Szef Apple gra w Mario ze swoim ziomeczkiem Miyamoto
Krótka historia zdjęcia miesiąca.
W tytule swojego krótkiego tekstu o zapowiedzi Super Mario Run użyłem powiedzonka "historia pisze się na naszych oczach". Ale tak naprawdę to dzisiaj taki tekst powinien paść. Szef Apple, Jim Cook (na stanowisku od rezygnacji Jobsa w 2011 roku), wrzucił wczoraj takie zdjęcie na swojego Twittera. "Przyzwyczajam się do Super Mario Run, z pomocą pana Miyamoto i jego świetnej ekipy w Nintendo". A zatem nie tylko Nintendo wie, że ich poważne wejście na rynek mobilny jest momentem przełomowym. Apple także to rozumie. I chce być tak blisko, jak to tylko możliwe.
Pomijam fakt, że zdjęcie robi się powoli viralnym fenomenem. To po prostu fajny dowód na to, że można zmienić swoje zdanie i chcieć na nowo pisać ważne rozdziały historii branży. Przypomnę chociażby, jak na tę część świata gier Nintendo zapatrywało się w 2014 roku, gdy na spotkaniu z inwestorami, Satoru Iwata mówił:
Czasy się zmieniają. Ten, kto nigdy tego nie zrozumie, nigdy za nimi nie nadąży. Nintendo nadal będzie podążać własną ścieżką na polu konsolowym (tutaj głównym bohaterem jest wciąż niezapowiedziany NX), a tegoroczne otworzenie się na rynek mobilny wcale nie oznacza nagłej hipokryzji. Sukces Pokemon Go otworzył oczy w zasadzie wszystkim. Także Nintendo, bo japońska korporacja - wbrew popularnemu przekonaniu - nie wyciągnęła tak wielkich profitów z aplikacji Niantic.
Wyciągnie je z Super Mario Run i następnych mobilnych wersji swoich trzydziestoletnich marek. Bo jeśli, jak zdążyliśmy uwierzyć, premierze nowej konsoli ma towarzyszyć kolejna trójwymiarowa odsłona wąsatego hydraulika (której poprzednie trzy lub cztery - jeśli liczyć 3D Land - części były po prostu genialne), ten niepozorny runner, którego w grudniu Apple będzie promować z całą pompą, znowu może spowodować, że Mario będzie "popularniejszy od Jezusa". Tim Cook musi w to wierzyć, skoro odwiedza japońską korporację, żeby zagrać w ich małą gierkę.
Oczywiście, spora część sieci doszukuje się tutaj nawet ukrytej współpracy na wyższym poziomie, a wizytę szefa Apple w Nintendo wiąże w jakiś sposób z nadchodzącą zapowiedzią nowej konsoli, no ale... bez przesady. To przecież nadal Ninny, nie ma na to najmniejszych szans.
Adam Piechota