Tajemne bractwa i ich sekretne wojny - wrażenia z pokazu The Secret World
Norwegowie z Funcomu zasłynęli do tej pory świetnymi tytułami. Anarchy Online i Age of Conan znają nawet laicy, a fani przygodówek z łezką w oku wspominają The Longest Journey czy Dreamfall. Czy ich najnowszy produkt ma szansę na starcie z takimi molochami jak Star Wars: The Old Republic czy Guild Wars 2?
Odpowiedź jest jednoznaczna i prosta: nie. Nie zrozumcie mnie źle, The Secret World to wspaniały pomysł na grę, a na widok wielkiego Cthulhu na zwiastunie dostałem ciarek na plecach, ale to wciąż za mało, by gra stała się interesującym produktem. Brak w niej podstawowej rzeczy, która napędza wszystkie inne gry MMO - zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia.
Niestety, spece z Funcomu postanowili, że odejdą od utartego schematu zdobywania kolejnych poziomów i zamiast tego każdy będzie mógł od początku grać postacią mogącą (przynajmniej w teorii) stanąć w szranki z potężniejszymi graczami. Jedyne, co będzie ich od siebie różnić, to sprzęt i zdobyte umiejętności specjalne, które napatoczą się po drodze. Nadal nie rozumiem, po co robić coś takiego w grze MMO, w której jedną z największych przyjemności jest oglądanie, jak wizualnie zmienia się postać w trakcie zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia.
Frakcje Każda z nich ma siedzibę w którymś z wielkich miast współczesnego świata i każda ma własne cele do zrealizowania. Twórcy zaznaczają, że wybór frakcji i robienie dla niej misji będzie stanowić istny odpowiednik „levelowania” znanego z World of Warcraft czy dziesiątków innych tytułów MMO. Gracz będzie mógł stawać wyżej w hierarchii danej frakcji i uzyskiwać dostęp do nowych zaklęć, ksiąg oraz informacji, o których zwykli śmiertelnicy nigdy się nie dowiedzą. To także szansa na korzystanie z bonusów, którymi obdarzy nas nasza grupa. Żeby sprawdzić się w szeregach frakcji, nie będziemy robić jedynie misji dla niej. Będziemy też musieli za nią walczyć. W trybie PvP.
Jak sami przyznacie, frakcje wydają się ciekawą odmianą od tego, co oglądamy ostatnimi czasy w grach MMO. Funcom ma nadzieję, że postawienie na rozgrywkę PvP pozwoli im na zainteresowanie graczy The Secret World. Mają ku temu kilka mocnych argumentów. Jednym z nich są wielkie bitwy dla trzech frakcji naraz. Wyobraźcie sobie sytuację, w której jedna z nich musi bronić swojego ogromnego awatara, dającego im liczne bonusy w trakcie podróżowania po całym świecie gry, a po drugiej stronie dwie opozycyjne siły, które walczą, by przejąć dominację nad danym miejscem. Jeżeli im się to powiedzie - dostaną ogromne bonusy dla własnej frakcji. Jeśli nie, to cóż, zawsze można próbować innym razem, prawda? Nie to jest jednak najciekawszym elementem trybu PvP.
Jest nim liczba graczy biorących udział w takich starciach. Ma ona przekraczać nawet 100 osób na jednej arenie, a sama rozgrywka nie będzie przedstawiać tłumnego team deatmatchu, a raczej odrębną misję wymagającą dobrej koordynacji całych zastępów graczy. W teorii i na prezentowanym filmie wyglądało to ciekawie, ale zobaczymy, czy koniec końców chaos nie zapanuje nad tymi arenami.
Widoki na koniec świata
Od strony graficznej The Secret World prezentuje się dość przeciętnie. Nie ma tutaj pięknych krajobrazów rodem z Guild Wars 2, nie ma też ciekawej stylistyki znanej ze Star Wars: The Old Republic. Grafika The Secret World prezentuje się słabo i po kilku latach jej istnienia na rynku nie będzie szansy na jej odświeżenie, chyba że zostanie zaimplementowany nowy silnik graficzny. Oczywiście Funcom ma jeszcze szansę na wiele zmian do czasu premiery gry, ale wątpię, by w tej kwestii zmieniono diametralnie dużo.
Na początku tekstu wspomniałem o rozgrywce w The Secret World. Na zamkniętym pokazie na Gamescomie miałem okazję oglądać grę na żywo na specjalnym demie, które zostało nam zaprezentowane. Oprócz standardowego paska umiejętności, rzucała się w oczy spora interakcja z otoczeniem. Można było podnosić niektóre przedmioty, hakować komputer, a nawet założyć sobie na głowę latarkę. Ta ostatnia zresztą jest dosyć ciekawym gadżetem, bowiem po raz pierwszy w grze MMO wykorzystano dynamiczne światło, zmieniające swoje położenie w trakcie, gdy nasz bohater idzie przed siebie. Twórcy widzą w tym nawet zastosowanie dla trybu multiplayer, ale wolę nie myśleć o jego konsekwencjach dla komputerów graczy.
Podoba mi się też wprowadzenie zwrotów akcji, dzięki którym rozgrywka nie była monotonna i bezsensowna jak w większości tytułów MMO. Funcom ewidentnie stara się tutaj iść drogą, którą wyznaczyło pierwsze Guild Wars, by postawić gracza w centrum wydarzeń i dać mu szansę na zbliżenie się do wirtualnego świata, w którym żyje. Zobaczymy, co z tego wyjdzie w ostatecznej wersji, ale obecnie wygląda to nader interesująco.
Potencjał jest, ale... Podsumowując, prezentacja The Secret World na tegorocznym Gamescomie nie wstrząsnęła podstawami mojego świata. Sporo się wynudziłem, ale zauważyłem również elementy, które mogą być świetną okazją na stworzenie idealnej gry MMO. Niestety, nowa gra od Funcomu nią nie jest, a przynajmniej na taką się nie zapowiada. Obym się mylił, bowiem jej pomysł jest niebanalny i naprawdę ciekawy. No i wreszcie można uciec od wszelkich orków, elfów i innych krasnoludów na rzecz wygodnych tenisówek i bluzy z kapturem.
Filip Cholewczyński