Tales of Xillia 2 - recenzja

Tales of Xillia 2 - recenzja

Tales of Xillia 2 - recenzja
marcindmjqtx
26.08.2014 13:00, aktualizacja: 30.12.2015 13:26

Nowe Talesy zaskakują podwójnie. Po pierwsze tym, że są kontynuacją, a to w japońskich erpegach zdarza się rzadko. Po drugie zaś tym, że kładą duży nacisk na wybory, a to w japońskich erpegach nie zdarza się prawie w ogóle.

Oczywiście przy obu „zaskoczeniach” nie brakuje wyjątków. Sama seria "Tales of" zna dwie odsłony, które doczekały się kontynuacji. Mowa o Tales of Destiny i Tales of Symphonia, przy czym w obu przypadkach trzeba było czekać na dalsze losy bohaterów 5 lat. Tymczasem Xillia dochrapała się dalszego ciągu już po roku.

Znacznie mniej wyjątków znajdziemy jeśli chodzi o japońskie RPG-i, które wykorzystują mechanikę wyborów. Z niej od zawsze słyną raczej komputerowe erpegi, zwłaszcza te, w których głównego bohatera tworzymy sobie sami od podstaw. Gatunek jRPG stawia na liniowy, z góry określony rozwój historii i "narzuca" bohaterów. Jeśli już proponuje wybór, to pozorny. Pyta, czy chcemy dołączyć do drużyny/uratować księżniczkę/zabić smoka, ale przyjmuje tylko jedyną możliwą odpowiedź. Tales of Xillia 2 łamie ten dogmat i właśnie ten brak gatunkowej pokory zainteresował mnie najbardziej.

Tales of Xillia 2 - zwiastun The Fated Countdown Nowe Opowieści Ale po kolei. Tales of Xillia rozgrywa się rok po pierwszej części. Intryga kręci się wokół dziewczynki imieniem Elle, która próbuje dotrzeć do mistycznej krainy Canaan, oraz Ludgera Kresnika, który chciałby być silny jak swój brat Julius, ale jak dotąd nie wychodzi. Postaci z "jedynki" czekają jednak, by wejść na scenę, bo ToX2 nie chce się odcinać od poprzedniej części. Wręcz przeciwnie. Rozgrywa się w tym samym świecie, często odnosi się do dawnych wątków, podejmuje je i rozwija. I dlatego powinni w nią zagrać przede wszystkim ci, którzy odhaczyli pierwszą część. Dla reszty może być zbyt mało zrozumiała.

Tym samym ToX2 pozbawia się elementu, który w Talesach (ale i np. Final Fantasy) szczególnie cenię - ekscytującego odkrywania podwalin kolejnej, nowej wirtualnej krainy. A tu trafiłem do tej, którą już znam, a nie jest na tyle interesująca, by rok później wybrać się w wycieczkę w tym samym kierunku w równie dobrym humorze. Zwłaszcza że popełnia podobne błędy.

Tales of Xillia 2

Druga Xillia, tak jak i pierwsza, jest kiepsko wyreżyserowana i zagrana. Scenki skomponowano z gracją drwala, postaci prowadzą dialogi z długimi przerwami między kwestiami, a ubogiej mimice animowanych ludków średnio wychodzi wzbudzenie w nas innych uczuć niż obojętność. W połączeniu z natłokiem postaci i dość złożonymi magiczno-politycznymi fundamentami tego świata tylko momentami czułem ciekawość odnośnie dalszych przygód kolorowej zgrai.

Gdzie postawisz krzyżyk? Tu dochodzimy do najciekawszego elementu nowych Talesów, czyli mechaniki wyborów. Zawsze wybieramy z dwóch odpowiedzi, zazwyczaj przeciwstawnych. Wiele z nich to decyzja co najwyżej pozorna, z zerowym wpływem na cokolwiek (chcesz, by bohater nie podał komuś ręki? I tak poda), ale kilka okazuje się ważnych dla fabuły oraz naszych relacji z konkretnymi postaciami, co z kolei owocuje na przykład dodatkowymi scenkami. Trochę więc żałuję, że ze składem herosów w ToX2 trudno się zżyć, bo wtedy przywiązywałbym większa wagę do tego, jakie decyzje podjąłem. Szkoda tylko, że te naprawdę trudne wybory mają skromny wpływ na to, co później dzieje się w grze.

Podobnie jak w przypadku pierwszej części wynagradzał mi to świetny system walki. Jest konsekwentnie rozwijany od 20 lat i jest coraz lepszy. Nazwę ma tragiczną, ale przytoczę ją ze względów humorystycznych - otóż nazywa się Cross Dual Raid Linear Motion Battle System, co zaimponowałoby nawet Niemcom sądzącym, że to jedno słowo. Starcia są piekielnie dynamiczne i zazwyczaj zajmują od kilku do kilkunastu sekund, a wymiana ciosów, pozornie chaotyczna, jest obwarowana tyloma zasadami, że dopiero uważna lektura działu podpowiedzi pozwala to wszystko ogarnąć (mowa o osobach, które zmian w systemie nie śledzą na bieżąco).

Tales of Xillia 2

Potyczki są rozgrywane w czasie rzeczywistym, mamy pełną swobodę ruchu po trójwymiarowej arenie, a jednocześnie w każdej chwili możemy zatrzymać czas i wydać rozkazy trzem kompanom sterowanym przez konsolę. Lub też przejąć nad nimi kontrolę. Biorąc pod uwagę niezliczoną liczbę ciosów, zaklęć i kombinacji, różnych kierunków rozwoju, wykuwania na napięć kombinacji i charakterystyki najważniejszych ciosów, robi się z tego system, który na podstawowym poziomie sprawia frajdę, ale na zaawansowanym jest istną grywalnościową kobyłą. Wyzwań, zwłaszcza w postaci potężnych, przypominających Weapony z Final Fantasy VII maszkar, jest tu bardzo dużo, więc przyswojona wiedza nie będzie leżeć odłogiem.

Wyjątkowo ciekawy na polu walki jest Ludger. Zaczyna z dwoma ostrzami, ale z czasem dostaje dostęp do bojowego młota, a potem również pistoletów. Broń zmieniamy w locie, dostosowując ją do słabych stron przeciwników. Z czasem zdobywa też zdolność przenoszenia się do innego wymiaru, co w pojedynku oznacza stosunkowo bezkarne okładanie biednego przeciwnika przez dłuższą chwilę, a na kanwie eksploracji pozwala odkryć nowe lokacje.

Tales of Xillia 2

Czy jest na sali windykator? Do gustu przypadł mi też patent, który naznacza nasze działania od samego początku. Otóż w wyniku incydentu na początku zostajemy kontuzjowani tak nieszczęśliwie, że poskładanie naszej paczki do kupy kosztuje... 20 milionów Gald (tutejsza waluta). Tak, dwadzieścia baniek. Biorąc pod uwagę, że stawki za wygrane walki bardzo długo nie przekraczają kilkuset monet, czujemy się uwikłani niczym rodak z kredytem hipotecznym. A spłacać trzeba, bo inaczej bank zablokuje nam możliwość wyściubienia nosa poza startowe miasto. Na szczęście regularna spłata nie dość, że pozwala na dalekie wyprawy, to jeszcze owocuje bonusowymi przedmiotami. Tak, to ukryta zachęta do pakowania swojej drużyny, ale bardzo zmyślna i, hm, taka swojska.

I właśnie taką marchewką dyndającą z kija Tales of Xillia 2 zachęca do wędrówki z Ludgerem i resztą ekipy. Wędrówki rozpisanej nawet i na 100 godzin, bo atrakcji tu bardzo dużo, ale mimo wszystko powtarzalnej i odrobinę niweczonej przez warstwę fabularną. Druga Xillia oferuje niemal dokładnie to samo co pierwsza, również jeśli chodzi o oprawę, dodając kilka przyjemnych elementów, ale zawodząc jeszcze bardziej w temacie historii i postaci. Można dla żartów potraktować ją jak action RPG-a (tyle że walki rozgrywają się na osobnym „ekranie”), co pozwoli przymknąć oko na scenariuszową nudę, no i warto mieć na koncie skończoną „jedynkę”. Drogie Talesy - wróćcie do opowiadania takich historii, jak za czasów Eternii i Symphonii.

Marcin Kosman

Platformy: PS3 Producent: Bandai Namco Games Wydawca: Bandai Namco Games Dystrybutor: Cenega Data premiery: 22.08.2014 PEGI: 16 Grę do recenzji udostępnił dystrybutor. Screeny pochodzą od wydawcy.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)