Tearaway - pierwsze kolorowe wycinanki mamy za sobą
Czy studio, które dało nam LittleBigPlanet tchnie w Vitę nowe życie? Zaczyna się dobrze - od usadowienia gracza w roli słońca.
Nazwanie Tearaway platformówką byłoby trochę nieuczciwe i już na starcie spłyciłoby Wasze wyobrażenia o grze. Owszem, u swoich podstaw produkcja Media Molecule polega na eksploracji kolorowych krain i rozwiązywaniu problemów ich mieszkańców. Jest tu szczypta bardzo prostej walki, trochę skakania i prostych, choć niekoniecznie banalnych zagadek. Ale najlepsze w Tearaway jest coś innego.
Tearaway
Słoneczko nasze rozchmurz pyska To gra, która zamienia Vitę w okno na bajkowy świat, jakby żywcem wycięty z kolorowego brystolu. W dodatku pełen stworzonych z papierowych wykrawanek stworków, które potrzebują naszej pomocy. Rola gracza jest dwojaka. Z jednej strony kieruje krokami Atoi lub Ioty, w zależności od tego jaką płeć postaci wybierzemy, jak w dowolnej innej grze. Lewy analog to ruch, prawy pozwala w dość ograniczonym stopniu manewrować kamerą, a przyciski służą do korzystania z nabywanych w trakcie przygody umiejętności.
Ale to nie wszystko. Mieszkańcy bajkowej krainy mają go bowiem za boską Istotę, której twarz ozdabia im słońce.
Tearaway
Celem wybranego bohatera jest dotarcie do jego oblicza, oczywiście z wydatną pomocą "bóstwa".
Tu popchnie, tam podrzuci Jakkolwiek by to nie brzmiało, dzięki masie sposobów na interakcję ze światem gry naprawdę możemy poczuć jakbyśmy trzymali go w swoich rękach. Atoi (wybrałem kobiecego posłańca) na początku nie potrafi nawet skakać, więc nigdzie nie doszłaby, gdyby nie stuknięcia Istoty w tylny panel, które wystrzeliwują bohaterkę w górę z określonych platform. Niektóre przeszkody trzeba usunąć z jej drogi przytrzymując palec na tylnym panelu konsolki, dzięki czemu nasze wirtualne palce dosłownie przebijają się do świata gry, by np. przesunąć czy podnieść przeszkadzającą belkę.
Tearaway
Nie ma w tym nic wymagającego - gra jasno wskazuje miejsca, w których Istota musi interweniować. To zresztą cecha wszystkich etapów, które znalazły się w testowanej przez nas wersji preview - nie ma w nich nic trudnego. Tearaway to nie gra do pokonania, a do odkrycia i poznania.
Rysujemy i wycinamy Jej kolorowy, papierowy świat skrywa sporo sekretów dla których trzeba nieco zboczyć z "głównej" drogi. Do eksploracji zachęcają postacie i ich nietypowe problemy. Często ktoś poprosi nas o dorysowanie mu oczu czy wąsów, skradzionych przez dowcipnisiów. Innym razem przyjdzie nam udekorować świnię, by okazała się wystarczająco interesująca dla potencjalnego partnera. Zwiedzając krainy co rusz natrafimy na okazję do zabawy prostym edytorem, pozwalającym wykrawać dekoracje z różnokolorowego papieru. Nie jest on może najbardziej dokładny, ale gra nie jest wymagająca.
Tearaway
Potrafi dostrzec dynie w pomarańczowym kółku, a płatek śniegu może być różową podkową. Moim szczytowym osiągnięciem było przyozdobienie smutnego renifera teksturą sfotografowanej przed chwilą firanki. Zwierzak od razu poweselał.
Na swojej drodze spotkamy czasem wyprane z barw postacie czy elementy otoczenia. Robiąc im zdjęcie nie tylko wrócimy im kolory, ale i dodamy do swojej biblioteki przepis na złożenie ich z papieru. Dzięki temu świat Tearaway możemy w części przenieść do naszej rzeczywistości jeśli tylko przyjdzie nam na to ochota.
Świat do złożenia Wraz z kolejnymi planszami Atoi nauczyła się nie tylko skakać, ale i turlać. Od tego momentu Tearaway trochę odważniej wkroczyło na teren platformówek, a lokacje zrobiły się trochę ciekawsze. Boska Istota (czyli ja) miała coraz więcej roboty nie tylko z tylnym panelem konsoli, ale i z dotykowym ekranem.
Tearaway
Elementów, które można rozłożyć, złożyć, przeciągnąć, rozwinąć nagle zaczęło przybywać, podobnie jak frajdy z zabawy z tym dającym się kształtować światem. Niestety, zaczęło także doskwierać nieszczególnie precyzyjne sterowanie, przez które Atoi zdarzało się spaść w przepaść. Ale na szczęście śmierć nie ma tu żadnych nieprzyjemnych konsekwencji. Poza pierwszym odruchem poirytowania, rzecz jasna.
Mieć te kilka lat mniej Spędziłem z Tearaway jakieś trzy godziny i w tym czasie dowiedziałem się przede wszystkim dwóch rzeczy. To urocza gra, która świetnie wykorzystuje wszystkie możliwości odróżniające Vitę od konkurencyjnych platform. To bajkowy świat, który trzymamy w rękach. Jego mieszkańcy spoglądają na nas przez kamerę konsoli i widzą boską Istotę, gotową pomóc im w trudach. To gra, której nie będziecie przechodzić na czas - w każdej planszy liczyć się będzie przede wszystkim odkrycie wszystkich sekretów.
Tearaway
Ale Tearaway to też gra dla nieco młodszego odbiorcy niż ja. Takiego, któremu będzie się chciało naprawdę bawić edytorem wycinanek i nie będzie reagował skrzywieniem na wypowiadane z nadęciem kwestie narratorów (gra ma polski dubbing), pchające go ku coraz dziwniejszym zadaniom. Urok urokiem, ale przy Tearaway zdarzało mi się balansować na granicy znudzenia. No, ale nigdy nie byłem prymusem z plastyki i wycinanek...
Maciej Kowalik
Tekst powstał na podstawie wersji preview.