tar Wars: The Force Unleashed (wersja iPhone) - recenzja
Tym razem trochę niecodziennie, albowiem mowa o grze na iPhone. Zgadza się, również telefon Apple'a (i na dobrą sprawę iPod Touch) doczekał się swojej wersji Star Wars: The Force Unleashed. Co ciekawe, gra - mimo iż podąża tą samą ścieżką fabularną co edycje na typowe konsole - wprowadza naprawdę ciekawe rozwiązania w dziedzinie sterowania. Czy to jednak wystarczy, aby uznać ją za wartą zakupu?
18.09.2008 | aktual.: 30.12.2015 14:13
Grze Star Wars: The Force Unleashed najbliżej do gatunku zręcznościówki. Jako uczeń Dartha Vadera, zadanie głównego bohatera polega na eksterminacji ostatnich Jedi. Standard, można by rzec. Gra na dobrą sprawę sprowadza się do biernego przemierzenia poziomów (tak, postać porusza się sama), wypełnionych wrogami. Oczywiście, aby przejść do końca danej lokacji i zmierzyć się z bossem, niezbędne jest pokonanie wszystkich wrogich jednostek napotykanych po drodze. Można tego dokonać na parę sposobów. I tutaj właśnie pojawia całkiem ciekawe rozwiązanie wprowadzone przez twórców.
Cała gra opiera się na wykorzystaniu Mocy, miecz świetlny służy wyłącznie do obrony. W przeciwieństwie do wielu tytułów dostępnych w AppStore, Star Wars: The Force Unleashed praktycznie w żaden sposób nie wykorzystuje czujnika ruchu. Jedyne co daje ten ostatni, to możliwość grania w pionie lub poziomie. Wracając jednak do sterowania. Ataki wykonuje się poprzez kreślenie odpowiednich kształtów na ekranie telefonu. Cześć z nich poznaje się na treningu i należy ję zapamiętać, reszta - pojawia się na wyświetlaczu w odpowiednim momencie. Kształty nie są przesadnie skomplikowane i wykonuje się je całkiem sprawnie (czasem wymagane są 2 palce). Moce bohatera dzielą się na defensywne i ofensywne - ich odpowiednia kombinacja daje niezłe efekty. Można przerzucać przeciwników nad przepaść, da się ich strącić skrzyniami, można też np. ich unieruchamiać wyładowaniami elektrycznymi. Bardzo fajnie został rozwiązany blok. Kiedy któryś z przeciwników zamierza zaatakować, nad jego głową pojawia się czerwony okrąg z zaznaczoną daną ćwiartką (lub kilkoma), również w tym kolorze. Symbolizuje ona kierunek, w którym gracz musi nakreślić palcem prostą linię, aby zablokować cios mieczem świetlnym. Wierzcie, że kiedy na ekranie jest kilku przeciwników, a każdy z nich atakuje, to palec potrafi latać na wszystkie strony ekranu.
Od strony wizualnej Star Wars: The Force Unleashed nie powala. I to mało powiedziane. Jakość generowanej grafiki można co najwyżej porównać do PSX. Ot, cała gra opiera się na dwuwymiarowych tłach, na które nałożone zostały trójwymiarowe obiekty. Do Dreamcasta (iPhone niby dorównuje mu pod względem możliwości technicznych) jest naprawdę, ale to naprawdę daleko. Nie powala również oprawa audio. Klasyczne motywy są w porządku, ale razi nieco brać chociażby mówionych dialogów.
Czas odpowiedzieć na pytanie z pierwszego akapitu: czy Star Wars: The Force Unleashed jest grą wartą zakupu? Moim zdaniem zdecydowanie nie! Nowatorskie (jak na tę platformę) rozwiązania w żaden sposób nie usprawiedliwiają ceny, jaką trzeba zapłacić za ten tytuł. 9,99$ za grę składającą się z raptem 6 poziomów, które można ukończyć w 1 godzinę to jakaś kpina. Nie pomaga tutaj nawet tryb Survival, który przedłuży zabawę może o kilkanadziesiąt minut. To nie jest odpowiednia kwota za tak krótką zabawę, do której nie ma się najmniejszej ochoty powracać. To jeden z moich najgorszych zakupów w AppStore, lepiej wspominam nawet symulator kufla piwa. Tańszy i zarazem bardziej wciągający będzie wiekowy Tetris (również wydany na iPhone swoją drogą). Poniższa ocena może nieco na wyrost, ale mimo wszystko należy się minimalne uznanie dla twórców za próbę zrobienia czegoś innego na iPhone.