Tales From Windy Meadow – recenzja. Urok prostych opowieści

Powieść wizualna idealna na święta, bo opowiadająca o zwykłych ludzkich problemach.

Tales From Windy Meadow – recenzja. Urok prostych opowieści
Joanna Pamięta - Borkowska

27.12.2018 | aktual.: 28.12.2018 09:57

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Oto fantasy, którą ostatnimi czasy bardzo cenię, bo jest daleka od królów, potężnych czarnoksiężników i smoków. W świecie trójki młodych bohaterów: Veny, Fabela i Iudicii (łowczyni, barda i zielarki) problemy są o wiele bardziej przyziemne, ale przez to łatwiejsze do zrozumienia. Mieszkańcy niewielkiej mieściny muszą zmierzyć się z chorobami, starością, samotnością, okazjonalnymi napadami goblinów oraz, co częste w przypadku niewielkich społeczności, skomplikowanymi relacjami wewnątrz grupy.

Platforma: PC

Producent: Moral Anxiety Studio

Wydawca: Moral Anxiety Studio

Data premiery: 20.12.2018

Wersja PL: brak

Wymagania sprzętowe: Windows 7/8/10, Intel Core 2 Duo, 2 GB RAM, GeForce GTS 450

Grę do recenzji dostarczył producent. Graliśmy na PC. Zdjęcia pochodzą od redakcji.

Gdzieś tam w wielkim mieście urzędują magowie, kiedyś tam miała miejsce wojna, podczas której herosi walczyli przy pomocy potężnych artefaktów – ale wszystko to są sprawy odległe. A jedyny wielki wojownik w Windy Meadow to emerytowana najemniczka, która częściej niż po swój legendarny miecz sięga po kufel piwa. Większym od niej szacunkiem cieszy się lokalny łowca i opiekun lasów, ojciec jednej z bohaterek.I tutaj przechodzę do cechy, która bardzo mi się w Windy Meadow podoba – realistycznej niepozorności mieszkańców. Nie jesteśmy od razu na wstępie bombardowani informacjami o ich dziwactwach, ponurej przeszłości i klątwach sięgających kilku pokoleń wstecz. Co więcej, istnieje duża szansa, że większość z nich jest po prostu przyzwoitymi ludźmi, którzy całe życie harują w pocie czoła nie dla pochwał czy wysokiego statusu, ale dlatego, że w tak ciężkich warunkach po prostu inaczej się nie da. Banalność ich życia jest czasami bolesna, ale też powoduje, że czujemy do nich sympatię. I po prostu akceptujemy ich niełatwe charaktery (a niektórzy są po prostu niemili).Zgodnie z regułami tego gatunku, opowieść oparta jest w zasadzie na samych dialogach, z wieloma momentami, w trakcie których musimy podjąć decyzje. Czasami sprowadzają się one do rodzaju opowieści, jaką będziemy rozweselać przyjaciół, a czasami są bardzo ważkie i stanowią o czyimś być lub nie być (jak np. czy dana postać zdecyduje się na zamążpójście). I przyznam się, że przy całej tej otoczce te proste wybory, czyli wyjechać do wielkiego miasta czy zostać z rodziną, przeżywałam o wiele bardziej, niż się spodziewałam.W przypadku gry osadzonej tylko i wyłącznie na historii skupianie się na warstwie wizualnej i dźwiękowej jest jak opisywanie okładki i składu książki, ale z drugiej strony, to jedyny sposób obcowania z nią. W przypadku Tales from the Windy Meadow grafika to uroczy, uproszczony pixel art, przejrzysty i czasami zanadto mangowy (postacie stare mają rysy dzieci i czasami miałam problem z ustaleniem, kto jest czyim rodzicem, a kto równieśnikiem), ale pasujący do ogólnego wydźwięku opowieści. Dobra jest też warstwa dźwiękowa, która subtelnie podkreśla wydarzenia na ekranie, ale nie odciąga zanadto uwagi.To piękna, smutna historia, którą poznamy w ciągu raptem kilku godzin i poczujemy pewien niedosyt. Miałam wrażenie, jakbym skończyła ledwie prolog do o wiele większej historii. Można ją było rozwinąć, nieco bardziej bohaterów przycisnąć, dać im lepiej się poznać. Zabrakło siły rażenia, którą miało To the Moon i kontynuacja Finding Paradise, ale przede wszystkim za szybko się wszystko skończyło.Z drugiej strony, trzeba przyznać twórcom, że intymność historii Veny, Fabela i Iudicii nie została niczym zakłócona, ani razu nie tracimy tej najbliższej perspektywy – perspektywy jednego człowieka. Chciałabym kiedyś poznać ich dalsze losy i dzieje Windy Meadow, może więc doczekam się jakiejś kontynuacji? Niekoniecznie z większym rozmachem, ale właśnie w postaci drugiego odcinka.

Szkoda, że gra nie została wydana z polskimi napisami, aczkolwiek na stronie studia Moral Anxiety widnieje informacja, że w przyszłości planowana jest takowa.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
recenzjerecenzjaindie
Komentarze (5)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.