Szaleństwo - o tym, jak gra się w GTA Online
Szaleństwo - o tym, jak gra się w GTA Online
Szczerze przyznam, że trochę spóźniłem się na pociąg z GTA Online. Głównie z powodu problemów startowych tej części GTA V, które wielu graczom skutecznie napsuły krwi. Mam swoją nauczkę po tegorocznym SimCity, żeby nie ufać wielkim produkcjom i ich zapędom sieciowym. Nagrodą za wspólne cierpienie z produkcją Maxis była gra z katalogu Electronic Arts. Nagrodą za znikające postaci i błędy będzie wirtualna gotówka od Rockstara.
Cztery tygodnie po premierze wszystko działa już całkiem sprawnie – nie miałem problemów z żadnym aspektem technicznym gry poza okazjonalną niemożnością połączenia się z Rockstar Social Club, usługą, która stanowi podstawę budowania społeczności w grze opartej na ekipach znajomych.
Rozpoczynamy zabawę z GTA Online od lądowania na lotnisku w Los Santos i czekającego na nas – znanego z trybu offline – Lamara, który bardzo szybko wręcza nam spluwę i pokazuje, na czym polegać będzie kariera przestępcy. Samo wprowadzenie do rozgrywki sieciowej zajmuje kilkanaście minut, a gra w ten sposób pokazuje nam dostępne opcje i uchyla rąbka tajemnicy na temat tego, co czeka na nas w przyszłości.
Pierwszą rzeczą jaką postanowiłem zrobić natychmiastowo, to zmienić paskudne ciuchy, w jakich skończyłem lot. Chciałem to zrobić głównie dlatego, że GTA V ma jeden z bardziej nieudanych systemów kreowania awatarów, budując twarz głównego bohatera w oparciu o rysy jego przodków. Kończy się to niestety wyglądem bardzo często komicznym, a prawie zawsze odległym od naszych wymagań. Nie ma jednak takiej rzeczy, której nie wynagrodziłyby policyjne okulary przeciwsłoneczne, skórzana kurtka i para dżinsów.
Od tego momentu zacząć można opowiadać własną historię od zera do gangstera. W sieciowej wersji otwartego świata Los Santos to nie fabuła kreuje nasze losy, ale nasze poczynania tworzą fabułę. Dopóki nie zaangażujemy się w jakiś konkretny tryb rozgrywki, to biegamy po ulicach miasta, w zasadzie jak w przypadku zabawy dla jednego gracza. Z ta różnicą, że na tej samej mapie biegają tez inni wariaci, którzy, o czym niestety za szybko się przekonałem, mają za cel po prostu nas sprzątnąć, rzadziej zapraszając do szybko wykreowanego wyścigu.
new WP.player({ width:610, height:343, autostart:false, url: 'http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764431,f,thumb/e0/4b/dd/fecf4bbe7a15e3253140f65c03820e85/gta_online_ql_gotowy.mov', });Gramy i komentujemy! Wersję wideo w wyższej rozdzielczości znajdziecie pod href="http://gry.wp.pl/videoHD/kontra-grand-theft-auto-online,5606.html%3Etym">Po tym jak kilkukrotnie udowodniono mi, że wyższy poziom postaci to przewaga nie do zniwelowania z moim pistolecikiem w ręku, postanowiłem zająć się „robotami”, jakie proponuje nam GTA V. Napadałem więc na sklep, sterroryzowałem pana za ladą, zabrałem mu trochę dolarów, które następnie wpłaciłem grzecznie do bankomatu – przecież nie będę latał z gotówką, jeszcze mnie ktoś napadnie. Z kartą w ręku wpadłem do przybytku z bronią do nabycia, zwiększyłem magazynek, kupiłem kamizelkę i ruszyłem na podbój świata.
Awansowanie w rankingu przestępczym przebiega kilkoma ścieżkami. Mamy punkty doświadczenia, które pozwalają nam wskakiwać na wyższe poziomy i odblokowywać lepsze gadżety i sprzęt. Mamy naturalny system umiejętności, dzięki któremu polepsza się technika prowadzenia auta czy zwiększa wytrzymałość. Mamy wreszcie wirtualne pieniądze, za które możemy kupować to, co wcześniej odblokowaliśmy.
„Roboty”, w których możemy wziąć udział, to tak naprawdę nazwa trzech różnych trybów wieloosobowych. Znalazło się miejsce dla deathmatchów, wyścigów i misji. Każdy z tych trzech typów występuje w bardzo wielu odmianach.
Postanowiłem dać szansę automatycznemu systemowi dobierania meczów i pierwsze co mi się trafiło to drużynowy deathmatch. Patrząc na poziomy graczy, którzy razem ze mną znaleźli się w lobby, zacząłem powątpiewać w rozsądek algorytmu, ale raz się żyje, więc spróbowałem. Startując z samym pistoletem, nie za bardzo mogłem równać się z innymi graczami, ale szybko w moje ręce trafiła lepsza broń i różnice zostały odrobinkę zniwelowane.
Ja w przypadku GTA IV nie bawiłem się zbyt dobrze w strzelankowych trybach wieloosobowych gry i niestety część piąta nie bardzo mnie przekonała do zmiany zdania. Największą zaletą są miejscówki, bo rzucani w różne miejsca w okolicach Los Santos i w samym mieście docenimy, jak dużo pracy włożono w przygotowanie tego świata. Trafiłem podczas zabawy na mnóstwo zaułków, do których podczas kampanii zapewne nie trafiłbym w ogóle. Wszystkie jak jeden mąż nadawały się na mapy do rozgrywki sieciowej.
Niestety sama rozgrywka to głównie uważanie, żeby nie wychylić się zza zasłony nawet na chwilkę, a strzelanie – samo w sobie mało emocjonujące – zamienia się w podchody albo niekontrolowana młóckę. Trudno będzie się przemóc do takiej zabawy, jeśli kiedykolwiek wcześniej spróbowaliśmy którejś z topowych strzelanek na rynku.
Notowania GTA Online idą w górę, kiedy zapiszemy się na wyścigi. Od motorów po motorówki, przez całą gamę samochodów bierzemy udział w zawodach, których zasady w dużej mierze pozostają kwestią ustaleń gospodarza gry. Może to być krótka przejażdżka w górach albo maraton po ulicach miasta. W tym trybie mniej widać różnicę między graczami na różnych poziomach, bo można sobie braki kompensować doświadczeniem z rozgrywki offline, a często liczyć także na to, że pozostali gracze nastawieni są na strzelanie do siebie i chaos. Niezależnie czy stawiamy na szybkość czy eliminację, jazda sprawia sporo frajdy, a argument o prześlicznych lokacjach pozostaje aktualny.
Trzecia opcja zabawy najlepiej wpisuje się w formułę GTA , oferując wspólne misje, zazwyczaj składające się z kilku kolejnych celów do wykonania. Ostatnio we czwórkę odbijaliśmy ciężarówkę z GPS-em doprowadzającym nas do laptopa, którego trzeba było zhakować, aby dowiedzieć się gdzie są narkotyki, a potem je odbić. Wszystko to przy jednoczesnym ściganiu się po ulicach, nadużywaniu kul i tworzeniu olbrzymiego chaosu. Cztery nieznane sobie osoby przeprowadziły skuteczną akcję, bawiąc się przy tym znakomicie.
Rockstar wprowadził do tego trybu limit dostępnych zgonów na drużynę, więc może się okazać, że w pewnym momencie wypadacie z rozgrywki do roli obserwatora, ale dzięki różnym opcjom dostosowywania tego widoku (filtry, pozycja kamery) możemy dobrze bawić się, oglądając poczynania tych pozostałych jeszcze przy życiu. Ogląda się to jak naprawdę realistyczny film akcji – kierowcy wpadają na słupy, 90 procent kul nie trafia, ale zabawa jest przednia.
GTA Online robi to samo, co wersja gry dla jednego gracza. Oszałamia ogromem i ilością dostępnych opcji. I podobnie jak w przypadku kampanii wiele z tych alternatyw pozostaje pominiętych – tenis, golf to rzeczy, które nawet nie przemknęły mi przez głowę. Patrząc z osobna na każdy z elementów, można dojść do wniosku, że są lepsze strzelanki, lepsze gry wyścigowe, lepsze propozycje kooperacyjne. Jednak to, jak wielkim, kompletnym pakunkiem stało się GTA V, oszałamia. Kiedy tylko dopada nas nuda, kiedy jedna z możliwości nuży, Rockstar otwiera przed graczem paletę innych wyborów. Za to należą się twórcom brawa.