić, że o ile czary prezentują się świetnie, o tyle walka na miecze mnie rozczarowała. Owszem, pojawiły się wykończenia, które powinny trochę urozmaicić animację starć, ale nie widziałem, aby była możliwość parowania ciosów mieczem. Co prawda z szybkiego przejrzenia internetu wynika, że jakaś możliwość blokowania wrogich zamachnięć będzie, ale raczej nie taka, o jakiej ja myślę. Nagrałem się bowiem już trochę w Mount & Blade i w efekcie strasznie spodobał mi się system parowania ciosów z danego kierunku. Ożywia to znacznie walkę, a że The Elder Scrolls od dawna jest serią, która łączy elementy gry fabularnej z akcją, to mogłyby się w Skyrim znaleźć. I byłoby fajnie, jakby tak się stało, bo na razie wymiana ciosów ze stworami wygląda dość anemicznie.
Latające smoki
Trochę muzyki:
Jednak największy nacisk twórcy położyli podczas prezentacji na kwestie związane ze smokami. Tak, wygląda na to, że w Skyrim smoki odegrają większą rolę niż w Dragon Age. No ale darujmy sobie te złośliwości. Przechodząc do sedna - smoki nawiedziły Skyrim i nikt nie ma pojęcia dlaczego. Całe szczęście, że po ziemi stąpa Dovahkiina, zrodzony ze smoka, więc zwykli ludzie mogą dalej wieść swoje życie spokojnie, okazjonalnie tylko gasząc jedną lub dwie podpalone stodoły. Nie trzeba się martwić na zapas, bo z pewnością bohater gry nie ominie okazji do wypatroszenia tych kilku gigantycznych stworów.
Smoki, podobnie do innych stworzeń, mają mieć swoją własną inteligencję, zestaw zachowań, które będą determinowały ich postępowanie w świecie gry. Z wyjątkiem początkowych etapów, te wielkie i dostojne potwory będą mogły całkiem swobodnie przemierzać Skyrim. Na prezentacji pokazano, jak jeden z nich wtrącił się w walkę z olbrzymem i po prostu podniósł go w górę, a potem zrzucił na dół. Oczywiście po tym pokazie potęgi zabrał się za naszego bohatera. Jednak parę celnych uderzeń i Targaryen Dovahkiina zdołał go załatwić. Za wiele to jednak nie dało, bo zaraz pojawił się drugi...
I to mnie trochę niepokoi. Obawiam się, że ta samowola smoków może trochę popsuć rozgrywkę. Jakim cudem? Przemierzając Skyrim w pewnych momentach ostatnią rzeczą, o której będę marzył, to wielki smok czający się na mnie w niebiosach. Trollowi czy bandzie rzezimieszków mogę z łatwością się wymknąć po prostu wsiadając na konia, ale smokowi? Twórcy co prawda stwierdzili, że zawsze można wziąć nogi za pas i zwiewać, gdzie pieprz rośnie, ale mam wrażenie, że ucieczka przed tym wielkim stworem będzie trudniejsza od po prostu usieczenia go. Boję się więc, czy aby najfajniejsza i być może najistotniejsza rzecz w Skyrim nie okaże się po pewnym czasie nudnym, wymuszonym obowiązkiem.
I 300 godzin grania
Odkładając jednak te wszystkie obawy na bok, czekam na Skyrim. Nie przesadzam jednak z entuzjazmem, ponieważ zbyt dobrze pamiętam zachwyt, jaki panował przed premierą Obliviona, kiedy to wszyscy rozpływali się nad każdym obrazkiem i każdą sekundą materiałów wideo, analizując wszystkie szczegóły na tysiące sposobów. Koniec końców okazało się, że czwarta odsłona The Elder Scrolls to fajna gra fabularna, w której fabuła akurat jest najmniej istotna, natomiast ważniejsza jest możliwość eksploracji świata i wykonywanie zadań dla gildii. Mroczne Bractwo do dzisiaj należy do moich ulubionych i mam nadzieję, że jedna z trzech gildii w Skyrim - magów, wojowników i złodziei - okaże się równie zajmująca.
Tak czy inaczej, wyczekuję Skyrim. Warto raz na jakiś czas spędzić trochę godzin w otwartym świecie, delektując się wolnością w poruszaniu i swobodą w zabijaniu. Pochodzić po wirtualnych górach i powykonywać parę pobocznych zadań. Kurczę, może nawet po jakimś czasie skuszę się na przejście wątku głównego, który okaże się naprawdę interesujący? Trochę w to wątpię - opinie fanów Obliviona i Fallouta 3 wskazują, że Bethesda nie radzi sobie najlepiej z głównymi wątkami. No ale kto by grał w nową odsłonę The Elder Scrolls V dla historii Dovahkiina?
Paweł Płaza
PS Swoją drogą interesuje mnie, czy z okazji stworzenia nowego silnika i faktu, że gra jest najpierw pisana pod konsole, a dopiero potem konwertowana na blaszaki, nie wyniknie nic złego dla modyfikacji. Trudno zliczyć ilość modów, które wyszły do Obliviona czy Fallouta i szkoda by było, gdyby Skyrim miałby coś w tym temacie zmienić. Szczególnie że nawet jeśli 300 godzin zawartości gry okaże się prawdą, to fajnie byłoby w 150. godzinie ściągnąć parę dzieł fanów, które dodawałyby nowych przeciwników lub zadania. No ale o tym, jak będzie faktycznie, przekonamy się zapewne dopiero wtedy, kiedy gra wyląduje na naszych dyskach twardych.
Prosto z LA - wrażenia z pokazu Jak wspomniał na początku Paweł, na targach E3 miałem okazję oglądać prezentację Skyrim (swoją drogą, był to pierwszy pokaz, w jakim wziąłem udział w czasie tej imprezy). Szczerze mówiąc mam wątpliwości, czy jakimś tajemniczym sposobem i on się tam nie dostał, ponieważ tak szczegółowo opisał wszystkie aspekty gry, że mi już w zasadzie nie zostało wiele do dodania. Wszystkie konkrety zostały przekazane, dorzucę więc od siebie kilka wątpliwości, żeby nie było tak słodko.
Przede wszystkim jak na razie mam zastrzeżenia co do tego żyjącego, wielkiego świata. Pokazano nam co prawda tylko fragment jednego średniej wielkości miasteczka, a nie żadną metropolię, ale i tak był on dosyć wyludniony. Ot, parę osób, faktycznie zajmujących się swoimi sprawami, ale dosyć osamotnionych. Nie spodziewałem się co prawda takich tłumów, jak w Assassin's Creed (choć byłoby to świetne), ale myślałem, że będzie trochę lepiej niż standardowe kilka kluczowych postaci na krzyż.
Poza tym - grafika. Ona wcale nie jest taka piękna, jak się zapowiada. Owszem, postacie i przedmioty wyglądają niezwykle szczegółowo, a dystans i skala świata robią wrażenie. Jednak marnie prezentuje się przede wszystkim bliskie otoczenie. Roślinność, budynki czy skały rażą kiepskiej jakości teksturami, często są też strasznie kanciaste i aż błagają o antyaliasing. Kiepska wydała mi się także animacja postaci (koń na przykład chodzi, jakby miał zbroję, a nie ma. Taki żarcik).
Dla mnie Skyrim zapowiada się na typowego RPG-a Bethesdy. Wielki, rozbudowany, dający mnóstwo możliwości i swobody, ale także mało przystępny i pewnie na dłuższą metę, dla niektórych, nużący (podobnie jak było z Morrowindem czy Oblivionem). Czyli w sumie kolejne The Elder Scrolls, ze wszystkimi jego wadami i zaletami. Czy to dobrze, czy źle: to już zależy od gracza.
Tomasz Kutera