TERA i "handel trupami" - gildie zostały przyłapane na ustawianiu politycznych stanowisk
Niestety, tam, gdzie w grę wchodzi polityka, tam wcześniej lub później coś zacznie śmierdzieć.
Polityka w TERA, koreańskiej grze MMO osadzonej w świecie fantasy, ma za zadanie uatrakcyjnić końcową fazę gry oddając w ręce graczy kontrolę nad wieloma elementami wirtualnego świata. Vanarch to jest politycznym stanowiskiem, które uosabia tę kontrolę. Spełnia on rolę namiestnika zarządzającego określoną prowincją. Może zmieniać stawkę podatków, jakim obłożone są różne towary i usługi, czy wydawać edykty wpływające na sytuację w regionie (np. uaktywnić określonych bohaterów niezależnych). Dobrze być Vanarchem. Co jednak trzeba zrobić, żeby zająć to zaszczytne stanowisko? Wygrać powszechne wybory lub... prowadzić wojaczkę.
Ta druga opcja została wprowadzona niedawno i sporo namieszała. Twórcy postanowili uatrakcyjnić walki między gildiami, związkami graczy walczącymi razem ramię w ramię. Dzięki wprowadzonym zmianom Vanarchem może zostać członek gildii, która wykazała się największym męstwem w walce ze swymi wrogrami - zabijając przeciwników jej członkowie zdobywali nagrodę w postaci specjalnych punktów. Plany były piękne, rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Szybko rozkwitł "handel trupami".
Ogromne gildie postanowiły wykorzystać luki systemu i podzieliły się na mniejsze, dwie części. Dzięki temu połówki formalnie mogły zostać swoimi zaprzysięgłym wrogami i walczyć między sobą, nabijać tym samym punkty niezbędne do uzyskania Vanarcha. W efekcie te niezwykle ważne polityczne stanowiska pozostają zdominowane przez możnych terowego świata, którzy na polach bitwy udają nienawiść, a w rzeczywistości są kumplami grającymi wspólnie.
Zobaczymy, czy twórcy załatają tę dziurę. Jak widać polityka wyzwala w graczach mroczne instynkty. Takie historie w EVE to w końcu codzienność.
Paweł Płaza
Źródło: Massively