Tańcząc na kurhanach wrogów, czyli jak gra się Nilfgaardem w Gwincie?

Tańcząc na kurhanach wrogów, czyli jak gra się Nilfgaardem w Gwincie?

Tańcząc na kurhanach wrogów, czyli jak gra się Nilfgaardem w Gwincie?
Patryk Fijałkowski
30.01.2017 17:00

Brakująca frakcja już 6 lutego zasili betę karcianki.

Lubiliście szpiegów w gwincie z czasów Dzikiego Gonu? Bo ja pamiętam, że podczas pojedynku nic nie dawało mi takiej satysfakcji jak wysłanie Dijkstry do obozu wroga i wyciągnięcie w zamian dwóch nowych kart dla siebie.

A może po prostu potrzebujecie wiedzieć pewne rzeczy o przeciwniku i wykorzystywać tę wiedzę do kontrolowania sytuacji? Albo pragniecie minimalizować RNG* waszej talii?

Jeśli na którekolwiek z powyższych pytań odpowiedzieliście tak i macie dostęp do bety Gwinta, możecie z niecierpliwością wypatrywać 6 lutego. Właśnie wtedy bowiem w grze pojawi się grywalna frakcja Nilfgaardu, którą ostatnio miałem okazję pobawić się w siedzibie CD Projekt RED. Dwie godziny z kartami pokazały jedno: miłośników kombinowania czeka dużo ciekawych opcji do sprawdzenia.Nilfgaard stawia na trzy style. Pierwszym z nich jest rekonesans, dzięki któremu przy użyciu odpowiednich kart będziemy mieć wgląd do talii przeciwnika. Często ceną, jaką za to zapłacimy, będzie jednak odkrycie naszych własnych, ważne jest więc tutaj umiejętne rozpoznawanie taktyk wroga i mylenie tropów odnośnie własnego podejścia. Dużo w tym interpretowania i psychologii, które całkiem celnie przekładają się na kunsztowne podejście do sztuki wojennej, z jakim często kojarzy się Cesarstwo Emhyra.Podobnie jest z dwoma pozostałymi stylami. Następny można określić jako kontrolę zasobów, która pozwala mieszać trochę w taliach. Możemy na przykład wziąć dwie karty z wierzchu przeciwnika i schować je na spód albo przejrzeć swoje i którąś umieścić na wierzchu, żeby zgarnąć ją do ręki przy najbliższej okazji. Warto tutaj myśleć kilka ruchów do przodu i przewidywać potencjalne kombinacje wroga, które być może uda nam się uniemożliwić.Trzecim - i osobiście moim ulubionym - stylem jest infiltracja, która do perfekcji opanowuje operowanie nilfgaardzkimi jednostkami nielojalnymi. Sprowadza się to do tego, że teoretycznie wzmacniamy wroga naszymi żołnierzami, ale dzięki temu sami wiele zyskujemy - a to nową kartę do ręki, a to wzmocnienie losowej jednostki aż o 12. Inne karty z kolei mają mnożnik punktów uzależniony od liczby nielojalnych umieszczonych po obu stronach pola bitwy. Wisienką na torcie w kształcie cesarskiego słońca jest natomiast jeden z przywódców, który może przywołać wszystkich nielojalnych żołnierzy umieszczonych na liniach wroga z powrotem na naszą stronę. Dobre, co?Możliwości i potencjalnych kombinacji jest naprawdę sporo. Do kart bezpośrednio związanych z powyższymi stylami dochodzą też oczywiście takie przydatne w najróżniejszych scenariuszach. Ciekawy jest na przykład Letho, który "wchłania" wszystkie jednostki w danym rzędzie, sumując ich siłę (bez potencjalnych umiejętności specjalnych) w swojej karcie... która jest złota, więc trudno jej potem zaszkodzić. Zamiast, dajmy na to, pięciu różnych żołnierzy zostaje nietykalny Letho dysponujący ich punktami. Zbuntowany wiedźmin staje się pewnego rodzaju ubezpieczeniem. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby użyć go też na liniach wroga - na przykład gdy chcemy usunąć z danego rzędu kartę z unikalnymi właściwościami szkodzącymi naszej sprawie.Jeśli chcecie zobaczyć Nilfgaard w ruchu, polecamy wideo Drwala Rębajło zrzeszonego z nami w ramach PolyTube.Na przykład Fałszywą Ciri. To z kolei karta nielojalna, którą ustawiamy na liniach wroga. Fałszywa Ciri co turę rośnie w siłę o jeden punkt, a po spasowaniu wraca wzmocniona do naszego wojska. Śmialiśmy się ze znajomym, że Vilgefortz nienawidzi Fałszywej Ciri, bo podczas pokazu była to nasza najczęstsza kontra. Szalony czarodziej najpierw podzieli się bowiem kultowym cytatem o gwiazdach odbitych w stawie, a potem zniszczy dowolną jednostkę na planszy - jeśli wyeliminujemy naszą własną (na przykład Fałszywą Ciri, którą podrzucił nam przeciwnik), w zamian od razu zagramy nową kartę z wierzchu talii, a jeśli zniszczymy jednostkę wroga, kartę z wierzchu zagra on. Jak widać Redzi starają się, żeby nic nigdy nie było zbyt potężne i żeby za każdą dobrą rzecz trzeba było w ten czy inny sposób zapłacić. To dobra metoda. Sprawia, że pole bitwy jest bardzo dynamiczne. Nie widać już tej pociesznej minigry z Dzikiego Gonu, która z perspektywy samodzielnego Gwinta jawi się jako zabawa w karcianą wojnę.

Z ciekawszych kart warto też wspomnieć o Cahirze resetującym po dwóch turach umiejętności przywódców i wyciszeniu, które wzorem sówki z Hearthstone'a pozbawia daną kartę jej unikatowej zdolności. Sam w odróżnieniu od większości osób na pokazie na samym początku nie skorzystałem z domyślnie zaprojektowanej talii Nilfgaardu, tylko zanurzyłem się w odmęty edytora, by stworzyć własną, nastawioną na jak największą inflitrację. Powiem Wam, że możliwości taktycznych jest naprawdę dużo, a kiedy zaplanowane przez nas kombinacje zaczynają działać podczas potyczek, trudno o słodszą satysfakcję. Ale musimy się też przygotować na mnóstwo przeciwności losu, bo przeciwnik nie próżnuje i ma swoje taktyki, często zupełnie odmienne.Przy okazji pokazu mieliśmy też okazję porozmawiać z jednym z projektantów gry. I powiem Wam, że dla mnie najciekawiej brzmią jednak wszystkie informacje dotyczące kampanii fabularnej.Historia ma być oparta na wydarzeniach z uniwersum - rozegramy między innymi gwintową wersję bitwy o most na Jarudze, wskutek której królowa Meve pasowała Białego Wilka na oficjalnego Geralta z Rivii. Możemy też spodziewać się w pełni udźwiękowionych dialogów (a więc witaj z powrotem, Jacku Rozenku!), które dodatkowo poprowadzimy samodzielnie. W trakcie kampanii będziemy też eksplorować świat, wykonywać zadania poboczne i podejmować decyzje wpływające na fabułę. Twórcom zależy na różnorodności i czuję, że w przypadku karcianki ambicje mają równie wysokie co przy RPG-ach.Nie wiadomo jeszcze, czy wybierzemy poziom trudności. Pewne jest natomiast, że zależności między singlem a multi będą raczej kosmetyczne - przechodząc kampanię, dorobimy się na przykład unikatowej animacji jakiejś karty specjalnej. Nie będziemy jednak musieli wykonywać zadań, by zdobyć silne jednostki. Redzi chcą odseparować oba tryby, co będzie zdecydowanie inną taktyką niż ta, którą przyjął Blizzard w kwestii przygód Hearthstone'a. Przedsmak kampanii otrzymamy w momencie, kiedy ruszy otwarta beta gry - wtedy też CD Projekt RED zamierza udostępnić jej fragment. Czyli... szeroko pojęta wiosna?Najbardziej żałuję, że podczas pokazu wszyscy grali oczywiście Nilfgaardem i nie było jak skonfrontować świeżutkich, wyszukanych taktyk cesarstwa ze stylem Potworów czy Skellige. Jestem jednak dobrej myśli. Armia Emhyra var Emreisa wprowadza przede wszystkim jeszcze większą różnorodność, do tego wszystko zanurzone jest po uszy w klimacie wiedźmińskiego uniwersum. Postacie, głosy poszczególnych kart, opisy, sam styl Nilfgaardu... Wszystko zostało przygotowane na najwyższym poziomie.

Osoby posiadające dostęp do bety przekonają się sami, ile wprowadza Nilfgaard już 6 lutego. Wraz z tą aktualizacją można oczywiście spodziewać się też licznych zmian w balansie i usprawnionego matchmakingu.

Patryk Fijałkowski

* RNG - Random number generator; inaczej losowość gry,

przez którą nie wiemy, jakie wyciągniemy karty

** cytat z książki "Krew Elfów" Andrzeja Sapkowskiego

*** cytat z książki "Pani Jeziora" Andrzeja Sapkowskiego

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)